Zamieszki w Holandii/zdj. ze strony Politie.nl

W Niderlandach panuje zaskoczenie i oburzenie. Od trzech dni w kraju trwają brutalne protesty przeciw godzinie policyjnej, wprowadzonej w ramach walki z pandemią koronawirusa. Według policji, to największe rozruchy od 40 lat. Holendrzy szukają odpowiedzi, skąd się bierze ta agresja.

Skala agresji i przemocy ze strony młodych chuliganów, ich brutalne ataki na policjantów i furgonetki policyjne – to wszystko w ostatnich dniach wywołało zaskoczenie i oburzenie wśród Holendrów.

Stacje telewizyjne i wszystkie pozostałe media pokazują szokujące sceny. Szarże policji konnej na agresywne grupy młodych mężczyzn. Psy policyjne i armatki wodne, helikoptery w powietrzu.

Zniszczone przystanki tramwajowe i autobusowe, wyrwany bruk na ulicach, splądrowane sklepy, spalone samochody.

Polecamy: Koronawirus: Narasta przemoc i agresja wśród Holendrów. O psychologicznych skutkach epidemii

Takie sceny znamy z relacji z innych – europejskich i pozaeuropejskich – krajów. Tymczasem teraz podobne obrazy pochodzą z kilkunastu miast Holandii w styczniu 2021 roku. A rzecz dzieje się podczas pandemii.

Skala agresji, niespotykana w Holandii od lat 70. ubiegłego wieku – tak skomentował te wydarzenia szef związku zawodowego holenderskiej policji.

Krakersrellen z lat 70. XX wieku

Ostatni raz tego rodzaju gwałtowne i brutalne starcia Holandia widziała w połowie lat 70. ubiegłego wieku. Wydarzenia nazwano „Krakersrellen”.

W związku z wzrastającą liczbą sądowych nakazów eksmisji dla lokatorów mających problemy z opłatą czynszu, w połowie lat 70 XX w. rosła także liczba tzw. squatersów. To osoby, które „na dziko” zasiedlają pustostany lub inne opuszczone budynki, często z braku innej możliwości znalezienia dachu nad głową. W czasie, o którym mowa, byli to głównie ludzie młodzi.

Polecamy: Wszystko o godzinie policyjnej w Holandii. Jakie dokumenty potrzebne, by uniknąć kary 95 euro

Wiosną 1975 r., podczas próby wyburzenia jednego z domów w centrum Amsterdamu, gdzie mieścił się taki squot, doszło do gwałtownych starć z policją. Protesty rozlały się szybko na całą Holandię. Początkowo pokojowe, przerodziły się w regularne rozróby i zamieszki.

Dochodziło do aktów przemocy, niszczenia mienia, podpaleń i walk z siłami porządkowymi na ulicach. Holendrzy widzieli wtedy podobne sceny, co my teraz na ekranach telewizorów.

Najmłodszy aresztowany to 14-latek

W minioną niedzielę do największych zamieszek doszło w Eindhoven. Zszokowany burmistrz tego miasta mówił wręcz o tym, że Holandia stanęła na progu wojny domowej. Podczas ostatniego weekendu zaaresztowano około 300 osób. Najmłodszy z nich ma 14 lat.

W poniedziałek w niektórych miastach wprowadzono prewencyjnie zakaz przemieszczania się w centrum miasta, a policja otrzymała upoważnienie do przeprowadzania rewizji osobistej bez specjalnego uzasadnienia.

Tego samego dnia wieczorem zamieszki wybuchły w Rotterdamie, Amersfoort, Geleen, Haarlem, Zwolle, Amsterdam, Veenendaal i Hadze. Do aresztów trafiły łącznie 184 osoby.

Reakcja i apel premiera

„To jest niedopuszczalne. Nie ma nic wspólnego z protestem. To nie jest walka o wolność, ale przemoc kryminalna i tak będziemy ją traktować. Nie robimy tego dla przyjemności. Robimy to (mowa o godzinie policyjnej – przy. red.), bo walczymy z wirusem i to na razie wirus odbiera nam wolność – mówił w poniedziałek pełniący obowiązki premiera Holandii Mark Rutte.

Wezwał również rodziny i przyjaciół awanturników, by zaprzestali tych działań na ulicach holenderskich miast.

Polecamy: Holandia: Nie podróżuj! A jeśli musisz – sprawdź nowe rygory, w tym szybki test od 23 stycznia

Rząd na razie nie ma zamiaru wprowadzać zakazu zgromadzeń. Jest to sprzeczne z niderlandzką konstytucją, a także – zdaniem wielu polityków – przyczyniłoby się dodatkowo do zaognienia sytuacji.

Reakcje burmistrzów miast i polityków

Holenderskie media przytaczają reakcje burmistrzów miast, w których toczyły się zamieszki, jak również parlamentarzystów i innych polityków krajowych. Publikujemy kilka z takich głosów.

Jack Mikkers, burmistrz Den Bosch: „Moje serce krwawi. Głównym moim zmartwieniem jest teraz zapewnienie bezpieczeństwa w mieście. Obrazy, które widzieliśmy, ranią każdego mieszkańca”.

Ahmed Aboutaleb, burmistrz Rotterdamu: „Po raz pierwszy w całej mojej karierze burmistrza konieczne było użycie przez siły porządkowe gazu łzawiącego. Wcześniej to się nigdy nie zdarzyło”.

Wytske Postma, poseł CDA pisze na Twitterze: „Grabież i plądrowanie sklepów to było coś, co zdarza się w innych krajach. Nie tutaj. Nie w Holandii. To szaleństwo”.

Bente Becker, poseł VVD: „Przemoc i grabież. To nie jest protest, ale niszczenie naszego wspólnego domu kosztem organizacji humanitarnych, właścicieli sklepów i policjantów. Przestańcie!”

Wielkie oburzenie i konsternacja

„99 proc. Holendrów stosuje się do godziny policyjnej” – powiedział pełniący obowiązki premiera Mark Rutte.

Wielkie oburzenie Holendrów spowodowane jest skalą agresji tych młodych mężczyzn i nastolatków oraz szkodami, jakie dotąd wyrządziły wzniecane przez nich burdy. W Eindhoven okoliczni mieszkańcy z własnej woli pomagali sprzątać ulice i zdemolowane sklepy.

Największy szok i konsternację wywołało obrzucenie kamieniami oddziału SOR szpitala w Enschede, a także spalenie punktu testowania w miejscowość Urk.

Szukanie przyczyn wybuchu agresji

Co kieruje tymi młodymi ludźmi? Skąd wzięła się tak wielka skala agresji na ulicach? To pytanie dominuje w debacie publicznej w holenderskich mediach.

Zadają je sobie również zwykli Holendrzy, którzy z okien swoich domów mogli obserwować demolowanie ich miast, ulic, dworców i sklepów.

Co robić, żeby położyć temu kres? Toczy się także poważna dyskusja nad problemami młodych ludzi, dotykających ich podczas pandemii.

Symbolem sprzeciw wobec avondklok

„To, co widzimy, to nie jest głos niezadowolonych w Holandii” – powiedział jeden z ekspertów w wieczornym talk show Op1 w telewizji publicznej.

„Sprzeciw wobec godziny policyjnej (avondklok) ma znaczenie symboliczne, to wyraz spiętrzonych i narastających od lat frustracji pewnych grup ludzi” – dodał uczestnik wspomnianego programu.

Radykalizacja postępuje od lat, teraz pandemia dolała oliwy do ognia. Niezadowolonych jest wielu Holendrów, przyczyny tego stanu są różne.

Protestują więc przeciwko restrykcjom ograniczającym ich wolność osobistą, przeciw szczepionkom, przeciw rządowi, przeciw spiskowi itd. Wśród niezadowolonych są chuligani i awanturnicy, często zwykli bandyci.

W programie telewizyjnym burmistrz Amsterdamu Femke Halsema jednak ostrzegała, by nie obarczać winą za wszystko młodych ludzi tylko dlatego, że wśród awanturników są młodzi, głównie dwudziestolatkowie.

Dlaczego w Belgii, gdzie godzina policyjna obowiązuje od lata zeszłego roku, nie ma takiej agresji? No pytanie odpowiemy wkrótce.

Tymczasem holenderska policja przewiduje, że zamieszki mogą trwać w kolejnych dniach, a nawet tygodniach.

Autorki: Ewa Grochowska i Małgorzata Bos-Karczewska