Marzena Drzewińska-Soons (po prawej) z koleżankami z Lewicy na kampanii wyborczej w Nowym Sączu, fot. z FB Barbary Żytkowicz

„Holenderska sztuka porozumienia przydałaby się polskim politykom” – mówi. Mieszkała 8 lat w Holandii. Teraz jako bezpartyjna, startuje z listy SLD Lewica w Nowym Sączu. Dlaczego idzie w politykę? Co ją najbardziej wkurza? Co chce zmienić?

Marzena Drzewińska-Soons (56 lat) – bezpartyjna, startuje do Sejmu z listy SLD Lewica w okręgu Nowy Sącz.

  • historyczka sztuki
  • obecnie jest prezesem Towarzystwa Rozwoju Piwnicznej i wraz z mężem prowadzi niewielki, rodzinny biznes – pensjonat w Piwnicznej-Zdroju.

Wystawa o księżnej Julianie

W 2017 r. Marzena Drzewińska-Soons zorganizowała wystawę fotograficzną pt. „Osiemdziesiąta rocznica podróży poślubnej holenderskiej księżnej Juliany w Małopolsce”.

Książęca para wypoczywała in cognito w Krynicy-Zdroju. W styczniu 1937 r., w ekskluzywnej wilii „Patria” należącej do słynnego śpiewaka operowego Jana Kiepury, zameldowali się jako hrabiostwo von Sternberg. A to byli świeżo poślubieni małżonkowie – książęca para z Niderlandów, którzy zdecydowali się spędzić w polskim kurorcie swój miesiąc miodowy.

Wystawa w Piwnicznej-Zdroju, Szczawnicy i w Warszawie, prezentowała kopie fotografii i dokumentów, a także wycinki prasowe o podróży poślubnej holenderskiej księżnej Juliany i jej męża po Małopolsce. Odwiedzili wówczas także Kraków, Wieliczkę, Zakopane.

Gromadzenie materiałów do wystawy zajęło Marzenie cztery lata. Korzystała z królewskich zbiorów archiwalnych w Hadze.

Chce wejść do polityki. W 2018 r. startowała w wyborach samorządowych do Rady Powiatu nowosądeckiego z listy PSL, teraz do Sejmu z listy Lewicy.

Rozmowa Małgorzaty Bos-Karczewskiej

Małgorzata Bos-Karczewska: Masz męża Holendra i mieszkacie od 15 lat w Polsce w Piwnicznej-Zdroju. Dlaczego wróciłaś do Polski?

Marzena Drzewińska-Soons: Jestem warszawianką, a w Holandii mieszkałam 8 lat, tam urodziłam 2 dzieci. Pracowałam w holenderskim instytucie historii sztuki RKD. Wróciłam do Polski? To nie chodziło o powrót do Polski, tylko o poszukiwanie miejsca na ziemi.

Thom – mój mąż – uwielbia narty, ja kocham chodzić po górach. Zawsze, jak gdzieś wyjeżdżaliśmy, zastanawialiśmy się, czy tam było by nam dobrze. Wybór Piwnicznej-Zdroju był trochę przypadkowy. Przyjeżdżaliśmy tam na narty, gdy nasze dzieci były jeszcze małe i babcia mogła się nimi nacieszyć. I zakochaliśmy się w tym miejscu! Tu jest przepięknie!

Otworzyłam Galerię Sztuki i Rzemiosła Artystycznego. Pomagam mężowi, prowadzić nasz niewielki, rodzinny biznes – pensjonat, ale głównie jestem społecznikiem. Prowadzenie Towarzystwa Rozwoju Piwnicznej zajmuje prawie cały mój czas.

Wraz ze Stowarzyszeniem realizuję różnorodne projekty na poziomie lokalnym, ale i międzynarodowym. O jednym z nich już wspomniałaś. Współpracuję z młodzieżą przy projektach Erasmus+ Mobility Tool, Polsko-Ukraińskiej Radzie Wymiany Młodzieży, a teraz realizuję projekt z Instytutem Polonika, wspierający polskie dziedzictwo kulturowe na Wschodzie.

A polityką zajmowałam się też w ramach projektów dotyczących demokratyzacji i aktywizacji społeczności lokalnych.

Czytaj: Wybory 2019: Czy w Holandii można zbierać grzyby?

Jak twój mąż odbiera dzisiejszą Polskę? Nie żałuje przeprowadzki do Polski?

Dziwi się. Nie przeprowadził się do Polski ze względów politycznych, tylko czysto – można powiedzieć – hedonistycznych. Bardzo mu się tu podoba. Czuje się mocno wyzwolony od obowiązujących w Holandii zasad. Oczywiście, wielu rzeczy nie rozumie, ale też się nad tym nie zastanawia, tylko żyje własnym życiem.

Dla niego najważniejsza jest rodzina i dom.

Motywacja

Co się najbardziej wkurza? Co chcesz zmienić?

Wystarczyło mi kilka lat w Holandii, żeby zobaczyć, jak daleko jesteśmy niedouczeni w dziedzinie dyskusji. Nie tylko politycznej, ale na każdy inny temat. Jeśli do stołu zasiada dwóch dyskutantów o przeciwnych poglądach, to nie chodzi o to, żeby znaleźć rozwiązanie problemu o płaszczyzny porozumienia, ale zniszczenie przeciwnika, wdeptanie go w ziemię.

„Polityka to sztuka negocjacji, ustępstw i czy to się komuś podoba czy nie – koalicji”

Chciałabym, abyśmy nauczyli się rozmawiać, porozumiewać, umieć znajdywać wspólny cel, który będzie służył nam wszystkim. Jakie są problemy w Polsce wiemy wszyscy.

Mogę powtarzać jak mantrę: służba zdrowie, sądy, mieszanie polityki do wszystkiego. Dla mnie chyba jednak ważniejsza jest pozytywistyczna praca u podstaw, bo tylko w ten sposób możemy zmienić nastawienie Polaków do otaczającego świata i ludzi. O pozostałe rzeczy będą zabiegać inni, a ja będę ich wspierać.

Do polityki

Co skłoniło Ciebie – historyka sztuki – do wejścia do krajowej polityki? Nepotyzm i interesy partyjne na szczeblu lokalnym to coś innego niż gra polityczna w Warszawie.

Nie jest istotnym, jaki jest twój zawód. Najpierw jesteś społecznikiem, a potem nawet nie wiesz kiedy wchodzisz w to coraz bardziej. Chociaż mówiąc szczerze, politykiem się nie czuję, raczej zależy mi na jakości życia ludzi i równych szansach rozwoju.

Trzeba tylko wiedzieć, czego w życiu się chce. Sprawa wygląda inaczej, gdy właśnie wskutek nieuczciwej gry lokalnych kacyków i decydentów zamyka ci się drogę do kariery, a co gorsza, przez głupie decyzje blokuje się rozwój regionu czy kraju! Tylko dla partykularnych i krótkowzrocznych zysków.

To mnie najbardziej boli i drażni.

Lansowanie bylejakości, promowanie zer, wynoszenie głupców na piedestał, lizusostwo.

To są rzeczy dla mnie nie do przyjęcia. Wybieram partnerstwo i równe szanse dla wszystkich i na wielu poziomach.

Nie należysz do żadnej partii politycznej. W 2018 r. startowałaś w wyborach samorządowych z listy PSL, teraz do Sejmu z listy SLD Lewica. Skąd ta zmiana?

Jak zaznaczyłaś – jestem bezpartyjna. Zawsze myślę o własnym światopoglądzie, a nie o celach partyjnych.

Wiele różnych opcji politycznych zaprasza mnie do współpracy. Zarówno wcześniej, jak i teraz zgłaszała się do mnie też Koalicja Obywatelska. Utwierdza mnie to w moich centrolewicowych poglądach.

Dlaczego Lewica? Co Cię do tego ugrupowania przyciągnęło?

Bardzo ważne są dla mnie prawa kobiet.

Nie przypuszczałam, że w XXI wieku, będziemy musieli znów do tego wracać. Jakieś chore klauzule sumienia lekarzy i farmaceutów, przecież to nienormalne i trzeba to nazywać po imieniu. Nierówne wynagrodzenie, seksualizacja kobiet też nie na te czasy.

Bardzo dla mnie ważne jest też oddzielenie Państwa od Kościoła.

Są ludzie, którzy uważają, że walczę z Kościołem. A ja tylko walczę z głupimi duchownymi.

Z wykształcenia jestem historykiem sztuki sakralnej i teologiem. Kończyłam Akademię Teologi Katolickiej, obecny Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Trzeba oddzielić sacrum od profanum.

Poza tym, jeśli przedmiot szkolny nazywa się „religia”, to może powinien nauczać o wielu religiach, a nie tylko jednej, która w kraju jest dominująca.

Oj, ta kultura

Chcesz walczyć z brakiem kultury politycznej w parlamencie. O jaką kulturę chcesz zawalczyć? Co trzeba zmienić?

Przede wszystkim kulturę wypowiedzi, dyskusji, polemiki. Ten problem zaczyna się już w szkole podstawowej i ciągnie się dalej. Kiedy dziecko nie ma prawa sprzeciwić się nauczycielowi, księdzu, czy rodzicom, to trudno, żeby mogło się tego gdzieś nauczyć. A więc ponownie – praca u podstaw.

Jakie doświadczenia z Holandii przydałyby się polskim politykom?

Szacunek dla drugiego człowieka. Słuchanie tego, co mówi mój partner polityczny ale i przeciwnik, albo zwłaszcza on. Kultura bycia i obycia. Konsensus.

Bardzo przydałoby się otwarcie na świat. Znajomość języków obcych.

Niestety, do polityki w Polsce niezbyt często wchodzą ludzie światli. Częściej przypadkowi i z nastawieniem  na szybką karierę niż długotrwałą pracę. To raczej sprinterzy niż długodystansowcy.

Ile głosów potrzebujesz, by dostać się do Sejmu?

Takie same, jak wszyscy. Potrzeba ok. 20 tysięcy głosów.

Nie prowadzę tzw. agresywnej kampanii, raczej jest to sprawdzian mojej popularności w regionie, rozpoznawalności. Nie znaczy to, że nic nie robię.

Na pewno byłabym szczęśliwa, gdy mi się udało, bo mam wielki potencjał i ogromną chęć do pracy. Pomysłów całe mnóstwo, energii starczy też dla kilku osób. Mogłabym wiele zrobić.

Mój świat się jednak nie zawali, jeśli coś pójdzie nie tak. Właśnie otrzymałam piękną wiadomość od dużego sponsora mojego stowarzyszenia, że będzie nas dalej wspierał! Więc zawsze będę miała, co robić. A wybory są co 4 lata!

Dziękuję za rozmowę.