Nie mieli płacone, byli zastraszani wysokimi karami, grożono im deportacją do Polski. Sprawą trzydziestu Ukraińców pracujących w jednej ze szklarni Westlandu zajął się związek zawodowy CNV. Media opisały ten rażący przypadek wyzysku w Holandii przez polską agencję.
Wpierw przybyli do Polski. Zarobek znaleźli poprzez Janpol, po czym podpisali z tą agencją pracy tymczasowej umowy o delegowaniu do pracy w Holandii. Zatrudniono ich w szklarni w Westlandzie.
Na początku czerwca dramatyczna sytuacja, w której w Westlandzie znajdowali się pracownicy z Ukrainy ujrzała światło dzienne.
Do akcji wkroczył związek zawodowy CNV. Związkowiec Henry Stroek skontaktował się z Ukraińcami, wysłuchał ich skargi, miał wgląd w kontrakty i podpisane dokumenty.
Pomoc humanitarna
Sytuacja była w ocenie związkowca kryzysowa, kobiety te wręcz wymagały pomocy humanitarnej – mówił Stroek ma łamach gazety Trouw.
Firma Janpol im nie płaciła, nie miały z czego żyć, bo pierwsza wypłata miała mieć miejsce dopiero 20 czerwca, tj. po 6 tygodniach pracy, tłumaczył Stroek.
„Niewolnicze” umowy
Związkowiec mówił o „wurgcontracten”, w wolnym tłumaczeniu to „niewolnicze” umowy.
Kobiety były zastraszane przez Janpol, za naruszenie regulaminu groziła im grzywna lub deportacja do Polski.
Zabronione im było kontaktować się z pracownikami holenderskiej firmy, gdzie pracowały, zwłaszcza na tematy dotyczące zatrudnienia, a kara wynosiła 500 euro – mówił holenderskim dziennikarzom Stroek.
Zawrzało i exit Janpol
W czwartek 2 czerwca zawrzało. Dramatyczną sytuację Ukraińców w szklarni w Westlandu opisała prasa. O niej relacjonował dziennik telewizyjny RTL Nieuws, dziennikarze rozmawiali z poszkodowanymi Ukrainkami.
O tym rażącym przypadku wyzysku poinformowane zostały prawie wszystkie instancje, jak ministerstwo Spraw Socjalnych, gmina Westland po Inspekcję Pracy i policję.
W efekcie szklarnia Vreugdenhil Bulbs & Plants z ’s-Gravenzande zakończyła współpracę z agencją Janpol.
W komunikacie prasowym dyrektor Jochem Vreugdenhil stwierdził:
„Zapoznaliśmy się w umowami, okazało się, że umowy agencji Janpol podpisane z pracownikami ukraińskimi i polskimi nie są rzeczywiście w porządku. Dlatego zaprzestaliśmy współpracy z agencją Janpol ze skutkiem natychmiastowym”.
Ukraińcy pozostali w tej szklarni. Są teraz zatrudniani przez holenderskie uitzendbureau Tradiro. Otrzymali umowy na okres pół roku.
Minister wyjaśnia
Minister Spraw Socjalnych musiała złożyć w parlamencie wyjaśnienia. Solą w oku posła Barta Van Kent (z Partii Socjalistów) była rola holenderskiej szklarni, w której pracowały Ukrainki.
Minister Van Gennip podkreśliła, że pracodawca użytkownik (ten u którego pracownicy tymczasowi są faktycznie zatrudnieni) ponosi również odpowiedzialność.
„Przecież to ci ludzie dla nich pracują, mogą zapewnić w firmie otwartą kulturę, w której ludzie mogą wypowiadać się i być wysłuchiwani. Mogą rozmawiać z pracownikami lub pracownikami tymczasowymi i zwracać szczególną uwagę na wynagrodzenie i ich zakwaterowanie. Mogą również sprawdzić, czy agencja pracy, z którą współpracują, jest powiązana ze stowarzyszeniem branżowym”.
To ludzie, nie worek ziemniaków
Dziennikarz gazety AD poprosił minister Spraw Socjalnych Karien van Gennip (z partii CDA) o skomentowanie rażącego przypadku wyzysku Ukraińców w Westlandzie.
„To nie powinno być możliwe, ani być dozwolone. Jest to niegodne Holandii. Osoby, które przyjeżdżają tu do pracy zasługują na takie samo traktowanie jak Holendrzy. To ludzie tacy jak pan i ja. Pracodawcy ponoszą odpowiedzialność, prawnie i moralnie. Mówimy o ludziach, a nie o worku ziemniaków czy czymkolwiek. Ci ludzie powinni mieć możliwość pójścia do lekarza, być przyzwoicie zakwaterowanym”.
Wywiad ukazał się 14 czerwca w gazecie AD. Wyzysk Ukrainek wciąż rezonuje w holenderskiej prasie, tak duże jest oburzenie na wyzysk i złe traktowanie tutaj zatrudnionych zagranicznych pracowników wykonujących niewykwalifikowaną pracę.
A w Polsce….
Sytuacja Ukraińców zatrudnionych w Polsce nie jest różowa.
„Część Ukraińców zatrudniana jest w warunkach faktycznego wyzysku. Ich pracę regulują zasady przeniesione wprost z XIX-wiecznego folwarku. To forma nowoczesnego niewolnictwa” – pisała kilka latem temu Gazeta Prawna.