Zdj. Skica911 z Pixabay

Holandia jest europejskim i światowym centrum produkcji i handlu narkotykami. To zagraża ładowi społecznemu. Rząd musi zacząć niezwłocznie działać. Nowa książka znanego w kraju teamu autorskiego wstrząśnie każdym, kto ją przeczyta. Jak to możliwe, że w tak znakomicie zorganizowanym państwie narkoprzestępczość osiągnęła taką skalę?

Pieter Tops – profesor w Holenderskiej Akademii Policyjnej – od kilku lat prowadzi badania nad światem przestępczym w Holandii. W tej drodze towarzyszy mu dziennikarz gazety „Volkskrant” Jan Tromp.

W swojej najnowszej książce pt. „Nederland Drugsland. De lokroep van het geld, de macht van criminelen, de noodzaak die te breken (en hoe dat te doen)”, która właśnie weszła na rynek, autorzy mówią wprost o Holandii jako centrum europejskiego i światowego handlu oraz produkcji narkotyków.

Polecamy: Czy Holandia jest „narkopaństwem” jak twierdzi holenderska policja?

Jak do tego doszło? Co jest nie tak z liberalnym podejściem do konsumpcji miękkich narkotyków? Dlaczego prawo nie działa lub działa w sposób ułomny?

Z jakich powodów Holandia nazywana jest przez brudny biznes „narkotykowym rajem”? I co musi zrobić rząd, żeby ochronić społeczeństwo przed skutkami działań przestępców?

Studenci chemii poszukiwani

Brabancja i Limburgia to największe centra nielegalnej produkcji syntetycznych narkotyków, ale proceder rozlał się już po całym kraju. Dlaczego? – pytają Tops i Tromp.

Odpowiedź brzmi: dlatego, że mamy w Holandii znakomite zaplecze techniczne i specjalistów.

W swoim wykładzie na Uniwersytecie Technicznym w Eindhoven (Technische Universiteit Eindhoven – TU/e) Pieter Tops powiedział:

„Dla przykładu, tutaj w TU/e mamy laboratoria, o których marzą przestępcy narkotykowi. Gazeta „Gelderlander” opublikowała niedawno tekst ze spostrzeżeniem, iż studenci chemii masowo otrzymują „propozycje” pracy w nielegalnych laboratoriach ekstazy”.

Polecamy: Polacy w Holandii uzależniają się od marihuany. Przemilczany problem

Jak wyprodukować sobie taką tabletkę? To dziecinnie proste. Receptura i sposób opisane są w tzw. dark necie – ciemnej (ukrytej) sieci internetu. Rzecz w tym, że absolwent czy nawet student chemii uzyska z tych samych składników więcej lepszego narkotyku, niż amator. Dlatego jest tak cenny dla przestępców.

Gangi pojawiają się nawet w szkołach średnich, kusząc nastolatków, żeby za 500-600 euro przerzucili paczkę z narkotykami z miasta do miasta. Taka suma dla dorosłego nie jest specjalnie atrakcyjna, ale dla ucznia – jak najbardziej.

Czego dobrze sytuowany Holender nie widzi?

Narkotykowe podziemie ze wszystkimi jego konsekwencjami – przemocą, handlem ludźmi, praniem brudnych pieniędzy, korupcją jest niewidoczne dla dobrze sytuowanej, żyjącej dostatnio części holenderskiego społeczeństwa.

Polecamy: Holandia: „Nie” dla smakowych e-papierosów i inne ograniczenia. Rząd zaostrza przepisy

Ten równoległy świat jednak istnieje, ma się bardzo dobrze, a dalekosiężne skutki tego, co w nim się dzieje są groźne dla wszystkich.

Skąd się bierze taka atrakcyjność Niderlandów dla przestępców narkotykowych? Na to m.in. pytanie odpowiada książka „Nederland Drugsland”.

Paradoksalnie, bierze się ona z tego, z czego Holandia słynie, a Holendrzy są dumni.

1. Porty morskie, przede wszystkim Rotterdam, które są bramą do Europy i gdzie aktywne są kokainowe gangi. Dość powiedzieć, że w 2019 r. w tym porcie skonfiskowano prawie 34.000 kg kokainy (każdy kilogram to 50.000 euro).

Do tego dołącza doskonała infrastruktura drogowa, finansowa (np. banki) i bardzo wysoki stopień cyfryzacji kraju. To cechy atrakcyjne dla legalnego biznesu, ale także dla nielegalnego, jakim jest narkoprzemysł.

2. Bardzo łagodny system karny – badanie z 2018 r. pokazało, że Holandia ma najniższe wyroki za przestępstwa związane z narkotykami. To bodaj najsilniejszy punkt przyciągający narkobiznes do tego kraju.

3. Tolerancyjne podejście do miękkich narkotyków, powstałe w latach 60. ubiegłego wieku – w Holandii można legalnie kupić i konsumować marihuanę. Próby zmiany podejścia, jakie np. udały się w USA, Francji czy Szwecji nie powiodły się w Niderlandach.

A warto pamiętać, że każdy uzależniony od narkotyków zaczynał od tzw. miękkich, przechodząc później do twardych środków odurzających.

Pralnia miliardów euro

W swojej książce Tops i Tromp malują skalę finansową narkobiznesu, który działa w „podziemnej Holandii”. Kwoty są dla przeciętnego zjadacza chleba porażające.

W rozmowie z portalem DutchNews.nl, Pieter Tops powiedział: „Z moich badań dotyczących skali produkcji narkotyków syntetycznych w Holandii wynika, że w 2017 r. była ona warta (według cen rynkowych) około 19 miliardów euro.

Z kolei badania z 2019 r. ujawniły, iż taką samą kwotę brudnych pieniędzy przestępcy narkotykowi w naszym kraju zdołali „wyprać”.

Skąd taka skala wypranych i wprowadzonych na legalny rynek pieniędzy?

„Banki mają obowiązek zgłaszać wszystkie podejrzane transakcje. Zaangażowanych jest w te działania około 6000-7000 pracowników. Jednak skala przestępczych działań jest tak wielka, że system ten po prostu nie nadąża z kontrolą. Nie radzi sobie” – wyjaśnia Tops w tej samej rozmowie z DutchNews.nl.

Między pełnym zakazem a pełną legalizacją

Jakie jest wyjście z tego problemu, który urósł już na tyle, że zagraża wszystkim, nie tylko klientom dilerów narkotyków?

Autorzy książki postulują trzy formy podejścia:

• ograniczenie skali dostaw środków odurzających
• zmniejszenie zapotrzebowania na narkotyki
• redukcję szkód przez nie wyrządzonych

Rząd Holandii, zdaniem autorów książki „Nederland Drugsland”, musi zainwestować znacznie więcej środków w służby egzekwujące prawo, zwiększając liczbę wyspecjalizowanych agentów policji i wydziały antynarkotykowe.

To samo dotyczy osób zajmujących się śledzeniem podejrzanych transakcji finansowych w sektorze bankowym. Musi to być priorytetem.

Trzeba także zobaczyć i zwalczać społeczne skutki narkobiznesu w Niderlandach, w tym m.in. korupcję w organach ścigania, której skala nie jest nawet zbadana, choć istnieje, o czym także możemy przeczytać we wspomnianej książce.

Pełna legalizacja narkotyków, zdaniem Topsa, nie jest żadnym rozwiązaniem problemu i to nie tylko ze względu na skutki zdrowotne dla całego społeczeństwa Holandii. Całkowity zakaz także nie.

Większość narkotyków produkowana w Niderlandach, nie jest tutaj konsumowana. Zatem przy planach legalizacji środków odurzających konieczna byłaby współpraca z innymi krajami, a to nie jest możliwe. Każde państwo prowadzi w tym zakresie własną politykę, zwykle surowszą niż ta, z którą mamy do czynienia w Holandii.