Ostatnio w swojej praktyce adwokackiej w Holandii spotkałem się z tragicznym przypadkiem – pisze Piotr Wawrzyniak z kancelarii adwokackiej w Tilburgu.

Postanowiłem tę sprawę opisać, by zwrócić uwagę rodaków pracujących w Holandii lub też wybierających się do pracy w Holandii na to, że rzeczywistość pracy za granicą nie zawsze jest tak „różowa”. Mam nadzieję, że lektura poniższego artykułu uświadomi rodakom podejmującym pracę w Holandii, jakie mogą być tego skutki.

Wiadomo, że perspektywa zarobienia pieniędzy w Holandii jest kusząca. Większość z Państwa zapewne myśli, że coś podobnego „mi się nie przydarzy”, ale sytuacje takie, jak opisane poniżej zdarzają się częściej, niż by się mogło wydawać. Dlatego lepiej jest działać wbrew przysłowiu „mądry Polak po szkodzie”.

Pan J. pracował od 2003 do 2008, dla jednoosobowej firmy zarejestrowanej w Holandii. Firma ta zajmuje się wykonywaniem robót stoczniowych i budowlanych po bardzo niskich stawkach godzinowych. Pan J. wraz z innymi Polakami został zatrudniony na podstawie tak zwanego kontraktu „oproepkracht”, a więc pracy na wezwanie pracodawcy, na czas nieokreślony. Umowy sporządzone zostały w języku holenderskim, a osoby które umowy te podpisywały, nie władały w wystarczającym stopniu językiem holenderskim, żeby zrozumieć, co tak naprawdę podpisują.

Pracodawca pana J. zobowiązał się też do zapewnienia kwaterunku w Holandii dla pana J. i innych Polaków pracujących w tej firmie.

Praca i życie pana J. w Holandii wyglądało następująco:

  • przez kilka tygodni, dzień w dzień, po kilkanaście godzin dziennie, a więc w wymiarze przekraczającym dopuszczalne normy w Holandii;
  • czas pracy nie był przez pracowników w żaden sposób notowany;
  • wypłata do ręki bez pokwitowania;
  • pensja nie była w żaden sposób przez pracodawcę udokumentowana, mimo iż pracodawca w Holandii zobowiązany jest do wydania pracownikom tak zwanego „salarisstrook”, gdzie wszystkie informacje o wypracowanych godzinach, nadgodzinach i odprowadzonych składkach są wyszczególnione
  • zakwaterowanie w pokoju z kilkoma innymi osobami, bez ogrzewania, w możliwie jak najtańszych obiektach, pustostanach czy byłych halach produkcyjnych.

Pewnej nocy, w niejasnych okolicznościach pan J. wypadł przez uszkodzoną poręcz z pomieszczenia biurowego mieszczącego się na wysokości 5 m i poniósł śmierć na miejscu.

Po śmierci pana J. jego rodzina pozostała bez środków do życia i to z następujących względów:

  • pan J. nie był w żaden sposób przez pracodawcę ubezpieczony,
  • składki emerytalne nie zostały odprowadzone.

Cała prawda wyszła na jaw dopiero po jego śmierci. Pracodawca oświadczył rodzinie, że przez te wszystkie lata pan J. pracował na zasadzie „oproepkracht” i że z tego tytułu nic się rodzinie nie należy. Pan J. zarabiał w przeliczeniu po kilkanaście tysięcy złotych na miesiąc. Po jego śmierci – jako, że pan J. nie był w żaden sposób ubezpieczony w Holandii, rodzina nie dostała ani grosza. Pracodawca poinformował rodzinę pana J., że jego firma świadczyła panu J. tylko usługę przewozową z Polski do Holandii. Według szacunków, pracodawca ten zatrudnił w ciągu ostatnich kilku lat (2007-2010) około 200-stu Polaków na podstawie kontraktu „oproepkracht”.

Rodzi się więc pytanie, czy firma zatrudniająca pana J. nie naruszyła prawa. Nawet, jeśli ktoś pracuje na podstawie umowy na wezwanie, to kodeks holenderski przewiduje, że w przypadkach, jeśli „pewna osoba na potrzeby innej osoby fizycznej lub prawnej, wykonuje pracę przez trzy następujące po sobie miesiące, tygodniowo, lub przynajmniej przez 20 godzin w miesiącu, to uznaje się, że praca taka wykonywana jest na podstawie umowy o pracy (arbeidsovereenkomst). Wspomniane kryterium 20 godzin w miesiącu nie jest też żadnym kryterium minimalnym. W przypadkach, gdy praca wykonywana jest w mniejszym zakresie godzin, ale mimo to regularnie, przyjmuje się, że praca również jest wykonywana na podstawie umowy o pracę. Konsekwencją tego jest, że pracodawca jest zobowiązany do płacenia ubezpieczeń, składek emerytalnych, a także innych przez prawo przewidzianych świadczeń na rzecz pracownika.

Przypadek pana J. nie jest odosobniony. Pracując dla tego samego pracodawcy śmierć poniosło dwóch jeszcze innych Polaków. Zginęli młodzi ludzie, a rodziny pozostały bez środków do życia. Dlatego też, rozpoczynając pracę w Holandii, warto wyciągnąć z tej sprawy odpowiednie wnioski i zadać sobie kilka pytań przed podpisaniem umowy. Może się to niektórym wydać śmieszne i oddalone od realiów pracy zagranicą. Ale odpowiedź na te kilka pytań może mieć ogromne znaczenie dla Was i Waszych rodzin.

W szczególności należy zwrócić uwagę na to na następujące sprawy:

  • jakiego typu jest to umowa, a w szczególności, czy jest to umowa pracy na wezwanie (oproepkracht), która z tego względu, że nie jest prawnie uregulowana daje osobom/biurom działającym w złej wierze możliwość nadużyć;
  • na wymiar godzin przepracowanych na umowie pracy na wezwanie, a więc czy pracujecie Państwo więcej niż 20 godzin w miesiącu, skutkiem czego byłoby powstanie stosunku pracy;
  • czy pracodawca płaci ubezpieczenie i składki emerytalne;
  • w jaki sposób dostajecie Państwo pensję (jeśli do ręki – wiedz, że pracujesz w szarej strefie).

Jeśli pracujecie Państwo w tej chwili w Holandii i macie wątpliwości co do tego, czy wszystko odbywa się zgodnie z prawem, proszę o kontakt mailowy. Roszczenia z tytułu umowy o pracę przedawniają się, w zasadzie, w ciągu pięciu lat.

Piotr Wawrzyniak jest adwokatem w Holandii, w kancelarii Schelstraete Advocaten w Tilburgu
E-mail: p.wawrzyniak@schelstraete.nl

Opublikowane w portalu Polonia.NL 06.06.2011
Wydawca portalu: STEP – Stowarzyszenie Ekspertów Polskich w Holandii. Czytaj o nas