Ruchoma zapora Maeslantkering w Rotterdamie zamykająca ujście Mozy/Wikipedia

Z powodu zmian klimatycznych poziom wód wzrasta. Dla nadmorskiej Holandii położonej w delcie Renu to wielkie zagrożenie. Jak kraj chce sobie z tym radzić? Co się stanie, jeśli poziom wody w morzu wzrośnie o 2 metry? Bronić lądu, czy przesunąć gospodarkę w głąb Holandii?

Zbliżają się wybory parlamentarne w Holandii. Czas więc przyjrzeć się ważnym tematom, takim jak zmiany klimatyczne czy demograficzne, z którymi kraj będzie musiał się zmierzyć.

Dlaczego to teraz tak ważne? Dlatego, że nowy rząd będzie musiał opracować plany dotyczące nadchodzących poważnych problemów. Dla nas, mieszkających w Holandii, jest to także istotne, bo powinniśmy wiedzieć, co przed nami.

Polecamy: Czy połowę Niderlandów zaleje woda? Holendrzy się nie boją, ale…

W poniższym artykule przyjrzymy się skutkom zmian klimatycznych dla Holandii, a konkretnie wzrastającemu poziomowi morza. Co może się stać, jeśli poziom ten wzrośnie o 2 metry?

Myśl już teraz, co będzie za kilka dziesięcioleci

Może w tym pytaniu jest trochę przesady, bo teraz mówi się o wzroście poziomu morza o 90 cm pod koniec tego stulecia. Wiemy jednak, że natury nigdy nie da się przewidzieć do końca, w tym i tempa zmian klimatycznych.

A więc weźmy taki scenariusz: poziom wody w morzu wzrasta o wiele bardziej, niż ten wcześniej zakładany, bo nie o metr, ale o 2 metry? Co się wtedy stanie z Holandią i Holendrami?

Ze względu na specyficzne położenie kraju, Holendrzy nauczyli się planować swoje działania na dziesięciolecia do przodu. Przez setki lat wyrywali Morzu Północnemu skrawki lądu, „myśleli wraz z morzem”, przewidywali, jak się zachowa.

Polecamy: Zagrożenie wysoką wodą. Uczmy się od Holendrów – nie wróg, a szansa

To przyszłościowe myślenie jest głęboko wpisane w mentalność mieszkańców Niderlandów. Szczególnie widoczne jest teraz, gdy zmiany klimatyczne i podnoszenie się poziomu mórz zagrażają temu niewielkiemu krajowi w sposób jak najbardziej realny.

Poddać się morzu, czy się przed nim bronić?

Już teraz szczegółowej analizie poddawanych jest 13 planów (a powstało ich łącznie ponad 180) radzenia sobie przez Holandię z podnoszącym się poziomem Morza Północnego. I nie chodzi tu tylko o problemy, które stoją przed portem w Rotterdamie, ale o wyzwanie dla całego kraju.

Wszystkie te plany w zasadzie opierają się na jednej z trzech możliwych strategii.

Strategia nr 1 – oddać morzu część Holandii

Pierwsza ze strategii zakłada, ażeby podążać za zachowaniem morza. Co to oznacza w praktyce? Zwolennicy tej opcji uważają, że wraz z podnoszeniem się poziomu morza należy przenieść miejsce koncentracji gospodarki kraju z zachodu i południa na jego wschód.

Ciężar rozwoju gospodarczego przeniósłby się więc do prowincji leżących bardziej w centrum oraz na wschodzie Holandii.

To z kolei oznacza oddanie Morzu Północnemu skrawków lądu leżących w południowo-zachodniej delcie, a więc części terenów prowincji Zelandii, wysp Południowej Holandii, zachodnią część Brabancji. Wedle tej koncepcji, Morze Wattowe na północy kraju zabrałoby też część prowincji północnych Niderlandów.

W konsekwencji realizacja tej strategii oznaczałaby odejście od koncentracji gospodarki kraju w prowincjach, które od dekad uznawane są za przemysłowe serce Holandii.

Strategia nr 2 – Holandia broni się przed morzem

Zakłada w zasadzie kontynuację tego, co Holendrzy robią teraz, czyli ochronę lądu przed wodą z wykorzystaniem systemu zapór, tam, gigantycznych grodzi (np. Maeslantkering w porcie w Rotterdamie), powstałych w ramach Planu Delta (Deltawerken) i później.

W tym planie działania, Holandia skupiałyby się na obronie wybrzeża przed zalewaniem go przez wodę morską poprzez wzmocnienie i modernizację tego, co już tu jest.

Tak więc za zmianami klimatycznymi, według tej strategii, miałoby iść dostosowanie do nich holenderskiej gospodarki wodnej, w tym również rzecznej.

Strategia nr 3 – Holandia buduje nowe brzegi morza

W tej koncepcji człowiek w jakiś sposób wymyśla morze od nowa. O co chodzi? To ofensywna strategia działania, która z jednej strony podąża za zmianami, ale z drugiej ma także na nie wpływ.

Zwolennicy tej strategii zakładają rekultywację brzegu morskiego prowincji leżących nad Morzem Północnym, w tym Zelandii. To jednak nie wszystko. Miałaby zostać utworzona nowa linia brzegowa z przestrzeniami (terenami, rodzajami specjalnych zbiorników) zapewniającymi gromadzenie i przechowywanie wody.

Jeden z holenderskich ekspertów proponuje nawet zbudowanie gigantycznej grobli pomiędzy Francją i Anglią oraz Szkocją i Norwegią, ażeby w ten sposób chronić prawie całą północno-zachodnią Europę przed skutkami podniesienia się lustra wody.

Port w Rotterdamie przetrwa do 2070 r.

Morskie okno na świat Holandii i jeden z kilku najważniejszych portów na kuli ziemskiej – Rotterdam – jest przygotowany, zdaniem specjalistów, do bezproblemowej pracy aż do 2070 r. Nawet, gdyby poziom morza ekstremalnie wzrósł.

Polecamy: Co czyni Holendra Holendrem, czyli rzecz o tożsamości narodowej

To jednak Holendrów nie uspokaja, bo zwykli budować swój kraj biorąc pod uwagę skutki teraźniejszych działań dla przyszłości Niderlandów.

Pytania więc się mnożą: czy oddać część wydartego morzu lądu, czy też bronić stanu posiadania? Czy stawiać na migrację do wschodnich prowincji, czy jednak nie? Jak to wszystko razem spiąć, gdy obok już dają o sobie znać nowe wyzwania demograficzne, ekologiczne, migracyjne i gospodarcze?

Holendrzy budują przyszłość swojego kraju w oparciu o całościową wizję. Taki mają styl i tego się przez wieki nauczyli na tym podmokłym, nizinnym skrawku lądu. To fascynujące obserwować, jak podchodzą do tego, czym może stać się dla nich Morze Północne we wcale nieodległej przyszłości.

Przy pisaniu tego tekstu korzystałam z artykułu pod tytułem: Stel dat de zee opeens twee meter stijgt który ukazał się na portalu internetowym gazety NRC Handelsblad