„Oni nas nie chcą, ale potrzebują” – usłyszała Maartje Duin. Niderlandzka dziennikarka zanurzyła się w świat polskich robotników tymczasowych, by odkryć, że czują się w jej kraju tak obco. Jakie są jej obserwacje? Co one nam mówią o Holandii, o samych Polakach?

Niderlandzka dziennikarka odkrywa świat polskich robotników tymczasowych.

Maartje Duin trafiła do szklarni Kwekerij Hartman we Fryzji, w których zatrudnieni są zarówno tubylcy, jak i zagraniczni robotnicy tymczasowi. Chciała przedstawić interakcje Polaków z ich holenderskimi kolegami.

Reportaż dziennikarki powstał w ramach projektu teatralnego o polskich i fryzyjskich robotnikach we fryzyjskiej szklarni, z okazji obchodów Europejskiej Stolicy Kultury 2018 przez stolicę Fryzji – Leeuwarden.

Plany spełzły na niczym, bo do interakcji nie doszło, Polacy nie znali języków obcych. Uwagę Maartje Duin przykuł za to jeden Polak, znający język angielski na tyle, by móc go nagrać. Nie bał się mikrofonu, miał ujmującą osobowość.

I tak powstał radiowy reportaż „Paweł, polski zbieracz” emitowany przez publiczną stację VPRO w kwietniu br.

Dołącz do akcji: Zrzutka na rower dla Michała Migały – Polaka z Holandii, by zdobył medal na MŚ 2018 Michał Migala, triathlonista – Polak z NL -startuje w Mistrzostwach Świata Ironman 70.3 w IX 2018 w RPA. 15.04 wygrał półmaraton w czasie 1:13:51, to jego nowy rekord osobisty!Potrzebuje rower szosowy. Trwa zrzutka na rower dla Michała. NIE bądź obojętny!!!

Klasyczny przykład polskiego robotnika w Holandii

Bohaterem reportażu jest 31-letni Paweł Borowik z wioski pod Radzyminem Podlaskim. Jego historia jest klasycznym przykładem tysięcy Polaków pracujących w holenderskich szklarniach, magazynach czy chłodniach.

W fabryce w Polsce zarabiał (w przeliczeniu) 350 € miesięcznie. Żadnych perspektyw. Poprzez agencję pracy tymczasowej trafił do szklarni z ogórkami w miejscowości Sexbierum we Fryzji.

– Nie jest to praca moich marzeń, ale jest dobra (9,54 € brutto za godzinę) – opowiada Paweł, zbieracz ogórków, w reportażu.*

Dom (z jedną łazienką, kuchnią i wspólnym livingiem) w wiosce Wijnaldum bohater radiowej opowieści dzieli z 7 młodymi Polakami. – Mój pokój ma wprawdzie tylko 6 mkw, płacę za niego 350 € miesięcznie, ale nie mam współlokatora, więc się nie skarżę – mówi Paweł.

Zatrudniony jest, jak większość polskich robotników, na tzw. kontrakcie zero godzin (nulurencontract).

Nie ma pracy (wypracowanych godzin), nie ma płacy. Jest przez to w pełni dyspozycyjny, strumień pieniędzy niestabilny i nie wiadomo, czy kontrakt zostanie w ogóle przedłużony. Wieczna niepewność jutra.

Dwa równolegle światy i 4 bariery

Obie grupy – Holendrzy i Polacy – pracują w szklarni równolegle, obok siebie, ale nie mają ze sobą kontaktu. Paweł praktycznie go nie ma. Dlaczego? Co za tym się kryje?

1. Bariera językowa
„Bariera językowa jest najpoważniejszą przeszkodą, ale nie jedyną w nawiązaniu wzajemnych kontaktów Polaków i Holendrów” – twierdzi Duin.**

2. Inne umowy o pracę
Ważną rolę odgrywa konkurencja w miejscu pracy. Wyniki zbiorów są ściśle odnotowywane, od tego zależy zarobek Polaka. O ile Holendrzy wciąż mają stałe umowy, o tyle Polacy muszą się non-stop wykazywać. Mają nadzieję, że ich kontrakty tymczasowe (najgorsze z możliwych) zostaną przedłużone.

Polecamy: O wyzysku Polaków w centrach dystrybucji AH – czytaj tutaj

3. Syndrom tymczasowości
Wielu Polaków jest tutaj tymczasowo, chcą wrócić do Polski. Zakładają, że nie będą w Niderlandach za długo. Holendrzy to też wiedzą. Obie strony nie widzą potrzeby, by wchodzić ze sobą w kontakty, poza grzecznościowym „hallo”.

4. Polska zazdrość uziemia ambitnych
Konkurencja między samymi Polakami jest szalona. Panuje zazdrość o wszystko.

Jeśli ktoś się wybija, czy nawiązuje kontakt ze światem zewnętrznym, jest od razu ściągany w dół.

W domu, gdzie mieszka Paweł, do którego Maartje Duin została zaproszona, nikt nie przyjął jej z otwartymi ramionami. Niektórzy Polacy mieli nawet do Pawła pretensje, że ją tu sprowadził.

Na szczęście holenderska dziennikarka nie odkryła tak niechlubnej sentencji „Polak Polakowi wilkiem”, na którą skarży się między sobą wielu rodaków w Holandii. Taka postawa utrudnia jednak nawiązywanie kontaktu poza polską grupą.

Polskie frustracje, wykorzenienie i resentymenty

„Ci ludzie, przyjeżdżając do Holandii do pracy, a Polaków jest u nas 200 tysięcy, oderwani od domów i własnych korzeni, ujawniają swoje frustracje” – twierdzi Duin w gazecie „De Volkskrant”. Na to nakłada się rozczarowanie, jakiego doświadczają wobec tzw. Zachodu, w tym Holandii. No i postawa defensywna – „bycie ofiarą”.

To klasyczne polskie resentymenty: Polska, kiedyś centrum Europy, zniszczona wojną i okupacją, potem wyzwolenie Holandii i znów wielka rola polskich sił zbrojnych, wreszcie zniewolenie przez Sowietów, podczas gdy kraje Zachodu budowały swój dobrobyt. I co to dało?

Dziennikarka zwraca uwagę na kompleks niższości polskich robotników tymczasowych, jak Paweł, pracujących w Niderlandach. „Ciągle żyje w stanie niepewności swojej przyszłości w Holandii.

Jest także świadomy, że chybocze się na najniższym szczeblu niderlandzkiego społeczeństwa”

– mówi w gazecie „De Volkskrant”.

Tak, to boli, bo tutaj miało być lepiej. Tymczasem pracują na holenderskich „śmieciówkach”.

Dobrze utkwiła jej w głowie wypowiedź Pawła: „Oni – Holendrzy – nas nie chcą, ale nas potrzebują”. – Holendrzy jakby nas się bali, że im zniszczymy te ich domki, narobimy hałasu, bo imprezy, alkohol itd. Nie chcą nas, ale nas potrzebują, bo tej pracy, którą tu bierzemy, oni brać nie chcą – mówił dziennikarce Paweł.

Silne poczucie społecznej nierówności zostało wzmocnione, gdy Duin była z Pawłem w Polsce. „Poczucie bycia ofiarą jest podsycane przez obecny polski rząd” – zauważa w holenderskim dzienniku Maartje Duin.

Holenderska obojętność pogarsza sprawę

Dziennikarka słusznie podkreśla to, co wrażliwi społecznie ludzie widzą: „Nasza – Holendrów – obojętność wobec tych ludzi tylko pogarsza sytuację.

Nie zauważamy ich, choć w międzyczasie stają się przecież częścią naszego społeczeństwa.

Nie tylko tu ciężko pracują, ale są także obarczeni swoimi frustracjami nabytymi tutaj – wynikającymi z trudów integracji i zderzenia z wartościami wyniesionymi przez nich z polskich domów” – twierdzi Duin.

„Powinniśmy bardziej zainteresować się tą wielką grupą Polaków, którzy ciężko walcząc o swoje miejsce w naszym społeczeństwie, bardzo wolno czynią na tej drodze postępy” – konkluduje holenderska dziennikarka.

Ciekawe, czy jej głos będzie rezonował w społeczeństwie Holandii? Jak mówi powiedzenie niderlandzkie: „mieć rację a przyznać rację – to dwie różne rzeczy”. Do tego trzeba sił sprawczych i grup nacisku. A ich, niestety, nie ma. Migrancie, radź sobie sam – to dewiza królująca na początku XXI wieku.

Autorzy: Małgorzata Bos-Karczewska i Ewa Grochowska

* Cytaty wypowiedzi Pawła pochodzą z reportażu radiowego autorstwa Maartje Duin
** Cytaty wypowiedzi autorki reportażu – Maartje Duin – pochodzą z tekstu zamieszczonego w gazecie „De Volkskrant”; całość pod tym linkiem

Radiowy reportaż „Paweł, polski zbieracz” emitowany przez stację VPRO: