Tę książkę szczególnie warto przeczytać, gdy już jesteśmy kilka lat w Holandii. Mamy jakieś własne doświadczenia. Możemy porównać. Marek Orzechowski napisał „Presję depresji” chyba właśnie dla nas. Pokazał nam jego Niderlandy. Czy są takie jak twoje i moje? Jakie właściwie są?
Zjeździł ten kraj wzdłuż i wszerz. Poznał język i ludzi. Napisał „Presję depresji” – książkę wyjątkową, którą mogę polecić każdemu, ale przede wszystkim tym, którzy w Holandii mieszkają dopiero kilka lat.
Łatwo sobie wyobrazić tę scenę – mały chłopiec siedzi na kolanach dziadka i ogląda znaczki zebrane w klaserze. Dziadek wskazuje jeden z nich i mówi zadowolony: patrz, nareszcie mam swoje Niderlandy!
Polecamy artykuły z kategorii Wolny czas
Od tego momentu zaczęły się Marka Orzechowskiego poszukiwania i jego Niderlandów. Robił to konsekwentnie. Przez wiele lat, w dorosłych już życiu, był korespondentem Telewizji Polskiej w Brukseli. Relacjonował wydarzenia również z Holandii.
Twarda miłość
Marek Orzechowski kocha Holandię i Holendrów. Nie ulega to dla mnie wątpliwości. Kocha ich jednak twardą miłością. Brak mu ślepego miłosnego zapału, charakterystycznego dla wielu „nowych Holendrów” – ludzi pragnących tak bardzo wtopić się w to społeczeństwo, że nie dopuszczających słowa krytyki pod jego adresem.
Autor „Presji depresji” zaprasza czytelników do Holandii takiej, jaka ona jest. Ze wspaniałą historią, imponującym Złotym Wiekiem (rozdział „Co dzień arcydzieło” i zaniemówicie ze zdumienia!), nieustępliwą, cierpliwą walką o okiełznanie wody, która w tym kraju jest wszędzie. Do świata zdeklarowanych ateistów, w których mentalności pozostało tak wiele cech dominującego kiedyś w tej części Europy kalwinizmu.
Z drugiej strony postawa Holendrów podczas II wojny światowej, która szczególnie dla Polaka jest trudna do zaakceptowania. Chęć oceniania tej postawy jest przemożna. Orzechowski próbuje ją zrozumieć, ale nie usprawiedliwiać, czy tłumaczyć.
Polecamy: Groningen – dlaczego warto, żebyś odwiedził to miasto?
Kiedy dziś podziwiamy nienaruszone od wieków piękno architektury Amsterdamu, Haarlemu czy Utrechtu, kompletne, a nie zdziesiątkowane zbiory w muzeach, to nie sposób nie zgodzić się z autorem „Presji depresji” – pragmatyzm Holendrów, ich racjonalna „ochrona narodowej substancji”, jak współcześnie mówimy, choć mało spektakularna, była efektywna. Z jej efektów i my korzystamy.
Afsluitdijk – kwintesencja holenderskości
– Jedź na zaporę Afsluitdijk, zatrzymaj się tam, wyjdź samochodu i popatrz na obie jej strony – słodkowodną i słonowodną. Wtedy naprawdę zrozumiesz, czym jest Holandia – radzi Orzechowski.
I dobrze radzi. Bo jeśli nie jesteśmy w stanie zrozumieć, co to za ludzie, którzy za miejsce do życia przed setkami lat wybrali mokradła, rozlewiska rzek i ciągłe zagrożenie ze strony Morza Północnego, dlaczego są tacy, jacy są, to stojąc na Afsluitdijk będzie nam łatwiej to pojąć.
„Pan Bóg stworzył świat, a Holendrzy Holandię” – mówi stare niderlandzkie przysłowie. I tak jest. Ten kraj w całości zbudował człowiek w zmaganiach z wodą. I jak na razie człowiek z wodą wygrywa, bo się umiał z nią zaprzyjaźnić. To ma jednak swoją cenę.
Polecamy: Scheveningen – najsłynniejsza holenderska plaża ma 200 lat! Sprawdź program
Jak woda pracuje na korzyść Holendrów? – o tym opowiada Orzechowski w swojej książce. I opowiada to w fascynujący sposób, przytaczając historie, których próżno szukać w innej literaturze faktu, a po naukowe opracowania sięgamy przecież z rzadka.
Presja depresji, czyli żyj i daj żyć innym
Jeśli żyjesz ciągle pod presją depresji, na której leży twój malutki kraj, to warunkiem koniecznym do przetrwania jest umiejętność współpracy (sam wody nie powstrzymasz) i opanowanie emocji (napędzany emocjami działasz irracjonalnie).
Orzechowski, zauważając te cechy Holendrów, tłumaczy nam – emocjonalnym Polakom wychowanym na romantyzmie – dlaczego mieszkańcy Niderlandów nie mogli być inni.
Pokazuje nam także kilka innych ich cech. Upór w dążeniu do celu, bez względu na przeszkody. Kult pracy i potrzebę bycia użytecznym. Niechęć do afiszowania się ze swoim stanem posiadania. Zasadę – żyj i daj żyć innym – stosowaną w praktyce.
Powiada Orzechowski, że Holendrzy są skąpi do bólu i z tego też zna ich świat. Że na przyjęcie idziesz najedzony, bo inaczej cały wieczór przesiedzisz głodny. Jeśli macie swoje doświadczenia w tej sprawie, możecie się zgodzić lub polemizować z autorem.
Dowiecie się też, dlaczego warto, a nawet należy być w tym kraju gezellig. Bez tego nie ma mowy o holenderskości. Dlaczego?
Poznaj, a zrozumiesz
Na ponad 400 stronach książki Orzechowski w fascynujący i pełen poczucia humoru sposób opowiada o historii Niderlandów, ich okresach świetności oraz tych ciemniejszych, np. związanych z zamorskimi koloniami.
O tym, dlaczego Holendrzy tak chętnie podróżują (od wieków) i skąd się u nich wzięło powiedzenie „Oranje boven”. O filozofii życia, pracy, odnoszeniu się do przyjezdnych. O tulipanach, wiatrakach, serach oraz, a jakże, o stosunku do seksu i narkotyków. O trudnym, gardłowym języku, który najlepiej nam idzie, gdy mamy potężną chrypę.
Na kartach „Presji depresji” znalazła się również historia, której bohaterką jest red. naczelna portalu Polonia.nl – Małgorzata Bos-Karczewska. W jakich okolicznościach autor książki ją spotkał, do kogo mówiła po… czesku i co to miało wspólnego z pewnym bardzo znanym Polakiem.
Chcecie się tego dowiedzieć? Przeczytajcie „Presję depresji”, jest w niej wiele niezwyczajnych historii. Zrozumienie źródeł ułatwi akceptację Kikkerlandje – Żabiego Kraju, jak czasami nazywana jest Holandia.
Nazwa pochodzi od słowa opkikker, poprawiacza humoru, np. jakiegoś napoju energetyzującego lub produktu z… coffee shopu. Na takich produktach zobaczymy często, pisze Orzechowski, rysunek uśmiechniętej żaby – kikker. Stąd już tylko krok do Kikkerlandje – ciepłego i nieco dwuznacznego określenia Niderlandów – kraju wody i mokradeł, którego chętnie używają sami Holendrzy.
Dzięki książce poznacie jeszcze wielu innych stron krainy, w której żyjecie i ludzi, wśród których mieszkacie. Zachęcam do lektury!
Fot. archiwum redakcji