Zdj. Gerd Altmann z Pixabay

Specjalne aplikacje na smartfony mogą być ważnym narzędziem do kontrolowania epidemii koronawirusa. Jednakże wzbudzają w Holandii także ogromne wątpliwości. Chodzi o prywatność, dane wrażliwe, prawa podstawowe obywateli i bezpieczeństwo państwa. W demokratycznym kraju to fundamentalne pytania.

Holenderski rząd zaprosił firmy informatyczne do opracowania aplikacji, które ułatwiłyby kontrolowanie epidemii koronawirusa. Chciał mieć aplikacje koronowe szybko. Najlepiej do 28 kwietnia 2020 r.

Czytaj więcej tekstów o epidemii w Holandii w naszej rubryce Koronawirus

Tego typu narzędzie byłoby bardzo przydatne, ale zanim się pojawiło, już wzbudziło poważne dylematy prawne i etyczne. Takie pytania muszą rodzić się w demokratycznym państwie prawa.

Jaki typ aplikacji?

Chodzi o dwa rodzaje aplikacji:

1. Takie, dzięki którym będzie można ustalić kontakty osobiste osoby zakażonej. W ten sposób ludzie narażeni na infekcję mogliby, dla dobra własnego i innych, poddać się kwarantannie;
2. Takie, które ułatwią osobie już chorującej kontakt z lekarzem rodzinnym i innymi instytucjami służby zdrowia.

Na wezwanie holenderskiego Ministerstwa Zdrowia odpowiedziało wiele firm piszących oprogramowania do takich aplikacji. Głębszemu sprawdzeniu poddano siedem z kilkudziesięciu zgłoszonych.

Służby ostrzegają rząd

Jak podaje NOS (Nederlandse Omroep Stichting), służby bezpieczeństwa państwa jeszcze przed prezentacją wspomnianych aplikacji ostrzegały rząd, że mogą one naruszać szereg praw obywatelskich demokratycznego kraju, jak również bezpieczeństwo państwa.

Polecamy: Koronakryzys. Niemcy przedłużają kontrole graniczne do 4 maja. Zasady tranzytu z i do Holandii bez zmian. Jakie to warunki?

Mowa bowiem o tzw. danych wrażliwych mieszkańców Holandii, do których m.in. należą wszystkie informacje medyczne.

O co konkretnie chodzi?

  • O zwrócenie uwagi, jaki kraj stoi za twórcami aplikacji koronowych. Kto (jakie państwo lub organizacja) będzie miał dostęp do prywatnych danych mieszkańców Holandii?
  • Czy informacje o obywatelach zbierane przez aplikacje, będą właściwie zabezpieczone przez atakiem hakerskim?
  • W jaki sposób i gdzie informacje te będą przechowywane?
  • Kto konkretnie będzie miał do nich dostęp?
  • W jaki sposób pośpiech przy tworzeniu aplikacji koronowych może przełożyć się na ich niedopracowanie (luki w systemie), generujące niebezpieczeństwo wycieku danych.

Eksperci też bardzo krytyczni

Już po prezentacji 7 aplikacji, które przeszły wstępną weryfikację, eksperci od bezpieczeństwa w sieci i prawnicy nie pozostawili na nich suchej nitki.

Stwierdzono, że niektóre z aplikacji naruszają prawo do prywatności obywateli. Odpowiednik w Polsce to tzw. RODO. Jedna aplikacja zbierała np. takie dane użytkownika, jak imię, nazwisko, adresy e-mail i hasła do różnych stron internetowych.

Polecamy: „Żyję jak w transie. Robię wszystko, co w mojej mocy” – młody lekarz ze szpitala Bernhoven w epicentrum pandemii koronawirusa w Holandii. [Wywiad]

W sześciu projektach znaleziono luki w zabezpieczeniach, co umożliwia atak hakerski i kradzież informacji.

Przesyłanie danych wrażliwych z aplikacji do bazy informacyjnej nie było bezpieczne. Ich wyciek groził w każdej chwili.

Bezpieczeństwo nie za każdą cenę

Holenderski minister ds. zdrowia publicznego wraz ekspertami medycznymi, prawnikami i etykami, stoi teraz przed nie lada wyzwaniem. Wynika ono z faktu, iż Holandia jest demokratycznym państwem przestrzegającym praw obywateli.

Lepsza kontrola epidemii koronawirusa za pomocą aplikacji na smartfony nie może tymczasem naruszać takich zasad, jak:

  • prawo do zachowania prywatności mieszkańców Holandii;
  • bezpieczeństwo ich danych osobowych, w tym danych wrażliwych (np. stan zdrowia);
  • gwarancja praw wynikających z Karty praw podstawowych UE, w tym m.in. prawo do ochrony ludzkiej godności, do wolności i bezpieczeństwa osobistego, do informacji;
  • bezpieczeństwo narodowe (pisaliśmy o tym wyżej).

Chodzi również o to, żeby pracodawcy nie wymagali od swoich pracowników lub klientów zainstalowania takiej aplikacji koronowej, grożąc im konsekwencjami w razie odmowy (np. zwolnienie lub niewykonanie usługi).

W tym celu zostanie najprawdopodobniej wprowadzony oficjalny zakaz takich praktyk, o czym już mówi ministerstwo zdrowia.

Przy pracy nad aplikacjami koronowymi zostały zaangażowane więc nie tylko firmy informatyczne, ale także:

  • Holenderski Urząd Ochrony Danych (Autoriteit Persoonsgegevens)
  • Rada Praw Człowieka (College voor de Rechten van de Mens)
  • Narodowe Centrum Bezpieczeństwa Cyfrowego (Nationaal Cyber Security Centrum)
  • Krajowy Koordynator ds. Bezpieczeństwa i Zwalczania Terroryzmu (Nationaal Coördinator Terrorismebestrijding en Veiligheid)

Wyzwanie dla państwa prawa

Jak widać na przykładzie tej sprawy, opracowanie aplikacji, która w jakiś sposób musi śledzić obywateli, z zasadami demokratycznego państwa przestrzegającego praw jego mieszkańców, jest wielce skomplikowane.

W Polsce, jak się wydaje, takie dylematy nie miały miejsca, bo koronowa aplikacja już powstała i działa. Polacy przyjeżdżający w tej chwili do kraju muszą się poddać obowiązkowej 14-dniowej kwarantannie.

Sprawdzeniu, czy osoby takie faktycznie przestrzegają tego obowiązku, służy aplikacja o nazwie „Kwarantanna domowa”. Więcej o aplikacji i zasadach jej działania pod tym linkiem