Samobójstwa, masowe bankructwa, gospodarka w ruinie. Cebulki bezwartościowe. Mowa o tulipomanii w XVII-wiecznych Niderlandach. Ta wersja tego epizodu okazuje się być mitem, przynajmniej w dużym stopniu. Wiesz, jak tulipanowa gorączka ogarnęła Niderlandy?
Tulipomania, znana jako „tulipanowa gorączka”, która ogarnęła Niderlandy w latach 30. ich Złotego Wieku (XVII stulecie), jest bodaj najbardziej znaną i najchętniej opowiadaną historią z życia Holendrów. Napisano o tym liczne książki, jak kryminał „Tulipanowy wirus” Danielle Hermansa, i nakręcono filmy, jak „Tulip Fever” z 2017 r.
Wokół tulipomanii krąży wiele legend i barwnych anegdot, np. o tym, że jedna cebula tych kwiatów była sprzedawana 10 razy w ciągu dnia. A wiecie, jak doszło do powstania tych legend?
Polecamy: Co warto wiedzieć o tulipanach w kraju tulipanów?
Moda na tulipany
Tulipany, które pochodzą z Turcji, były na początku XVII wieku na rynku holenderskim prawdziwym egzotycznym towarem luksusowym, który należał do szczególnie pożądanych. Dlaczego?
W tamtym czasie mieszkańcy Republiki Zjednoczonych Prowincji (tak się wówczas nazywały Niderlandy), głównie żyjący w miastach, byli zamożni. Niderlandy wzbogaciły się na handlu morskim z Indiami Wschodnimi. Nie każdy mógł kupować obrazy największych mistrzów pędzla, albo zbierać egzotyczne morskie muszle.
Pojawienie się egzotycznych tulipanów i ich rosnąca popularność sprawiły, że wielu Holendrów zapragnęło mieć ten symbol wysokiego statusu.
Wśród bogatych zapanowała moda na ogrody i na tulipany. Etyka kalwińska, co prawda, zabraniała obnoszenia się z bogactwem, lecz piękny ogród lub park uważano za dowód zaklętej w naturze potęgi Boga.
Szlachta i zamożne mieszczaństwo chętnie ozdabiały swoje domy i posiadłości ziemskie różnokolorowymi tulipanami. Im bardziej fantazyjne miały wzory, tym bardziej ich cena rosła.
Ogrodnicy łączyli gatunki, tworzyli wyszukane nazwy, a bogaci kupcy wynajmowali najlepszych malarzy, by uwieczniali rzadkie okazy tulipanów na płótnach.
Mania i kryzys
Tulipanowy biznes kwitł, ale pewnym momencie po 1630 r. przerodził się w szaleństwo. Do gry wkroczyli XVII-wieczni spekulanci.
Nie kupowano cebulek, by ozdobić nimi ogrody, nie cebulki stały się intratną inwestycją finansową. Ceny cebulek zaczęły szybować do góry, wciąż znajdowali się jednak kupcy, którzy liczyli na wielkie kokosy.
Szkopuł w tym, że tulipan od jesieni do czerwca spoczywa w ziemi. Sprytni holenderscy handlarze cebulkami, tzw. floristen, znaleźli na to rozwiązanie.
W 1635 r. handlowano już nie samymi cebulkami a dokumentami, certyfikatami własności, które uprawniały do kupna cebulek latem. Były to instrumenty finansowe – kontrakty terminowe (już znane w Niderlandach od 1610 r. – momentu powstania giełdy w Amsterdamie).
Ponoszono wielkie ryzyko, bo nie wiadomo było, czy z cebulki wyrośnie zakupiony na papierze tulipan. Handlowano nimi nie na giełdzie w Amsterdamie, ale w tawernach i kościołach w miastach Alkmaar, Haarlem, Utrecht, Haga, Rotterdam, Lejda, Gouda.
Na tym obrazie „Satryra na tulipomanię” widzimy małpy ubrane w mieszczańskie szaty, pochłonięte handlem cebulami tulipanów. Liczą, spisują, ważą, targują się. Tymczasem jedna z małp… siusia na cebule tulipanów, inna zaś właśnie składana jest do grobu. To sarkastyczny komentarz malarza do gorączki, która ogarnęła Niderlandy, którą dzisiaj nazywamy tulipomanią.
Handel wiatrem
Rynek ten nie był regulowany, jakość cebulek nikogo nie interesowała, chodziło wyłącznie o zysk. Ceny szybowały, a na zakup brano nierzadko ogromne kredyty. Łańcuch spekulantów wierzących w nieustanny wzrost cen wciąż się wydłużał. Gorączką szybkiego wzbogacenia się ogarnęła zwykłych tkaczy, szewców, ludzi rzemiosła.
Był to handel wiatrem (windhandel) – inwestor miał w ręku dokument, a raczej tylko wiatr.
Napisano więc idealny scenariusz kryzysu finansowego. W tamtych czasach tego pojęcia nie znano, wielu uważało, że na ich oczach kwitnie tulipanowe szaleństwo.
Tulipomania osiągnęła zenit tylko w ciągu dwóch miesięcy, tj. grudniu 1636 r. i stycznia 1637 r. – pisze historyk Mike Dash w książce „Tulipomania” *.
Polecamy: Gdzie w Holandii szukać kwitnących pól tulipanów?
Najbardziej cenny okaz – Semper Augustus (na zdjęciu) – poszybował w styczniu do 10 tys. florenów za cebulkę. W dwumilionowych Niderlandach było w okresie szczytowym ok. 5 tysięcy hodowców i handlarzy tulipanów – szacuje Dash.
Spektakularny krach
Lata tulipanowej gorączki (1636-1637) przeszły do historii jako pierwsza bańka spekulacyjna w skali świata. Rynek na tulipany 3 lutego 1637 r. nieomalże z dnia na dzień się załamał i bańka prysła.
Doszło do spektakularnego załamania rynku – wiara w wzrost cen wyparowała, zaufanie spadło do zera. Dlatego, według Mike Dasha, ten krach był bardziej spektakularny niż kryzys na Wall Street w 1929 r.
Oczywiście, szukano winnych kryzysu, krążyły teorie spiskowe, piętnowano tych co zbankrutowali (za chciwość), a także Żydów (za udzielanie kredytów) i niepopularnych menonitów (bo jako pacyfiści nie chcieli walczyć z Hiszpanami).
Mit wielkiej katastrofy
Z mitem wielkiego gospodarczego kryzysu, jaki miał rzekomo pogrążyć Niderlandy w następstwie tulipomanii, rozprawia się amerykańska historyczka Anne Goldgar **.
Twierdzi, że ten bardzo atrakcyjny mit z tragedią w tle powstał za sprawą jednej książki z połowy XIX wieku, następnie był reprodukowany przez autorów powieści i filmów, do dnia dzisiejszego włącznie.
Jej badania źródłowe, prowadzone w archiwach w Holandii, zaprzeczają temu mitowi. Handel ograniczał się do wąskiej grupy ludzi, kontrakty terminowe ograniczyły zakres strat i nie było masowych bankructw.
To, że kryzys tulipanowy nie pogrążył jednak Holandii w recesji, to także zasługa holenderskiego pragmatyzmu. By uniknąć chaosu, wierzyciele i dłużnicy poszli na kompromis, zobowiązania zostały umorzone za niską rekompensatą.
Faktem jest, że gorączka tulipanowa zrujnowała znanego malarza Van Goyena, ale dzięki temu wrócił – po 3 latach spekulacji – do malowania. Zmarł w 1656 r. z długiem 900 florenów.
Zaufanie najważniejsze
Gorączką tulipanowa podkopała zaufanie, ale nie zniszczyła gospodarki. Był to raczej kryzys społeczny.
Czytaj także: Od 400 lat Holandia odnosi wielki sukces w skali światowej. I co dalej?
Handel cebulkami trwa do dzisiaj, Holandia jest największym eksporterem cebulek kwiatowych na świecie. Wyciągnięto wnioski: zaufanie odbudowano wprowadzając nowe instytucje, konsultacje i regulacje prawne.
* Mike Dash „Tulipomania. The Story of the World’s Most Coveted Flower and the Extraordinary Passions it Aroused”, Victor Golancz, London 1999
** Anne Goldgar “Tulipmania. Money. Honor, and Knowledge in the Dutch Golden Age”, University of Chicago Press, 2007
Zdjęcie główne z archiwum redakcji Polonia.nl