Fot. Aline Dassel z Pixabay

„Latające babcie”, albo babcie „stacjonarne”. Mamy zapracowane, bo pieniądze potrzebne także na opiekę nad dzieckiem. I same dzieci polskich imigrantów, u których pojawiają się problemy w szkole i poza nią. Czy i ile tak naprawdę wiemy o Polkach i polskich dzieciach żyjących w Holandii?

W holenderskich gminach zameldowanych jest obecnie 185 tys. Polaków. Przybywa też polskich dzieci urodzonych w Niderlandach. Tych od 0 do 10 lat mieszka tutaj 28,5 tysiąca. Takie dane podał holenderski urząd statystyczny mijającego właśnie lata.

Polscy migranci to głównie ludzie młodzi. Trzy czwarte z tych osób nie przekroczyły 40 roku życia. To single, ale także całe rodziny.

Co tak naprawdę o nich wiemy, a zwłaszcza o kobietach i dzieciach?

Babcie „latające” i „stacjonarne”

Polskie babcie w Holandii? Ależ tak. Widać to wyraźnie w statystykach naszego GUS-u. Niewiele jednak wiemy o tych kobietach. Pewne jest to, że część z nich osiedla się tu na stałe, razem ze swoimi córkami czy synami i ich rodzinami.

To babcie „stacjonarne”, których zadaniem najczęściej jest pomoc w opiece nad wnukami. Mieszkają w Niderlandach powyżej 12 miesięcy.

Polecamy także: Jak działa system opieki nad dziećmi w Holandii?

W ostatnich latach pojawiło się też nowe zjawisko, nazywane przez socjologów „latającymi babciami”. Na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” czytamy, że to kobiety w wieku 55+, które przebywają po kilka miesięcy w roku to w Polsce, to w Holandii (i innych krajach emigracji ich dzieci), ażeby pobyć z młodymi i zająć się wnukami.

Niewiele wiemy o tych kobietach. Prawie nic o ich życiu w Holandii. Co czują? Jak tu żyją? Z czym się borykają? Trochę światła na ich problemy rzuca lektura forów dla Polaków w Niderlandach oraz grup na Facebooku.

Jaki obraz się z tego wyłania? Niestety, to samotność starszych Polek, wyobcowanie, brak kontaktów z otoczeniem, bo bariera językowa. Poczucie obcości. Do tego często wykluczenie cyfrowe, bo znajomość komputera i internetu słaba lub żadna. Kontakty ze światem zapewniają dzieci i wnuki.

Na forum dla rodziców „Gazety Wyborczej” czytamy, że część takich „stacjonarnych” babć nie wytrzymuje i wraca do Polski. Zamieniają się w te „latające”. Komunikator Skype umożliwia podtrzymywanie rodzinnych więzów i kontakt z wnukami.

Eurorodzice i eurodziadkowie z problemami wynikającymi z emigracji własnej lub emigracji dzieci. To nowa kategoria osób w Europie, gdzie nie ma granic. I nowy, rosnący problem. W Holandii nikt nie prowadził dotąd żadnych badań nad grupą seniorów-imigrantów. To ludzie tutaj społecznie „niewidzialni” .

Polka z karierą i ta bez niej

Zupełnie inaczej jest w przypadku Polek młodego i średniego pokolenia. Szczególnie te lepiej wykształcone, albo przynajmniej przebojowe, radzą sobie w Holandii znakomicie.

Stowarzyszenie Polek w Holandii (Vereniging van Poolse Vrouwen) ToP jest przykładem grupy kobiet, które same się rozwijają i wspierają rozwój innych rodaczek. Spotykają się systematycznie w różnych miejscach Holandii. Tworzą grupę Polek wzajemnie sobie pomagających.

Polish Professional Women to z kolei organizacja dla Polek przedsiębiorczych, często prowadzących własny biznes w Holandii. Sieć kontaktów, szkolenia, wsparcie w działalności na rynku to główne zadania tej organizacji.

Oprócz tego działają w Holandii jeszcze inne organizacje skupiające nasze rzutkie polskie kobiety. Jest to m.in. Centrum Polskich Kobiet POLKA, integrujące głównie młode, ambitne rodaczki w Hadze, o którym pisaliśmy w tekście Festyn rodzinny z okazji Dnia Dziecka w Hadze, tutaj oraz w tym artykule

No dobrze, a co z resztą Polek, które nie mają własnych firm? Ich wykształcenie jest przeciętne i niskie? Te najczęściej pracują i korzystają z holenderskiego modelu zatrudnienia. A mówi on, iż 70 proc. Holenderek pracuje na część etatu. Tym samym śladem idą mieszkające tu Polki, z wyjątkiem tych rozwiedzionych.

Czytaj także: Podwójny etat w domu i w pracy? Nie dla Holenderek

I jeśli nie ma u nich w domu babci „stacjonarnej” lub „latającej”, to nasze pracujące rodaczki muszą korzystać z dobrze zorganizowanej, ale także drogiej, opieki nad ich dziećmi oferowanej przez państwo.

O kinderopvang/kinderdagverbijf, gastouder, buitenschoolseopvang, dodatkach opiekuńczych oraz jak je zdobyć, pisaliśmy w artykule Holandia: Dziecko w żłobku i świetlicy. Jak uzyskać dodatek do opieki?

Najmłodsi Polacy – w obliczu wyzwania

Polskich dzieci, również tzw. drugiego pokolenia emigracyjnego, czyli urodzonych w Holandii, wciąż przybywa. Wyniki ostatnich badań nad najmłodszymi polskimi imigrantami (od 0 do 18 roku życia) opublikował SCP (holenderskie biuro ds. polityki społecznej i kulturowej) w ostatnim kwartale 2014 r. Późniejszych nie ma.

To badanie to raczej mapa zagrożeń, z którymi muszą mierzyć się najmłodsi Polacy w Holandii, niż obraz stanu faktycznego, ze wszystkimi odcieniami.

Co pokazuje SCP w swoim badaniu?

Polscy uczniowie chodzący do holenderskiej szkoły podstawowej radzą sobie w niej bardzo dobrze. Najczęściej to zasługa także ich rodziców – zwykle dobrze wykształconych i przykładających wagę do edukacji dzieci.

Problemy zaczynają się w szkołach ponadpodstawowych. Polscy migranci częściej niż ich holenderscy rówieśnicy, czują się tam zagubieni. Nie bardzo wiedzą, gdzie jest ich miejsce – w Holandii czy w Polsce?

Zwłaszcza, że do kraju pochodzenia często podróżują z rodzicami. Co więcej, czasem zaczynają szkołę w Holandii, kontynuują w Polsce i znowu wracają do Holandii.

Nierzadko żyją w niepełnych rodzinach, zwykle z zapracowaną mamą. Nawet małe dzieci zostają same w domu, same odrabiają lekcje, przygotowują sobie posiłki i kładą się spać. Prowadzi to do problemów wychowawczych, jak konflikty z rodzicami, ucieczki ze szkoły, kontakt z tzw. złym towarzystwem.

Ze względu na to, że polscy rodzice zmieniają miejsce pracy (bywa, że kilkukrotnie), to zmieniają również miejsce zamieszkania. Dla dzieci oznacza to zmianę szkoły, co nie sprzyja stabilnemu rozwojowi młodego człowieka.

Problemem są także warunki mieszkaniowe niektórych dzieci (np. kempingi, polenhotels), gdzie występuję alkohol i przemoc. Polskie imigranckie „getta”, gdzie mówi się tylko po polsku i nie ma kontaktów z Holendrami, to także zagrożenia dla naszych dzieci, które zidentyfikował SCP.

Jeśli chcecie nam opowiedzieć swoją historię – polskiej babci w Holandii, kobiety pracującej (lub nie), mamy, to napiszcie do nas przez formularz kontaktowy Co innego bowiem statystyki, co innego życie. Ile losów – tyle historii. Podzielcie się nimi z nami i naszymi Czytelnikami.