Fot. Alexas_Fotos z Pixabay

Wielu Polaków żyjących w Holandii ubolewa, że ma problem z nawiązaniem bliższej relacji z Holendrami, by tak się z nimi zakumplować. Czy to tylko nasze upodobanie do narzekania? Można się zaprzyjaźnić z Holendrem?

W tzw. miodowym miesiącu emigracji, gdy dopiero zaczynasz życie w Holandii, to jesteś pełen euforii i chęci do nawiązywania nowych znajomości. Myślisz nawet o przyjaźni. Wiesz, że Polak z reguły szybko przełamuje bariery, skraca emocjonalny dystans i już masz kumpla.

Polecamy: Bezpośredniość Holendrów – czy to musi boleć? Nie musi

Z czasem ten kumpel może stać się przyjacielem. Takich prawdziwych masz w życiu może dwóch, zwykle jednego. Inni pozostają na etapie dobrych znajomych. I myślisz, że tak samo będzie w Holandii.

Mija „miesiąc miodowy” – pierwszy okres emigracji – i zaczynasz widzieć, że jest inaczej. Zupełnie inaczej niż w Polsce. Co jest? Starasz się i starasz, a nie możesz się choć trochę z Holendrami zakumplować. O przyjaźni nawet nie wspominamy.

Small talks, a dalej ściana

Autorka bloga „Allochtonka”, która w 2016 r. miała za sobą 8 lat życia w Niemczech i 5 lat w Holandii, pisze tak:

„Miejsce zamieszkania wybieraliśmy starannie. Obawiając się zamkniętego środowiska małych miasteczek zamieszkaliśmy na nowym osiedlu, pełnym młodych ludzi z dziećmi, niekoniecznie pochodzących z okolicy. I okazało się, że nasza strategia wcale nie przyniosła efektów.

Holendrzy okazali się niesamowicie hermetyczni i odporni na nasze próby nawiązania kontaktu. Wprawdzie każdy wita cię codziennie miłym uśmiechem, ale poprzestaje na small talk. Sąsiedzi kurtuazyjnie proponowali wszelką pomoc, ale do domu nie wpuszczali. Nowo poznani ludzie chętnie przyjmowali zaproszenia na wino czy brunch, ale ich nie odwzajemniali”.

Polecamy: Co czyni Holendra Holendrem, czyli rzecz o tożsamości narodowej

I dalej: „Indagowani w tej sprawie Holendrzy sami mówią, że liczy się głównie rodzina, przyjaźnie to nawiązują w czasach szkoły i studiów, potem już niekoniecznie. (…) tu każdy koncentruje się na własnych problemach, własnym kredycie i własnej pracy” – pisze Allochtonka.

Katarzyna Śledź, z którą rozmowę zamieściliśmy na naszym portalu pod tym linkiem , to Polka mieszkająca w Holandii przez 20 lat. Po tym czasie wyjechała ze swoim partnerem na jedną z Wysp Kanaryjskich. Dlaczego?

O jednym z powodów mówi tak: „W Holandii żyje się, by pracować. Każdy jest zajęty sobą. Wszystko się planuje, ludzie nie mają na nic czasu. Żyją w ciągłym stresie. A tutaj jest na odwrót: pracuje się, by żyć”.

Polecamy: Nicnierobienie to dla Holendrów droga krzyżowa

Coś w tym jest. Holendrzy to zadaniowcy, ludzie praktyczni i pragmatyczni. Ludzie czynu wyznaczający sobie życiowe cele. A ty, Polaku, do nich z tą swoją potrzebą kumpelstwa i przyjaźni. No, z czym do gości, kolego?

Niderlandzki pomaga? No właśnie

Czy znajomość ich rodzimego języka pomaga w nawiązaniu głębszych i bliższych kontaktów z Holendrami?

Na jednej z dużych grup na Facebooku, zrzeszających Polaków mieszkających w Holandii, toczyła się swego czasu dyskusja na ten temat. Jaki był z niej wniosek?

„Jeśli znasz niderlandzki, to łatwiej znajdziesz lepiej płatną i ciekawszą pracę. To na pewno. Ale na nawiązanie fajniejszych kontaktów z Holendrami bym nie liczył. Czy po angielsku, czy w ich języku – pogadają na ulicy, potem powiedzą „dag” i tyle. Tacy ludzie. Moi znajomi mają podobne doświadczenia” – napisał jeden z uczestników dyskusji. Poparła go znaczna liczba dyskutantów.

Polecamy: Holandia: Szczęśliwi, zamożni, dłużej żyjący optymiści

Rozmawiamy z Polką, która z mężem-Holendrem mieszka w tym kraju od 30 lat. Zajmuje poważne stanowisko zawodowe, udziela się także w organizacjach społecznych. Świetnie mówi po niderlandzku. Jej personalia zachowujemy do wiadomości redakcji.

– Czy masz przyjaciół wśród Holendrów?

– Holendrzy stanowią nasze grono bliższych lub dalszych znajomych, ale nie przyjaciół. Ja mam tylko jedną Holenderkę, którą mogę nazwać swoją przyjaciółką.

– Wiesz, dlaczego udało ci się z nią zaprzyjaźnić?

– Wiem. Bo jest inna, nie tak typowa, jak tzw. przeciętny Holender.

Jak Holendrzy spędzają ważne rodzinne uroczystości (zupełnie inaczej niż Polacy!), pisaliśmy w tekście Urodziny i wesele po holendersku, czyli nie „na bogato”

Nie zrażaj się!

Holendrzy są inni niż Polacy. Już to wiesz, gdy mieszkasz tu ze 2-3 lata. To nie jest jednak tak, że z żadnym z nich nie nawiążesz bliższej relacji. Czy to będzie przyjaźń? Tego nie wiemy. Może to będzie tylko dobry kolega? To też cenne.

Czym nie należy się zrażać? Tym np., że Holendrzy są bardzo powściągliwi w okazywaniu emocji. Że nie gestykulują wyraziście, jak Polacy. Że unikają poklepywania po ramieniu. Że raczej, przynajmniej na początku, nie całują siarczyście w policzki trzy razy na powitanie i pożegnanie. To nie znaczy, że nic nie czują! Oni tylko inaczej od nas reagują.

Polecamy także: Jak sprawdzić, czy masz ubezpieczenie społeczne oraz czy jesteś ubezpieczony na wypadek leczenia w Holandii?

Różnice kulturowe, chociażby w podejściu do biesiadowania, w tym picia alkoholu. W sposobie spędzania wolnego czasu. W kulturze i stylu dyskusji oraz rozmowy w ogóle. W ścisłym oddzielaniu przez Holendrów życia zawodowego od prywatnego ( z kolegą z pracy trudno umówić się na piwo).

To wszystko sprawia, że między Polakami i Holendrami pojawia się trudność z kompatybilnością emocji. Mądre powiedzenie uczy: „brak oczekiwań, to brak rozczarowań”. Fakt, ale oczekiwań prawdopodobnie nie mają tylko cyborgi. Ludzie je mają.

Jeśli więc chcesz zaprzyjaźnić się z Holendrem, to uzbrój się w cierpliwość i zmodyfikuj swoje oczekiwania, opanuj emocje. Gdy uda ci się ta sztuka – zyskasz przyjaciela aż po grób.

Jesteśmy bardzo ciekawi, jak Wam – naszym czytelnikom – wiedzie się w prywatnych kontaktach z Holendrami. Napiszcie do nas poprzez formularz kontaktowy albo zostawcie komentarz pod artykułem na naszym fanpagu na Facebooku. Chętnie poznamy te historie.