Zawody związane z technologiami IT, personel służby zdrowia wszystkich szczebli oraz nauczyciele szkół podstawowych – w tych zawodach w Holandii występuje duży brak pracowników. Co więcej, z powodu koronakryzysu ilość wolnych miejsc czekających na chętnych nawet wzrosła.
Epidemia koronawirusa sprawiła, że liczba osób bezrobotnych w Holandii wzrasta. O zmianach na niderlandzkim rynku pracy pisaliśmy w artykule Holandia: Spada liczba miejsc pracy. Które zawody najmniej poszukiwane?
Ciągle jednak są zawody, w których praca czeka na człowieka. W niektórych branżach liczba wakatów w ostatnich miesiącach nawet jeszcze wzrosła.
Świadczą o tym najnowsze dane opublikowane przez agencję UWV (Uitvoeringsinstituut Werknemersverzekeringen), zajmującą się m.in. aktywizacją osób bezrobotnych na rynku pracy oraz wypłatą zasiłków.
W jakich zawodach praca czeka na człowieka?
W okresie epidemii znacząco wzrosło obciążenie całego sektora służby zdrowia w Holandii. Tym samym pogłębił się deficyt siły roboczej, który i przed tym kryzysem już dawał się we znaki.
Najbardziej poszukiwani są pracownicy jednostek miejskiej służby zdrowia (GGD), które odpowiedzialne są za działania mające na celu opanowanie epidemii koronawirusa. To m.in. śledzenie kontaktów osób zakażonych, testy, ich wyniki itd.
Dramatycznie brakuje nauczycieli, zwłaszcza w szkołach podstawowych. Gdy jakiś pedagog łapie infekcję, to niezwykle trudno znaleźć kogoś na zastępstwo do poprowadzenia lekcji. Dotyczy to zwłaszcza obszaru Randstad.
W szkołach średnich z kolei brakuje nauczycieli przedmiotów ścisłych oraz języków obcych. Generalnie rzecz biorąc, na każdym szczeblu holenderskiego szkolnictwa jest wiele wolnych miejsc.
Ze względu na duży wzrost znaczenia pracy online w domu, na rynku wzięcie mają specjaliści sektora IT. Szczególnie dotyczy to tych, którzy odpowiadają za zabezpieczenie danych firm, zlokalizowanych w tzw. chmurze cyfrowej.
Gdzie liczba miejsc pracy się zmniejszyła?
Epidemia i związany z nią lockdown uderzył w wiele zawodów, które z racji blokady kraju uległy na wiele tygodni swoistej hibernacji.
Mniej pracy jest w hotelarstwie, instytucjach kultury, handlu detalicznym (sklepy). Trudno znaleźć zatrudnienie fryzjerom, kosmetyczkom, masażystom.
Koronakryzys uderzył także w architektów, zapotrzebowanie na ich usługi spadło. W dłuższej perspektywie UWV przewiduje spadek liczby zatrudnionych także w innych sektorach budownictwa.
Ucierpieli również specjaliści branży reklamowej i public relations (PR). Wiele firm bowiem wstrzymało się z realizacją zaplanowanych kampanii reklamowych. W najbliższej przyszłości budżety promocyjne będą obcinane, a wraz z nimi pracę stracą zatrudnieni przy nich specjaliści.
Tu pracy też nie szukaj
Pogłębiły się negatywne zmiany na rynku pracy w wielu innych branżach, które jeszcze przed koronakryzysem były w złej kondycji, jeśli chodzi o możliwości zatrudnienia.
Polecamy: Szykuje się rewolucja w sektorze pracy tymczasowej. Koronawirus lodołamaczem?
Mniej pracy jest dla urzędników biurowych i pracowników sekretariatów (recepcji, informacji itd.). Ich pracę już wcześniej zastąpiła cyfryzacja systemów firm i urzędów, a epidemia koronawirusa tylko ten proces przyspieszyła.
Pracy nie ma w drukarniach, w których na miejsce ludzi wchodzą nowoczesne roboty, a dodatkowo w okresie epidemii liczba zleceń na druk znacznie spadła.
UWV podkreśla, że nie da się obecnie przewidzieć wszystkich długofalowych skutków koronawirusa na rynku pracy. Następny raport w tej sprawie agencja zamierza opublikować pod koniec 2020 r.