Na fali kryzysu rośnie strach przed przybyszami z nowych państw UE – pisze z Hagi Małgorzata Bos-Karczewska
Dziennik Gazeta Prawna 12-9-2013
Tak zwany polski scenariusz służy holenderskim politykom jako straszak przed planowanym na 2014 r. otwarciem rynków pracy dla obywateli Bułgarii i Rumunii.
W 2007 r. rząd przewidywał, że do Niderlandów przyjedzie najwyżej 10 tys. polskich imigrantów. Przybyło nas 17 razy więcej. I dzisiaj strach przed tanią siłą roboczą ze Wschodu dawno nie był tutaj tak silny.
W poniedziałek (9 września 2013 r.) wicepremier Holandii Lodewijk Asscher we współpracy z kilkoma samorządami zorganizował w Hadze konferencję, podczas której urzędnicy i eksperci debatowali, jak poradzić sobie z zalewem szukających pracy przyjezdnych z Bułgarii i Rumunii. Asscher, choć reprezentuje centrową Partię Pracy, dał się poznać jako orędownik ograniczenia swobody zatrudnienia w UE.
– Kraj jest wciągany w spiralę (imigracji – red.), która burzy harmonię i obniża poziom społeczny Holandii – mówił podczas konferencji wicepremier Asscher. – Nie czekamy tu na źle wykształconych nowych imigrantów, którzy chwilę popracują, a potem stracą pracę i zaczną brać zasiłki – dodawał Hamit Karakus z ratusza w Rotterdamie. Przekaz był jednoznaczny: nisko opłacani przybysze dezorganizują społeczności lokalne, odbierają pracę słabiej wykształconym Holendrom i szybko żądają zasiłków.
Strach przed obcymi
– W Europie nie ma dziś równie ksenofobicznego kraju jak Holandia – komentowała dla dziennika „Trouw” szefowa resortu pracy Rumunii Mariana Câmpeanu, obecna na szczycie w Hadze razem z wiceminister pracy Bułgarii Rosicą Jankową. Z badań przeprowadzonych na zlecenie prowadzącej w sondażach skrajnej Partii na rzecz Wolności (PVV) wynika, że 81 proc. Holendrów nie chce otwarcia rynku pracy dla obywateli obu państw, a 73 proc. uważa, że gdy do tego dojdzie, zwiększy się liczba kradzieży i rozbojów. PVV zasłynęła uruchomieniem w 2012 r. strony, na której Holendrzy mieli zgłaszać m.in. przypadki odbierania im pracy przez Polaków.
Kryzys nasila strach przed obcymi. Dyrektor Stowarzyszenia Agencji Pracy Tymczasowej (ABU) Jurriën Koops powiedział DGP, że jedynie 4 proc. członków ABU planuje werbowanie do pracy Bułgarów i Rumunów. Recesja i urosłe do rekordowego poziomu 8,7 proc. bezrobocie sprawiły, że pracodawcy stali się bardziej wybredni w przyjmowaniu pracowników tymczasowych. – Holenderski pracodawca woli zatrudnić osobę z kraju, który zna, i z którym miał już do czynienia – nie ukrywa Koops. W rezultacie pracodawcy coraz liczniej angażują bezrobotnych z Hiszpanii, Portugalii czy byłej NRD. Z kolei liczba polskich pracowników powoli maleje.
Oficjalnie holenderscy politycy powołują się jednak na hasła ochrony gorzej wykształconych obywateli Holandii przed tańszą konkurencją z Europy Wschodniej (określanej tu jako dumping społeczny), a nawet przestrzegania praw przybyszy z nowych państw UE.
– Musimy zwalczać nieuczciwych pracodawców, którzy zatrudniają migrantów po zaniżonych stawkach, oraz lepiej informować ich o prawach i obowiązkach – mówi Lodewijk Asscher w rozmowie z DGP.
Jurriën Koops apeluje tymczasem, by nie zrzucać na imigrantów odpowiedzialności za złe funkcjonowanie holenderskiego prawa pracy, a ministrowi radzi skuteczniejszą walkę z nieuczciwymi agencjami.
Autor: Małgorzata Bos-Karczewska
Artykuł opublikowany w Dziennik Gazeta Prawna 12.09.2013, i na forsal.pl
Opublikowane na portalu Polonia.NL 12.09.2013
– Wydawca portalu: STEP – Stowarzyszenie Ekspertów Polskich w Holandii. Czytaj o nas
Odwiedź nas w sieci:
Facebook – bądź na bieżąco, komentuj nasze wpisy
Twitter – śledź nas na Twitterze
Lubisz nas? Kliknij ikonę Facebook w prawym górnym rogu strony