Zdj. ilustracyjne sammisreachers z Pixabay

Holandia jest krajem atrakcyjnym i liberalnym, ale bywa niebezpieczna. Wielu naszych rodaków przyjeżdża tu, by sobie „poużywać” tej wolności. Przy okazji także zarobić. Coraz groźniejsze jest wchodzenie Polaków w narkotyki, co spowodowane jest warunkami zatrudnienia i zakwaterowania w Holandii. To szokujący wniosek dla holenderskiej i polskiej opinii publicznej.

O tym się dotąd głośno nie mówiło. Tajemnicą poliszynela jednak było, że wielu Polaków po przyjeździe do Holandii zaczyna używać narkotyków.

To, co w mowie potocznej nazywamy „ćpaniem”, jest znane nie tylko samym Polakom w Niderlandach. Świadomość tego problemu mają również terapeuci i inni specjaliści w Holandii, np. z Fundacji „Barka” w Utrechcie. Teraz otwarcie napisały o tym gazeta „Trouw” i tygodnik „De Groene Amsterdammer”.

Polecamy: Narkobiznes w Holandii coraz groźniejszy i kwitnący. Ta książka jest wstrząsająca

Dziennikarze z platformy Investico, którzy podjęli temat, łączą zażywanie narkotyków przede wszystkim z warunkami pracy i zakwaterowania Polaków oraz innych robotników z Europy Wschodniej, zatrudnianych w holenderskich magazynach albo szklarniach.

Problem dotyczy tysięcy ludzi

Presja czasu i wydajności mocno obciążają psychikę robotników tymczasowych. Do tego dołącza się niepewność pracy i jutra migrantów zarobkowych w Holandii wskutek pandemii koronawirusa. Tego wątku dziennikarze nie zdążyli jeszcze zgłębić.

Wspomniane gazety w swoich artykułach dobrze naświetlają holenderskiej opinii publicznej swoisty fenomen migrantów zarobkowych w aspekcie, który dotąd był tabu – pokazują ich ciężkie warunki pracy i brak prywatności jako przyczynę narkomanii.

Mamy zatem klasyczny przykład działania czynników push & pull. Wniosek jednak jest szokujący.

Wiele wskazuje na to, że holenderscy pracodawcy, a nawet więcej – cały ten układ z zatrudnianiem przez agencje pracy tymczasowej, pod wielce tolerancyjnym okiem liberalnego państwa holenderskiego – wpędza Polaków w narkotyki.

Narkotyki tutaj są tu pod ręką, a to kusi. Korzystanie z soft używek (np. typu marihuana) jest dozwolone, narkotyki twarde są zakazane. W pracy zaś żadnych „wspomagaczy” także nie wolno używać.

O czym pisze gazeta „Trouw?”

Dziennikarskie śledztwo, jakie opisuje gazeta “Trouw” oraz tygodnik “De Groene Amsterdammer” bardzo wyraźnie pokazują, iż przyczyną osuwania się w narkomanię wielu migrantów zarobkowych, w tym sporej grupy Polaków, jest stres, nadmierne obciążenie pracą oraz warunki, w jakich żyją w Holandii.

Spośród 400.000 tego typu robotników w Niderlandach, około 70 proc. stanowią Polacy. Zdecydowana większość tych ludzi pracuje w warunkach skrajnej niepewności zatrudnienia w fabrykach i centrach dystrybucji, a co za tym idzie – w lęku o miejsce zamieszkania i ubezpieczenie zdrowotne.

Tzw. Polenhotels to najczęściej ulokowane daleko poza miastami i osiedlami domki letniskowe i kontenery, gdzie ludzie gnieżdżą się po sześć i więcej osób. Poza warunkami pracy, to dodatkowy stres i obciążenie psychiczne.

Popularna amfa

Specjaliści zwracają uwagę, że rzesza tych robotników, wśród których najwięcej jest Polaków, sięga w Holandii po amfetaminę, która ustawowo jest zakazana, ale i tak można ją zdobyć.

Amfetamina „daje kopa”, usuwa zmęczenie i senność, wyzwala energię, tłumi stres. „Jeśli jesteś wykończony, ale mimo tego musisz dalej pracować, np. układać kostkę brukową lub murować ścianę, to amfetamina bardzo w tym pomaga’ – wyjaśnia na łamach „Trouw” kryminolog i badacz narkotyków Ton Nabben z Uniwersytetu Nauk Stosowanych w Amsterdamie.

Dziennikarze wspomnianych mediów rozmawiali z ponad 30 migrantami zarobkowymi, ale także z ekspertami od uzależnień i pracownikami socjalnymi. Oni wszyscy podkreślali, na czym polega popularność amfetaminy w środowisku robotników tymczasowych.

Amfetamina jest skuteczna, a jednocześnie tania jak barszcz. Gram kosztuje średnio 10 euro (to kilka, nawet kilkanaście dawek), a zapewnia przez co najmniej kilka godzin wysoką energię, niezwykłą koncentrację i duże tempo pracy.

Z kolei “De Groene Amsterdammer” w artykule “Narkotyki w miejscu pracy. Tańsze niż piwo z Aldi“ przytacza bardzo obrazowy przykład: “Amfetamina, w przeciwieństwie do kokainy, jest tańsza niż piwo marki premium Schultenbräu w Aldi”.

Tempo i brak prywatności

Co może szokować, agencje pracy chronią osoby używające narkotyków. Bo tacy pracownicy są szybcy, mogą dłużej i wydajniej pracować, mają więcej siły i energii, pisze gazeta “Trouw” cytując jednego z migrantów – Słowaka.

Robotnicy tymczasowi pracują pod coraz większą presją, mówi dla “Trouw” Magdalena Klimenko z agencji “Polska Porada”, pomagającej Polakom zaaklimatyzować się w Holandii i wśród Holendrów.

“Ty i ja pracujemy od poniedziałku do piątku, a w weekendy odpoczywamy we własnym domu. A migranci zarobkowi nie mają życia prywatnego. Wracają na lokację, jedzą zupę z makaronem albo pizzę i idą spać. A o 6.00 rano znowu do pracy” – mówi Klimenko.

Dealerzy się kręcą

Za posiadania i zażywanie narkotyków w miejscu zamieszkania migrantów zarobkowych grozi nakaz opuszczenia lokalizacji i w praktyce wyjazd z Holandii, bo taka osoba traci dach nad głową.

W praktyce jednak właściciele mieszkań dla robotników tymczasowych nie są w stanie kontrolować wszystkich i wszystkiego.

Tymczasem dealerzy narkotyków działają szybko i sprawnie. Mają doskonałe rozpoznanie miejsc, w których mieszkają migranci i łatwo znajdują sposoby, żeby tam dostarczać swój towar. Koło się zamyka.

Skutki narkomanii dla polskich migrantów

1. Samobójstwa – jeden z rozmówców “Trouw” opowiada o 20-letnim Polaku, który w 2016 r. w Goudzie nagle wstał od karcianego stolika i wyszedł. W nocy wskoczył do kanału i już nie wypłynął. Formalną przyczyną śmierci było utonięcie, ale współlokatorzy nie powiedzieli śledczym, że tej nocy zażywali amfetaminę i pili wódkę.

2. Ekscesy – 26-letni Polak w Oss w pewien poniedziałkowy poranek podpalił busa należącego do jego agencji pracy, tańcząc przy tym wokół auta. Policja nie widziała powodu, żeby sprawdzić, czy Polak miał narkotyki lub był pod ich wpływem.

3. Bezdomność – to drastycznie widoczna konsekwencja narkomanii. Widać to po leśnych namiotach rozstawionych na obrzeżach Eindhoven, przepełnionych schroniskach dla osób bezdomnych i Polakach bez dachu nad głową w Amsterdamie.

Polecamy: „Raczej bezdomność w Holandii niż w Polsce”. Bezdomni Polacy to rosnący problem

Co mówią specjaliści?

Klinika uzależnień Brijder w Hadze od 2017 r. przyjmuje coraz więcej polskich pacjentów.
Pracownicy ośrodka zwracają uwagę, że dla uzależnionych, którzy do niego trafiają, wciąż ważniejsza jest praca niż zdrowie. To “zasługa” agencji pracy, które nie tolerują zwolnień z powodu choroby. Ich pracownik ma być zdrowy, albo wylatuje.

Marika Drogla z Hillegom jest jedną z nielicznych polskojęzycznych terapeutek uzależnień w Holandii. Jak mówi, Polacy są wyjątkowymi ludźmi – emigrują do wielu krajów świata, gdzie uczą się miejscowego języka i dobrze się integrują.

Niestety, nie w Holandii. Tu przyjeżdżają tylko po to, żeby zarobić i wrócić do Polski. “Nie czują więzi ani z tym krajem, ani z tym społeczeństwem. Nie czują się tutaj szczęśliwi” – mówi Drogla.

“A jeśli narkotyki i alkohol są jedynymi przyjemnościami w twoim życiu, to trudno z nich zrezygnować” – dodaje terapeutka uzależnień.

W tygodniku „De Groene Amsterdammer” Drogla stawia mocną tezę: “Na razie to tylko teoria, którą należałoby zbadać, ale uważam, że wielu Polaków nie byłoby uzależnionych, gdyby nie przyjechali do Holandii”.

Gdzie po pomoc?

Z pomocą jest krucho. Terapeuci z kliniki uzależnień w Hadze dostrzegają, że uzależnionym od narkotyków trudno jest mówić o swoim problemie. Wielu z nich przyjechało do Holandii z krajów o bardzo restrykcyjne polityce narkotykowej.

Uzależnienie od narkotyków to rodzaj tabu, które dotyka silnych barier psychologicznych i emocjonalnych. Chorzy przychodzą do kliniki i twierdzą, że są pijakami. Dopiero terapeuci nakłaniają ich do wyjawienia prawdy tłumacząc, iż narkotyki i alkohol to ten sam rodzaj choroby emocji.

Pisaliśmy o tym w artykule Polacy w Holandii uzależniają się od marihuany. Przemilczany problem

Klinik i terapeutów polskojęzycznych w Holandii jest bardzo mało. Jedym z nich jest Marika Drogla – dyplomowana terapeutka uzależnień, współuzależnień, DDA i DDD; prowadzi gabinet Terapii „Ego” w Hillegom.

Bezdomnych Fundacja „Barka” nakłania do powrotu do Polski. W 2020 r. Fundacja pomogła 724 polskim migrantom zarobkowym w powrocie do kraju. To o 30 proc. więcej niż w 2019 r.

Mityngi grup AN i AA

1. W Holandii odbywają się polskojęzyczne mityngi grup samopomocowych tzw. Anonimowych Narkomanów – grupy AN
Grupa Do Brzegu” Rotterdam
  • Kościół Św. Wilibrorda
  • adres: Beukelsdijk 179, Rotterdam, 3022 DG
  • (zawieszony z powodu covid-19)
  • Wtorek godz. 20.15 – 21.15
  • Mityng jest hybrydowy, można w nim uczestniczyć także on-line pod tym adresem:

Grupa „Jedność” Amsterdam

  • adres: Geschutswerf 12, Amsterdam, 1018 AW
  • 1, 3 i 5 niedziela miesiąca 18.30-19.30
2. Pełną listę mityngów grup AA znajdziesz pod tym linkiem
Spotkania odbywają się w Amsterdamie, Den Bosch, Eindhoven, Hadze, Helmond, Hoorn, Ijsselmuiden, Rotterdamie, Utrechcie, Veendaal i Venlo

 

Autorki: Ewa Grochowska i Małgorzata Bos-Karczewska