Pełne ludzi centra miast. Samochody liczne, ale jakoś nie dezorganizujące życia przechodniów. Przemyślane rozwiązania każdego metra przestrzeni publicznej. Dlaczego w Holandii tak wygodnie się żyje?

Holandia – kraj o wielkości porównywalnej do mniej więcej dwóch polskich województw. I 17 mln mieszkańców. Jeśli czegoś w Niderlandach brak, to przede wszystkim miejsca. Dlatego to, którym można dysponować, jest traktowane z wielkim szacunkiem.

Cudzoziemcy żyjący tutaj, wśród nich i Polacy, zauważają, jak inaczej zorganizowana jest wspólna, publiczna przestrzeń. I jak wygodnie się tu żyje. Co się najbardziej tu rzuca w oczy?

Polecamy: Pływające krowy na farmie w Rotterdamie

Rowery, piesi i płynność ruchu

Niderlandy to bodaj jedyny kraj w Europie, gdzie wsiadając na rower w punkcie A dotrzesz do punkt B, niezależnie od dystansu, bez jakichkolwiek zakłóceń w płynności jazdy.

Na znakomicie utrzymanych i oznakowanych ścieżkach rowerowych nie znajdziesz wyrastającej nagle na środku wysepki, progu zwalniającego, parkującego auta czy latarni. Nawet w dużych miastach ścieżki są precyzyjnie oddzielone od jezdni i od trotuarów oraz nie urywają się nagle przed skrzyżowaniem. Ma być przede wszystkim wygodnie i bezpiecznie.

Holendrzy myślą dekady do przodu planując przestrzeń publiczną. Naczelny cel: dostępna przestrzeń ma być wykorzystana najlepiej, jak się da i ma SŁUŻYĆ LUDZIOM. Nie samochodom. To dostrzegalna różnica z Polską.

Polecamy: Groningen – dlaczego warto, żebyś odwiedził to miasto?

Jeśli wolisz wędrować niż jeździć na rowerze, to też nie jesteś na straconej pozycji. W dużych miastach i miasteczkach chodnik (równy i bez dziur) służy do chodzenia. Nie do parkowania.

Brak tu także tzw. barier architektonicznych, wskutek czego osoby na wózkach inwalidzkich widoczne są wszędzie. A matki z wózkami też nie muszą ich nosić, by wjechać do sklepu czy urzędu.

Centra dla ludzi

Holenderskie centra miast są pełne życia. Zamiast budować tu wielkie supermarkety (czy tzw. galerie handlowe), w centrum stawia się na lokalne sklepy, obok których wyrastają cukiernie, kawiarnie i puby. Estetyka i atmosfera miejsca jest zaprojektowana, jak u troskliwego gospodarza.

Dlatego ludzie tu chętnie przychodzą i spędzają czas. Nie trzeba powoływać pełnomocników burmistrzów do sprawy „ożywienia centrum”, bo te i bez nich żyją. Nie tylko podczas weekendów.

Rzecz jasna, w dużej mierze brak handlowych molochów w centrach miast wynika z ograniczonego miejsca (w tym do parkowania), ale to coś więcej. To filozofia myślenia (jakie moje działanie dzisiaj będzie miało konsekwencje dla innych, teraz lub w przyszłości?) i projektowania przestrzeni, która ma służyć następnym pokoleniom. Użyteczność Holendrzy stawiają na pierwszym miejscu.

Samochód nie jest bożkiem

I dlatego nie należy mu się specjalne traktowanie. Najważniejszy jest człowiek. Miasto jest dla ludzi, dla mieszkańców, nie dla aut.

Holenderskie ulice, jak kraj długi i szeroki, zachwycają przyjezdnych ładem i urodą z ich zielenią, donicami z kwiatami, ławeczkami dla odpoczynku. To rzuca się w oczy, bo nie są zastawione samochodami parkującymi wszędzie, gdzie się da. Miejsca postojowe przed domami przeznaczone są zwykle tylko dla ich mieszkańców.

Wąskie uliczki utrudniają jazdę, często są w dodatku jednokierunkowe, dlatego przyjezdny raczej zdąża od razu na publicznie dostępny wygodny parking, niż z determinacją szuka, gdzie by się tu wcisnąć. Wysokość mandatów za nieprawidłowe parkowanie ma tu także znaczenie.

Polecamy: Mandaty w 2018 są jeszcze wyższe

Ład, brak chaosu, przestrzeń miejska rozplanowana ku wygodzie mieszkańców – to podziwiamy w Holandii i zazdrościmy jej mieszkańcom. A może by tak zacząć się uczyć od nich i wprowadzić w życie? Myślicie, że to by się dało zrobić?

Fot.Pixabay