Kurtka, dżinsy, tenisówki. I skok z chwiejnego materaca unoszącego się na powierzchni wprost do wody. Nowe tegoroczne zasady nauki pływania podążają za życiem. Naucz się tonąć, a poradzisz sobie w sytuacji zagrożenia – tak Holendrzy oswajają dzieci z wodą, która tutaj jest wszędzie.
W Holandii wszyscy muszą umieć pływać. Zwemcultuur – kultura pływania. To jest tak oczywiste, że nie ma potrzeby tłumaczyć tego rodzicom. Umiejętność radzenia sobie w wodzie jest tak powszechna, jak jazda na rowerze.
Od 1 stycznia tego roku zmieniły się jednak pewne zasady nauki pływania, które są pokłosiem obserwacji zdarzeń na jeziorach, w kanałach, stawach i innych zbiornikach wodnych. Teraz mali Holendrzy mają nauczyć się przetrwać w sytuacji zagrożenia, zamiast szlifować piękno pływackiego stylu.
Naucz się tonąć, a sobie poradzisz – mówią do dzieci ich nauczyciele
Efekty zamiast piękna
W tym kraju raczej rzadko zdarza się, żeby ktoś wpadł do wody tylko w kąpielówkach. Prawdopodobieństwo wylądowania w kanale lub w stawie w kompletnym ubraniu i butach jest zdecydowanie większe. Dlatego mali Holendrzy uczą się… tonąć, ale tak, żeby wyjść cało z opresji.
Brzmi nieco szokująco, zwłaszcza dla polskich rodziców, którzy mają zupełnie inne doświadczenia z lekcji pływania w naszym kraju. Praktyczne umiejętności przetrwania w wodzie są jednak w Holandii teraz stawiane na pierwszym miejscu.
Uczniowie nie muszą już wykazać się na egzaminie nienagannym stylem i ściśle trzymać się reguł. Jeśli wpadłeś do wody – słyszą od nauczyciela – to starasz się płynąć do brzegu w sposób jak najmniej wyczerpujący. Styl klasyczny (tzw. żabka) i grzbietowy najskuteczniej oszczędzają energię. Płyń więc tak, żebyś szczęśliwie znalazł się na suchym lądzie. Liczy się efekt, a nie piękno.
Rodzicu, odłóż smarfona!
Holenderscy nauczyciele mają teraz za zadanie nie tylko nauczyć podopiecznych pływać, ale także przekonać rodziców, jak wiele zależy od nich samych w utrwalaniu wodnych umiejętności ich dzieci.
Umiejętności pływackie trzeba stale praktykować. Długie przerwy sprawiają, że mały pływak cofa się w rozwoju. W przypadku dzieci konieczne jest zaangażowanie rodziców. – Odłóżcie smartfony, nie siedźcie na brzegu, tylko zacznijcie pływać ze swoimi maluchami na basenie. Róbcie to tak często, jak to tylko możliwe – wzywają nauczyciele.
To wezwanie do serca powinni sobie wziąć szczególnie Polacy. My, niestety, stanowimy tragiczną czołówkę narodowości, które toną w Holandii najczęściej. W 2013 r. w ciągu jednego ciepłego weekendu utonęło tu 5 Polaków. To niemal tyle, ile osób w Niderlandach tonie rocznie! Dla porównania – według Life Saving Federation, w Polsce traci życie w wodzie średnio 2.100 osób rocznie.
Kursy pływania dla dzieci w Holandii nie są tanie, kosztują około 800 euro. Jeśli nie stać was na taki wydatek, to możecie starać się o dofinansowania lekcji poprzez działający w każdej gminie Jeugdsportfonds
Dziecko, które zdobędzie umiejętności przetrwania w wodzie, zwłaszcza w sytuacji zagrożenia, jest w Holandii bezpieczniejsze. O tym, jakie praktyczne umiejętności ma uczeń na poszczególnych etapach wodnej edukacji, pisaliśmy w tym artykule
Fot. Pixabay