“Ryzykownie jest mówić po polsku” – Małgorzata Bos-Karczewska
(De Volkskrant 14.02.2012)

Drodzy Holendrzy!
Przepraszam, że przeszkadzam, ale tym listem naprawdę nie chcę Wam zatruwać życia. Dosyć jest już kłopotów z pijącymi Polakami, którzy pomieszkują w przepełnionych domkach letniskowych i na polach kempingowych.

Tych kłopotów nie da się ukryć. Jeśli w pobliżu mojego miejsca zamieszkania jakaś agencja pośrednictwa pracy wykupiłaby dom mieszkalny, aby zapewnić zakwaterowanie tymczasowym migrantom zarobkowym, którzy hałasują i nie potrafią się odpowiednio zachować, również nie byłabym szczęśliwa.

Sedno w tym, że z tego typu lokalnym problemem często nic siȩ nie robi. O problemach się tylko rozmawia, wszystko pozostawia się na łasce losu. Dlatego trudno się dziwić, że następuje eskalacja emocji, najpierw na poziomie lokalnym,aby później sprawa urosła do rangi krajowego problemu. W międzyczasie, jak wykazało badanie opinii publicznej biura Motivaction, większość Holendrów ma negatywne zdanie na temat Polaków.

Polacy coraz częściej Holendrom podpadają. Odmawia im się wstępu do dyskotek, nawet wynajęcia mieszkania. Pomiędzy Holendrami a Polakami – również tymi, którzy mieszkają tu od lat – zaczyna wyrastać szklana ściana.

Holenderska policja nie wysila się zbytnio, aby zgłoszenia Polaków traktować poważnie.

Pewna Polka wyznała mi, że w Uithoorn (miejscowość pod Amsterdamem – przyp. tłum.) prześladuje ją pewien Holender. W zeszłym roku mężczyzna ten spoliczkował ją. Potem krążył w pobliżu jej domu. Od tamtego czasu włamano się do jej mieszkania i dwukrotnie przebito opony w jej samochodzie. Policja poprosiła ją, aby samodzielnie zdobyła adres zamieszkania owego mężczyzny. Polka nie czuje siȩ bezpiecznie.

Wielu Polaków nie śmie już mówić po polsku w miejscach publicznych, obawiając się negatywnych reakcji. Nawet mi się to przytrafiło, po raz pierwszy w ciągu 31 lat odkąd mieszkam w Holandii. W zeszłym roku, w kawiarni przy zamku De Haar (Haarzuilens pod Utrechtem), podczas lunchu z moją polską przyjaciółką, zostałyśmy przez kelnerkę posądzone o kradzież łyżeczki do kawy machiatto. Uprzedzenia szybko się rozchodzą.

Wirus anty-imigrancki rozprzestrzenił się już na szersze warstwy społeczeństwa Holandii. Nawet dzieci są już nim zainfekowane. Inna z kolei Polka opowiedziała mi jak to niedawno, na placu zabaw w Amsterdamie, wyzwał ją ośmiolatek (!) – mówiąc – „You shit!” – bo mówiła do swojego synka po polsku. Zwracając uwagę Holenderce, matce chłopca, usłyszała, że to jej własna wina i że powinna mówić po niderlandzku. No i oczywiście, że Polacy kradną Holendrom pracę.

Czy tak ma wyglądać społeczeństwo, w którym chcemy żyć? Premier Rutte nie chce wypowiadać się na temat strony internetowej Partii na rzecz Wolności (PVV) umożliwiającej składanie skarg na Polaków.

Apeluję do Pana Premierze Rutte, aby wziął Pan na siebie odpowiedzialność i nie dopuścił, aby ‘kłopotliwe’ lokalne problemy przeradzały się w ogólnokrajową nagonkȩ przeciwko konkretnym grupom ludności. Panie Rutte, jest Pan premierem tego kraju i wszystkich, którzy w nim mieszkają. Ma Pan obowiązek dbać o interesy również nie-Holendrów, którzy poprzez czy to pracę, czy w inny sposób, wnoszą korzyści dla holenderskiego społeczeństwa. Liczę na Pana.

Małgorzata Bos-Karczewska – redaktor naczelna Polonia.nl, portalu Polonii holenderskiej

Czekamy na Wasze reakcje info@polonia.nl; opublikujemy je!
Pisz krótko (i poprawnie), podaj nazwisko (opublikujemy, jeśli chcesz podamy tylko Twoje imię).

Opublikowane na portalu Polonia.NL 22.02.2012
– Wydawca portalu: STEP – Stowarzyszenie Ekspertów Polskich w Holandii. Czytaj o nas

Odwiedź nas w sieci:

Facebookbądź na bieżąco, komentuj nasze wpisy
Twitterśledź nas na Twitterze
Lubisz nas? Kliknij ikonę Facebook w prawym górnym rogu strony