Zdj. Ylanite Koppens z Pixabay

Z dobrą książką zawsze łatwiej przetrwać trudny czas. A dla wielu Polaków w Holandii tegoroczne Boże Narodzenie, a potem Sylwester i Nowy Rok łatwe nie będą. Wielu z nas zrezygnowało z wyjazdu do kraju ze względu na epidemię. Chcemy więc Wam polecić coś dobrego do czytania.

Zapraszam Was do mojego świata książek. Boże Narodzenie, Sylwester i Nowy Rok, wszystkie te wolne dni to świetne momenty, żeby sięgnąć po lekturę. Po obfitym posiłku, długim spacerze może znajdziecie czas na czytanie.

Polecamy: Czytanie nie boli! Polecamy książki na 2019 rok

Książki, które Wam dzisiaj polecam, wybrałam spośród wielu innych przeczytanych w tym roku. Wszystkie pozycje są dostępne również w formacie e-book, a więc możecie je kupić w internetowych księgarniach nawet w święta i od razu przenieść na czytnik.

A zatem – kocyk, aromatyczna herbata i zaczynamy!

Stephen King – „Outsider”, Prószyński Media

W tej powieści amerykański mistrz literatury grozy i horroru daje popis swego talentu. To jedna z jego najlepszych i wciągających bez reszty książek. 650 stron pochłoniecie w ekspresowym tempie, bo oderwać się od lektury jest trudno i można zarwać noc.

Oto w parku miejskim dość sennego miasta znalezione zostaje ciało, zamordowanego z niesłychanym okrucieństwem, jedenastoletniego chłopca. Kiedy policja przybywa na miejsce i rozpoczyna przesłuchania naocznych świadków, wszyscy zgodnie twierdzą, że doskonale widzieli, kto zabił.

Znalezione na miejscu zbrodni odciski palców, a potem próbki DNA należą do jednego z najbardziej lubianych mieszkańców Flint City. Terry Maitland jest trenerem drużyny młodzieżowej, nauczycielem angielskiego, mężem i ojcem dwóch córek.

Polecamy: Jak tu można żyć? „Mój polski dom. Wakacje do Auschwitz” – literacki majstersztyk

Mężczyzna uparcie twierdzi, że to nie on zabił, ma również niepodważalne alibi na potwierdzenie swoich słów.

Rozpoczyna się drobiazgowe śledztwo. Ci, którzy go prowadzą, nawet nie wiedzą, jak niebezpieczną idą ścieżką. I do jakiej przerażającej tajemnicy dotrą na jej końcu.

Dominic Smith – „Ostatni obraz Sary de Vos”, Rebis

„Zachwycająca opowieść o miłości, stracie i zapierającym dech w piersiach arcydziele, lśniąca jak obrazy Vermeera” – napisał magazyn „Poeple” w swojej recenzji tej książki.

Przenosimy się do XVII-wiecznej Holandii. Sara de Vos, pierwsza malarka przyjęta do amsterdamskiej Gildii Świętego Łukasza, pod wpływem śmierci córki tworzy pejzaż – „Na skraju lasu”.

Nowy Jork, 1957 r. Marty de Groot, spadkobierca starej holenderskiej fortuny, pewnej nocy orientuje się, że w jego sypialni zamiast oryginału „Na skraju lasu” wisi falsyfikat. Co więcej, poznaje autorkę fałszywego obrazu – Australijkę Ellie, klepiącą biedę studentkę historii sztuki.

Sydney, 2000. Ellie, teraz już uznana historyczka sztuki, organizuje wystawę poświęconą malarkom holenderskiego Złotego Wieku. Na tej wystawie spotykają się oryginał i wykonana przez nią przed laty kopia „Na skraju lasu”.

Bestseller Dominica Smitha opowiada o zagadkach przeszłości wpływających na teraźniejszość. O tajemnicach, jakie skrywają ludzkie serca. To frapująca powieść nie tylko dla miłośników sztuki i suspensu. Poruszająca i wzruszająca historia rozgrywająca się na kilku planach czasowych.

Georgi Gospodinow – „Fizyka smutku”, Wydawnictwo Literackie

Dzięki tej powieści, bułgarski pisarz i poeta Georgi Gospodinow znalazł się w gronie najciekawszych współczesnych autorów europejskich. Zdecydowanie Wam polecam tę lekturę, zwłaszcza że literatura bułgarska jest Polakom prawie nieznana.

1925 rok. Dwunastoletni chłopiec po raz pierwszy sam trafia na jarmark. W spoconej dłoni trzyma piątaka, którego dał mu ojciec. Wszystkie pieniądze oddaje przy wejściu do jednego z namiotów, by zobaczyć stwora, którego naganiacz nazywa Minotaurem. Przez kolejnych sześć miesięcy chłopiec nie jest w stanie wykrztusić słowa…

Polecamy: Niderlandy oczyma Polaka, czyli presja depresji. Jakie są?

Tak zaczyna się historia przez którą – niczym mitycznym labiryntem – bohater prowadzi czytelnika, zmieniając czasy i perspektywy swojej opowieści. Dzieje wielopokoleniowej rodziny wpisują się w niej w losy Europy Środkowo-Wschodniej, a nad wszystkim metaforycznie unosi się postać greckiego Minotaura.

„Fizyka smutku” to książka niezwykła, ale oryginalność rzadko broni się sama – ważniejsza od samej niezwykłości jest prawdopodobnie jej wartość. Świadomie zrywa ona bowiem z całym dziedzictwem tradycyjnej powieści, aby dać czytelnikowi nowe doświadczenia bez nadmiernych udziwnień pustej formy” – pisze w swojej recenzji Bartosz Szczyżański.

Witold Szabłowski – „Jak nakarmić dyktatora”, W.A.B.

Dyktatury od kuchni. Dosłownie od kuchni, garnków, lokalnych targów i przyjęć. Dyktatorzy widziani oczami ich osobistych kucharzy.

„Co mogą powiedzieć o historii ci, którzy gotowali w jej kluczowych momentach? Co bulgotało w garnkach, kiedy ważyły się losy świata? (…) Co zjadł Saddam Husajn, gdy już wydał rozkaz, by zagazować dziesiątki tysięcy Kurdów? Nie rozbolał go potem brzuch?

A co jadł Pol Pot w czasie, gdy niemal dwa miliony Khmerów umierały z głodu? Co Fidel Castro, kiedy postawił świat na granicy wojny jądrowej? (…) Który wolał krwiste befsztyki, a który dobrze wysmażone? I wreszcie: czy jedzenie wpływało na ich politykę? A może któryś z kucharzy, korzystając z magii, jaka towarzyszy jedzeniu, też odegrał rolę w historii swego kraju?” (z opisu od wydawcy).

Powiem Wam – świetna książka. Bo każdy dyktator ma również swoje, można tak rzec, ludzkie oblicze. Szabłowski, poprzez rozmowy z osobistymi kucharzami, stara się odkryć tę „ludzką” stronę przywódców, którzy tyranizowali i mordowali swoje narody.

Co ciekawe – książka „Jak nakarmić dyktatora” została przetłumaczona na język niderlandzki.

Wojciech Tochman – „Dzisiaj narysujemy śmierć”, Wydawnictwo Literackie

To niewątpliwie jeden z największych polskich reportażystów. Nie oszczędza w tym, co opisuje – ani czytelnika, ani siebie. I taka też jest książka Tochmana o tym, co wydarzyło się w Rwandzie w 1994 r. oraz o konsekwencjach tych wydarzeń dla Zachodu.

Afryka, Rwanda, 6 kwietnia 1994 roku. W kraju od dziesięcioleci podzielonym między dwie wrogie sobie grupy – Tutsi i Hutu – w katastrofie lotniczej ginie głowa państwa. Wśród Hutu interpretacja jest tylko jedna: stoją za tym Tutsi.

W kilka godzin po śmierci prezydenta otwiera się jeden z najbardziej krwawych rozdziałów historii najnowszej – ludobójstwo, w którym w ciągu stu dni zamordowano milion osób.
Masakrze nie zapobiegła ani misja pokojowa Organizacji Narodów Zjednoczonych, ani silnie tam obecny Kościół Katolicki. Świat nie interweniował.

Ci, którzy przeżyli, do dziś próbują uporać się z traumą.

Wojciech Tochman wraca do Rwandy, by zrozumieć, jak po tym, co się tam stało życie razem jest w ogóle możliwe. Rozmawia z ocalałymi, z katami i świadkami. „Dzisiaj narysujemy śmierć” to przejmujące świadectwo tych spotkań, z którego nieuchronnie wyłania się pytanie: czy wszyscy jesteśmy ubrudzeni tamtą krwią?

„Boli. «Dzisiaj narysujemy śmierć» chwyta czytelnika za gardło i w żelaznym uścisku prowadzi do ostatniej strony. Nie odwracaj oczu, patrz: taki jest człowiek” – napisała recenzentka „Gazety Wyborczej” o książce Tochmana.

Są takie lektury, które zmuszają czytelnika do odpowiedzi samemu sobie na fundamentalne pytania. I taka jest również książki tego wybitnego reportażysty.