To atrakcyjne miejsce na urlop – piękne plaże, subtropikalny klimat. Czym Gran Canaria zauroczyła Polkę z Holandii? A jak tam się mieszka? W czym życie różni się od Polski, od Holandii? Kto przyjeżdża tam do pracy?

Opuściła Dordrecht, na Gran Canaria mieszka od ponad 1,5 roku.

Nie żałuje swojej decyzji. Woli pracować, by żyć.

  • Gran Canaria należy do Hiszpanii. Stolicą wyspy i prowincji Canarias jest Las Palmas.
  • To trzecia co do wielkości wyspa archipelagu kanaryjskiego. Leży między Teneryfą a Fuerteventurą.
  • Jest tylko trzykrotnie większa, co do powierzchni, niż Warszawa.
  • Żyje tam 40% (850 tys.) mieszkańców prowincji Canarias. 85% stanowią katolicy.

Liczba mieszkańców Kanarów powiększą się dzięki napływowi imigrantów, głównie obcokrajowców. W 2018 r. populacja ta zwiększyła się o 30 tys. osób. Jedną z nich jest Polka z Holandii – Katarzyna Śledź (43 lat).

Rozmowa z mieszkanką Gran Canarii Katarzyną Śledź

Małgorzata Bos-Karczewska: Za czym najbardziej tęsknisz?

Katarzyna Śledź: Za hollandse nieuwe i jazdą na rowerze.

Po 20 latach wybyłaś z Holandii i to na Gran Canarię. Dlaczego?

Wybór Gran Canarii był z powodów osobistych. Oczywiście, też w związku z klimatem i wieloletnią fascynacją Hiszpanią, a przede wszystkim Wyspami Kanaryjskimi. Mój partner stąd pochodzi. Wielokrotnie tu już okazjonalnie byłam, nauczyłam się hiszpańskiego.

W Holandii miałam, co prawda, fajne życie, ale stawiałam sobie też pytanie: czy chcę tu pozostać na zawsze? W pewnym momencie nie widziałam siebie tam za jakieś 15 lat.

Wytłumacz proszę.

Oboje z partnerem byliśmy w Holandii imigrantami, tak naprawdę nic nas tutaj nie trzymało na dłuższą metę. Na Gran Canarii mieszka również rodzina mojego partnera i mamy wsparcie w razie potrzeby.

Ostatecznie wybrałam zmianę na lepsze – subtropikalny klimat, hiszpański styl życia, nowe wyzwanie i przygodę. Rewelacja!

Nie tęsknisz za Starym Kontynentem, za polderem?

Nie. Myślę, że to kwestia charakteru. Za Polską tez nigdy nie tęskniłam, jak mieszkałam w Holandii.

W dzisiejszych czasach przemieszczanie się i utrzymywanie kontaktu jest tak łatwe, że nie trzeba za niczym tęsknić.

W każdej chwili można pojechać, gdzie tylko się chce. My, jako rezydenci Gran Canarii mamy specjalny przywilej, tj. 75% zniżkę na loty wszystkimi liniami do Hiszpanii.

Plusy i minusy

Jakie są plusy i minusy życia na wyspie nad Atlantykiem, u brzegów Afryki? Wszędzie jest daleko i … za dużo turystów.

Gran Canaria ma doskonałe połączenia lotnicze właściwie wszędzie. Sama wyspa też ma w zasadzie wszystko. I duże miasto Las Palmas, wioski i kulturę, życie nocne i góry, przyrodę, morze, plaże. Mnie tu niczego nie brakuje. A za zimą nie tęsknię.

Można odwiedzić inne wyspy z tego archipelagu, które również są tak bardzo różnorodne i interesujące. Tak, że nie ma szans na nudę.

Tak, turystów to jest ich dużo i to przez cały rok. Jeżeli chcesz omijać tłumy turystów, to wystarczy trzymać się z dala od niektórych miejsc na wyspie, jak Playa del Inglés, Maspalomas czy Puerto Rico. Warto udać się np. do północnej lub środkowej części wyspy. Tu jest uroczo i spokojnie.

Polecamy: Top 6 holenderskich turystycznych perełek

Jednak turyści są tu rzeczywiście mile widziani. Turystyka jest głównym źródłem dochodu mieszkańców.

Brak polskiego malkontenctwa

Subtropikalny klimat to jedno, a jacy są ludzie? Masz znajomych wśród Hiszpanów? Czy miejscowi są bardziej podobni kulturowo do Polaków niż do Holendrów?

Znam już dość sporo miejscowych ludzi, lecz nie mówmy o nich jako o Hiszpanach. Oni uznają się w pierwszej kolejności za „Canario”, a dopiero potem za Hiszpanów.

Jest to odrębna, specyficzna społeczność. Pod względem antropologicznym ma ona więcej wspólnego z Berberami – uważanymi za rdzenną ludność Północnej Afryki. No cóż, znajdujemy się u brzegów Afryki.

Co mi najbardziej przypadło do gustu, to ich stoicki spokój, pogodne nastawienie do świata – pewnie to tez kwestia klimatu – oraz brak stresu, pośpiechu, planowania, a także wytrwałość w dążeniu do celu.

Zauroczył mnie ich nieograniczony i po prostu niezwykły talent do cieszenia się życiem.

Z byle czego robią fiestę, jakiś grill, piknik. W tym totalnie różnią się od Holendrów.

Jeśli już, to prędzej widzę pewne podobieństwa z Polakami. Lubią towarzystwo i zabawę, są bardzo gościnni.

Za to jednak brak im polskiego malkontenctwa i wiecznego niezadowolenia. Są też bardzo tolerancyjni dla innych mniejszości. Przede wszystkim jest tu ogromna tolerancja mniejszości seksualnych.

Pod tym względem wyspa różni się istotnie od Polski.

Tak. Gran Canaria jest światową mekką, jeśli chodzi o LGBT i nikt nikogo tutaj nie szykanuje. Jeżeli o to chodzi, to przewyższa chyba nawet Holandię, a Polskę to o jakieś setki lat.

Ogromnie mi się podoba właśnie ta tolerancja, otwartość, są „open minded”.

Pod tym względem kontrast z Polską jest wręcz niebotyczny.

Gran Canaria jest także katolicka (jak Hiszpania – przyp. MBK). Święta kościelne, pielgrzymki, oddawanie czci swoim patronom należą do porządku dziennego. I wszystko odbywa się w atmosferze lekkiej i radosnej. Niesamowite, że tu religia nie jest doktryną i nie dzieli ludzi.

Tutaj, jak w katolickiej Hiszpanii, nie walczy się o aborcję. Bo jest ona sankcjonowana prawnie, przez pierwsze 14 tygodni ciąży zabieg medyczny jest legalny.

Polecamy: Przydatne aplikacje na Twój smartfon. One ułatwią ci życie w Holandii

Porady dla turysty

Kiedy najlepiej wpaść na Gran Canaria?

Ja najbardziej lubię maj i czerwiec oraz okres od września do grudnia, bo jest ciepło (ponad 20 stopni), a nie ma już letnich upałów. Woda w oceanie nie jest taka zimna jak w „zimie”. I nie ma wtedy aż tak dużo turystów.

Co warto zobaczyć? Które miejsca polecasz?

Jest tu mnóstwo pięknych miejsc. Uwielbiam stolicę Las Palmas. Część centralna wyspy jest piękna, dzika, z masywem górskim pochodzenia wulkanicznego. Tam znajduje się najwyższy punkt wyspy – Pico de Las Nieves (1949 m n.p.m.).

Na północy zaś jest pełno zieleni, a południe wyspy znane jest z księżycowych krajobrazów. Zachodnie wybrzeże jest bardziej dzikie i niedostępne, jest tam wręcz cudownie. Urokliwe miasteczka i nieturystyczne plaże, jak Moja, Agaete, Puerto de las Nieves czy La Aldea.

Jaka lokalna tradycja przypadła ci do serca?

Oczywiście karnawał. W niczym nie przypomina jednak holenderskiego karnawału. Raczej bliżej mu do brazylijskiego. Trwa on kilka miesięcy, to okres świętowania i zabawy.

Czytaj: Holandia: Jak nie „pójść z torbami”, gdy na wakacjach zachorujesz?

Którą Wyspę Kanaryjską warto w pierwszej kolejności zaliczyć?

Zależy kto, co lubi. Dla miłośników plaż to chyba Fuertaventura, dzikiej przyrody to La Palma.

Dla miłośników wina i księżycowych krajobrazów polecam Lanzarote. Ta ostatnia jest moją ulubioną.

Co z Polakami

Dużo jest Polaków na wyspie? Macie migrantów zarobkowych?

Ponoć najwięcej Polaków-rezydentów jest na Teneryfie. Są to głównie Polacy, którzy już mieszkali w jakimś innym kraju, np. Wielkiej Brytanii czy we Włoszech. To  doświadczeni migranci, którzy świadomie wybierają to miejsce. No i oczywiście są także turyści z Polski.

Migrantów zarobkowych jest tu coraz więcej, w ostatnich latach najwięcej przybywa młodych Włochów. Jest ich niesamowicie dużo, pracują w restauracjach, w turystyce. Przyjeżdżają do z góry ustalonej pracy. Dobrze sobie radzą, nie mają problemów z językiem hiszpańskim.

Są także imigranci z krajów latynoamerykańskich i także z Wielkiej Brytanii, Maroka czy Rumunii.

Nie jest tu tak łatwo o pracę. Zarobki są dość niskie w porównaniu z np. krajami północnej Europy, a świadczenia socjalne są minimalne.

Nie jest to żadne eldorado dla migrantów zarobkowych.

Sporo jest Norwegów, Skandynawów, którzy tu wykupili apartamenty i przyjeżdżają wygrzać stare kości na okres jesieni i zimy. A także ekspatów, młodych ludzi, którzy na okres roku zamieszkują tutaj w ciepłym klimacie. Pracują zdalnie poprzez internet i po czasie jadą dalej. To tacy współcześni nomadzi.

Inny etos pracy

Rozmawiamy o pracy. A co porabiasz?

Pracuję jako samozatrudniona, czyli jestem zzp’erem. Tu nazywa się toautonomo”. Na zarobki nie narzekam. W wolnym czasie spotykam się ze znajomymi, chodzę na spacery, drinka czy tańce. Właściwie robię to samo, co w Holandii, ale bez pośpiechu, korków i liczenia się z warunkami pogodowymi. Wszystko w tropical slow motion”.

W Holandii żyje się, by pracować. Każdy jest zajęty sobą. Wszystko się planuje, ludzie nie mają na nic czasu. Żyją w ciągłym stresie.

A tutaj jest na odwrót: pracuje się, by żyć.

Życie na luzie. A ludzie wciąż cieszą się prostymi sprawami, pieniądze też nie są aż tak ważne.

Biorą życie takim, jakie jest. I to robią z uśmiechem na twarzy.

Dziękuję za rozmowę.