Dwustronicowy reportaż o sytuacji w Niemczech ukazał się w gazecie NRC 6 września 2022 r.

Niemcy mają dość eksportu holenderskich problemów do swoich miast. Chodzi o holenderskie agencje pośrednictwa pracy, zatrudniające pracowników m.in. z Polski, zakwaterowanych tuż za granicą w Niemczech. „Powodują degradację niemieckich miast przygranicznych”.

„Dotyczy to tysięcy migrantów zarobkowych, którzy są słabo zintegrowani, żyją w okropnych warunkach i są uciążliwi” — skarżą się na łamach holenderskiej gazety NRC urzędnicy z niemieckich gmin przygranicznych oraz związkowcy z DGB.

Taniej w Niemczech, same plusy?

Powszechnie wiadomo, że holenderskie agencje pośrednictwa pracy (uitzendbureaus) wykupują mieszkania tuż za granicą w Niemczech, są one tańsze niż w Holandii. Mają z tego większy zysk, a ich zagraniczni pracownicy dach nad głową, tańsze koszty utrzymania w Niemczech i zarobek  w Holandii.

Bez tych mieszkań, które są na wyciągnięcie ręki – tyle że po drugiej strony granicy w Niemczech – holenderscy pracodawcy i agencje mieliby gigantyczny problem na karku, jako że w małej Holandii trwa kryzys mieszkaniowy. A pas przygraniczny w Niemczech wyludnia się. Same plusy. Czyżby?

Są to głównie pracownicy z Polski i Rumunii. Do pracy w Holandii muszą dojeżdżać nawet po kilka godzin.

Pracują w fabrykach, głównie w zakładach mięsnych w takich holenderskich miejscowościach jak Zevenaar, Helmond czy Doetinchem – czytamy w gazecie NRC.

Wzrost liczby zakwaterowanych

Dziennikarze NRC zbadali sytuację migrantów zarobkowych pracujących w Holandii, zakwaterowanych w przygranicznych niemieckich miastach jak Emmerich i Goch.

Jak twierdzi burmistrz Emmerich Peter Hinze, liczba migrantów zarobkowych wzrosła w ostatnich latach. W tym przygranicznym mieście liczącym 30 tys. mieszkańców co najmniej jeden na dziesięciu pochodzi obecnie z Rumunii lub z Polski. Ta liczba odnosi się jedynie do osób oficjalnie zameldowanych.

Według burmistrza Hinze, prawie wszyscy pracownicy z Europy Wschodniej pracują w holenderskich fabrykach.

Skargi

Podobnie jak w wielu przypadkach w Holandii, mieszkańcy niemieckich miast przygranicznych Emmerich i Goch skarżą się na życie w sąsiedztwie imigrantów. Ich zdaniem, nie dbają oni o otoczenie, śmiecą, nadużywają alkoholu i często organizują grille. Nie znają języka niemieckiego, sąsiedzi nie mogą się z nimi porozumieć.

Co więcej, warunki zakwaterowania pozostawiają wiele do życzenia. Holenderskie agencje pracy często nie dbają o mieszkania pod wynajem dla swoich pracowników. W niektórych grasują szczury i karaluchy, często nie ma w nich mebli – czytamy w NRC.

Krytyka Holandii

Niemcy mają dość eksportu holenderskich problemów do swoich miast.

Niemcy skarżą się na łamach NRC na holenderskie agencje pośrednictwa pracy, zatrudniające u siebie pracowników z Europy Wschodniej, a którym oferują zakwaterowanie w przygranicznych miastach, po stronie niemieckiej.

„Powodują degradację niemieckich miast przygranicznych”. Władze lokalne domagają się, by Holandia zabrała się za agencje pracy tymczasowej i zrobiła z nimi porządek oraz by państwo zmieniło prawo tak, by ludzie byliby bezpośrednio zatrudniani w fabryce bez pośrednictwa agencji, tak jak to jest w Niemczech.

Solą w oku Niemców jest także to, że „Holandia zarabia pieniądze a nasze miasta obarcza kosztami pobytu tychże pracowników”.

Zdaniem rozmówców dziennikarzy NRC, Holandia powinna ponosić odpowiedzialność za skutki w swoim kraju tolerowanych praktyk, na które to w Niemczech nie ma zgody.

Władze lokalne miast niemieckich postulują, pisze NRC, by Holandia zmniejszyła napływ migrantów zarobkowych, jeśli nie daje sobie rady z nadzorem agencji pracy tymczasowej i by skutecznie zakwaterowała u siebie migrantów.

Granice przekroczone

Niemcom trudno w tym przypadku nie przyznać racji. Holenderskie agencje stają się uciążliwe dla sąsiedzkiego kraju. Sprawy zaszły już dość daleko, granice zostały przekroczone.