Zdj. ilustracyjne Eugen Visan z Pixabay

Sytuacja epidemiczna w Holandii daleka jest od optymistycznej. Dzienna liczba nowych przypadków zakażeń rośnie, nadal wysoki jest wskaźnik transmisji koronawirusa. Dlatego większość restrykcji zostaje z nami, ale ludzie mają już dosyć. Burzy się gastronomia i idzie do sądu.

Większość dotychczas obowiązujących restrykcji, związanych z pandemią koronawirusa, zostanie z nami w Holandii także po 2 marca, a więc obecny lockdown będzie w większej części przedłużony.

Ustępujący premier Mark Rutte zapowiedział na wieczornej konferencji prasowej we wtorek (23 lutego) tylko niewielkie poluzowanie rygorów.

Będzie (trochę) swobodniej

Szef ustępującego gabinetu zakomunikował nam, że:

  • od środy 3 marca sprzedawcy detaliczni mogą obsługiwać klientów, którzy przyjdą do sklepu, ale ci klienci muszą zgłosić taką wizytę na co najmniej 4 godziny wcześniej. W ciągu godziny sklep może odwiedzić w ten sposób maksymalnie sześciu kupujących.
  • szkoły średnie i część szkół zawodowych (MBO) wraca od 1 marca do zajęć stacjonarnych, które odbywać się będą przynajmniej raz w tygodniu.
  • od 3 marca mogą pracować salony fryzjerskie i kosmetyczne oraz inne placówki z tzw. zawodami kontaktowymi.
  • od 3 marca możliwe będzie uprawianie sportów zespołowych dla dzieci, młodzieży i dorosłych do 27 lat. 

„Z dodatkową swobodą wiąże się jednak także dodatkowa odpowiedzialność. Twoje zachowanie ma znaczenie” – powiedział Mark Rutte podkreślając konieczność przestrzegania podstawowych zasad epidemicznych (dezynfekcja, dystans, maseczki, jak najczęstsza praca zdalna z domu).

Godzina policyjna nadal obowiązuje

Mimo rosnącej presji społecznej, holenderski rząd nie decyduje się na znaczne poluzowanie restrykcji. Nie zamierza dopuszczać do rozszerzenia możliwości kontaktów społecznych, bo zależy mu na spowalnianiu transmisji brytyjskiej mutacji koronawirusa w Holandii. Dzięki ograniczeniu mobilności ludzi teraz się to udaje.

Czytaj także: Premier Rutte: Trzecia fala epidemii nieuchronnie nadchodzi.

Z tego powodu nie zostanie zniesiona ani godzina policyjna (zostaje przedłużona do 15 marca rano), ani zakaz spotykania się w domach prywatnych z więcej niż jedną osobą z zewnątrz dziennie.

Polecamy: Holandia wprowadza nowe rygory, w tym godzinę policyjną, w obliczu inwazji brytyjskiej mutacji wirusa

Sytuację komplikuje fakt, że na 17 marca w Holandii zapowiedziane są wybory parlamentarne. Jak powiedział premier Rutte, w dniu wyborów godzina policyjna nie będzie obejmować wyborców głosujących tuż przed godz. 21 ani osób z komisji wyborczych czy liczących głosy.

O tym, co dalej z godziną policyjną, dowiemy się w poniedziałek 8 marca, na który to dzień premier Rutte zapowiedział kolejną konferencję prasową.

Gastronomia idzie do sądu

Tymczasem holenderscy właściciele kawiarni i restauracji, zrzeszeni w branżowej organizacji Koninklijke Horeca Nederland (KHN) postanowili iść przeciwko rządowi do sądu.

Nic bowiem nie wskazuje na to, że ta branża będzie mogła ponownie się otworzyć w najbliższych tygodniach, o czym świadczą jednoznaczne wypowiedzi rządowych ministrów.

Gastronomia chce nie tylko odszkodowań za przymusowy postój, ale także wglądu w badania, na których opiera się gabinet podejmując decyzję o utrzymaniu lockdownu w przypadku kawiarni i restauracji (a szerzej – sektora małych i średnich przedsiębiorstw).

Polecamy: Jaka będzie epidemiczna wiosna w Holandii?

To zmiana strategii tej branży, bo już w zeszłym roku gastronomia pozwała rząd Holandii przed sąd właśnie za przymusowe zamknięcie. Wtedy jednak nie domagała się ujawnienia danych leżących u podstaw rządowych decyzji oraz konkretnych osób za nie odpowiedzialnych.

W zeszłym roku KHN w sądzie nic nie wskórała. Zobaczymy, jak będzie tym razem.

Rośnie zmęczenie ludzi, trzeba coś zmienić

Holenderski gabinet ma świadomość społecznego „zmęczenia materiału”. Po roku pandemii ludzie po prostu mają już dosyć lockdownów, zaostrzanych i luzowanych (na chwilę) restrykcji. Braku możliwości kontaktów z innymi w każdej niemal sferze życia.

Trwają, co prawda, eksperymenty z przeprowadzaniem meczów piłkarskich i konferencji w reżimie sanitarnym (z ograniczoną liczbą uczestników), ale nie wiadomo jeszcze, jak się one skończą. Ponadto to nie rozwiąże problemu.

Ustępujący rząd premiera Rutte i każdy następny, który po nim przyjdzie, będzie musiał pogodzić coś, co wydaje się nie do zrobienia – dać ludziom więcej swobody i luzu, a jednocześnie trzymać epidemię w ryzach.

Polecamy: Koronawirus: Narasta przemoc i agresja wśród Holendrów. O psychologicznych skutkach epidemii

Niderlandzkie media informują, że rząd będzie starał się luzować restrykcje tak, żeby dać Holendrom trochę więcej oddechu. Otwarcie niektórych branż, czy nauki stacjonarnej w szkołach średnich oraz zwiększenie możliwości robienia zakupów w sklepach ma być takim krokiem.

Polecamy: Holandia zaskoczona skalą agresji. Największe zamieszki od 40 lat

Jak mówi minister sprawiedliwości Grapperhaus, wytrzymałość ludzi teraz jest wystawiana na ciężką próbę. Szef resortu sprawiedliwości zdaje sobie sprawę, że trzeba dać Holendrom odrobinę swobody, bo na dłuższą metę tak poważne restrykcje grożą poważnymi społecznymi skutkami.

Hugo de Jonge – ustępujący minister zdrowia – dużą nadzieję pokłada w szczepieniach przeciwko koronawirusowi, które po opieszałym starcie, teraz nabrały tempa. To stanowi nową jakość w walce z epidemią, ale nie usuwa niebezpieczeństwa trzeciej fali epidemii, jak twierdzi szef resortu zdrowia.

Żyjemy w bardzo niepewnym czasie. I to jest jedyne, co wiemy na pewno.