Wśród migrantów zarobkowych jest wiele „ukrytych talentów”, Holandia kompletnie nie wykorzystuje tych cennych zasobów – mówi dr Jan Cremers. Ambitnym zaleca rozwój zawodowy.
Dr Jan Cremers jest socjologiem pracy na uniwersytecie w Tilburgu, członkiem zarządu Europejskiego Urzędu Pracy i holenderskiej fundacji Centrum Wiedzy Migrantów Zarobkowych (KennisCentrum Arbeidsmigranten).
Z tym ekspertem o solidarności społecznej, robotyzacji i przyszłości pracy niewykwalifikowanej rozmawia red. naczelna Polonia.nl.
Małgorzata Bos-Karczewska: Od ponad roku działa Europejski Urząd ds. Pracy (EUP). Zasiada pan jako niezależny ekspert w zarządzie tej instytucji. Co urząd ten może oznaczać dla polskich pracowników tymczasowych w Holandii?
Jan Cremers: – Europejski Urząd ds. Pracy jest młodą instytucją unijną, powstał w 2019 r., by zapewnić sprawiedliwą i skuteczną mobilność pracowników transgranicznych w Europie. Na polu mobilności transgranicznej pierwszoplanowe znaczenie ma współpraca państw członkowskich. Zadaniem Europejskiego Urzędu ds. Pracy jest rozwijanie tej współpracy. Ważne jest także informowanie pracodawców i pracowników o prawach i obowiązkach, które dotyczą podjęcia pracy w innym kraju UE.
Istotnym aspektem działalności tego urzędu jest organizowanie wspólnych inspekcji np. urzędników polskiej Inspekcji Pracy z urzędnikami holenderskiej ArbeidsInspectie. Ich celem jest kontrola, czy pracownicy otrzymują odpowiednie wynagrodzenie, czy są prawidłowo zgłaszani do zakładu ubezpieczenia społecznego itp.
Warto dopowiedzieć, że za kontrole warunków zatrudnienia w danym państwie UE odpowiadają organizacje krajowe, takie jak: inspekcja pracy, zakład ubezpieczeń społecznych czy związki zawodowe.
Poszczególni pracownicy nie mogą zwrócić się z zapytaniem do EUP. Mogą to czynić tylko instytucje państwowe, o ile nie mogą dojść do porozumienia, na przykład z powodu zaangażowania w daną sporną kwestię większej liczby krajów.
Urząd EUP pełni rolę mediatora w przypadku sporów między krajami UE w kwestiach transgranicznej mobilności pracowników.
W ciągu ostatnich 14 lat liczba pracowników z Polski i innych krajów UE wzrosła w Holandii do około pół miliona. Jak pan to tłumaczy?
W Holandii i krajach sąsiednich jak Niemcy, Belgia społeczeństwa starzeją się i na rynek pracy wchodzi zbyt mało młodych ludzi, aby zaspokoić potrzeby firm. To ważny powód, dla którego firmy rekrutują pracowników spoza Holandii.
Ponadto Holandia jest od wieków krajem żyjącym z eksportu. Znaczna część pracy w sektorach produkujących na eksport, jak przetwórstwo mięsne, rolnictwo a także dystrybucja, transport jest pracą monotonną. Dlatego młodzi Holendrzy, którzy są coraz lepiej wykształceni, nie chcą wykonywać takiej pracy, zwłaszcza tej nisko opłacanej.
Wreszcie, co być może jest najważniejsze, w sektorach produkujących dobra konsumpcyjne czy na eksport, firmy konkurują ze sobą cenowo najniższą ceną a nie najlepszą jakością.
Ta fiksacja firm na najniższą cenę powoduje, że poszukują one wciąż możliwie najtańszej siły roboczej.
A ta była jak dotąd w krajach unijnych w Europie Wschodniej przejściowo łatwo dostępna ze względu na duże różnice w poziomie płac między zachodem i wschodem.
Odporny na kryzysy
Zastanawiające, że popyt na tanią siłę roboczą wydaje się być obecnie odporny na wszelkie kryzysy. Ani kryzys finansowy, ani pandemia nie zmniejszyły tego popytu. Jakie pan to widzi?
Firmy chcą produkować jak najtaniej, także podczas kryzysu. Właściwie należałoby się spodziewać, by wzrosło uznanie dla tak gospodarczo ważnej, ale nisko płatnej pracy. Tak się jednak nie dzieje, i potrwa tak długo, jak długo ludzie chcą wciąż przyjeżdżać za pracą do Holandii.
Wiąże się to również z niskim uznaniem społecznym dla pewnego rodzaju pracy czy pewnych zawodów.
W ostatnich dziesięcioleciach uznanie dla pracy fizycznej czy rzemiosła maleje. Ponadto uznanie dla zawodów, w których pracują głównie kobiety, np. w sektorze opieki zdrowotnej, nie nadąża za uznaniem pracy opartej na wiedzy czy pracy umysłowej.
Obecny kryzys wywołany przez pandemię nadal nie doprowadził do wysokiego bezrobocia w Holandii, a podaż zagranicznych pracowników tak naprawdę nie zmalała.
Podwyżka płacy minimalnej
W minionej kampanii wyborczej prawie wszystkie partie, w tym o dziwo także konserwatywni liberałowie z VVD, partii premiera Rutte, opowiadały się za podwyższeniem płacy minimalnej. Czy Holandia jest krajem głęboko socjalistycznym, jak ujął to premier Rutte? Jaki jest tego powód?
Holandia to zarazem kraj konserwatywny i liberalny. Po II wojnie światowej powstało państwo dobrobytu, oferujące obywatelom bezpieczeństwo socjalne. Całość oparta jest w dużej mierze na solidarności różnych grup społecznych.
Środki budżetowe zgromadzone dzięki podatkom i składkom na ubezpieczenie społeczne umożliwiają inwestowanie w dobra publiczne ważne dla wszystkich obywateli (np. podwyższanie grobli chroni ludzi i ląd przed morzem czy inwestycje w lepszą opiekę zdrowotną i edukację).
W państwie dobrobytu „najsilniejsze barki ponoszą największe obciążenia” (ten holenderski idiom oznacza: bogaci płaca najwięcej), dzięki solidarności społecznej ogólne ryzyko rozkłada się na większą grupę osób.
W ostatnich latach ta solidarność społeczna znajduje się jednak pod dużą presją. To skutek obarczenia obywateli ponoszeniem coraz większej odpowiedzialności i ryzyka w imię hasła „niech żyje rynek”.
Polecamy: Holandia: Znamy stawki płacy minimalnej obowiązujące od 1 stycznia 2021
W czasach kryzysu takie iście rynkowe podejście przynosi niesprawiedliwe społecznie skutki dla grup o niskich dochodach i może wywołać niepokoje społeczne. Dlatego wielu holenderskich polityków, także tych konserwatywnych, postuluje obecnie podwyższenie płacy minimalnej.
Holandia liderem elastycznej pracy
Holandia jest liderem w UE, jeśli chodzi o elastyczną pracę (w tym pracowników tzw. uitzendkrachten). Młodzi Holendrzy również cierpią z powodu niepewnej pracy i w efekcie niestabilnych dochodów. Czy widzi pan jakieś nadchodzące zmiany tego stanu rzeczy?
Elastyczne zatrudnienie skutkuje przenoszeniem pewnego ryzyka na pracowników.
Pracownik tymczasowy lub osoba prowadząca własną działalność gospodarczą jest znacznie bardziej zdana sama na siebie. Nie ma działu kadr, który mógłby się tobą zająć. Firma, w której pracujesz, nie jest Twoim pracodawcą i dlatego nie bierze odpowiedzialności za to, jak pracujesz, żyjesz czy mieszkasz.
Ma to poważne negatywne konsekwencje dla wszystkich osób na elastycznych kontraktach zarówno holenderskich, jak i polskich. Perspektywa kariery zawodowej pozostaje niepewna, szanse są mniejsze na zakup porządnego domu czy zgromadzenie wystarczających środków na emeryturę itp.
W ostatnich latach w Holandii temat odejścia od tak elastycznej pracy jest dyskutowany przez polityków.
Jednak sama zmiana musi wyjść od biznesu.
Firmy powinny przyjąć inną politykę zatrudniania, mającą na celu przejęcie odpowiedzialności za pracowników oraz inwestować w ludzi i w poprawę jakości pracy.
Ukryte talenty
Niedawno opublikowany raport wykazał, że wielu polskich migrantów z wyższym wykształceniem wykonuje tutaj prace wymagające niskich kwalifikacji. Mogliby oni przejść szkolenia czy doszkolić się. Tutejsi pracodawcy potrzebują przecież odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. Co trzeba zrobić, żeby tak się stało?
Wśród migrantów zarobkowych jest wiele „ukrytych talentów”.
Tych cennych zasobów kompletnie się nie wykorzystuje.
Ta sytuacja jest niekorzystna dla samego migranta zarobkowego (skutkuje demotywacja, nuda, poczuciem pracy poniżej możliwości) i prowadzi do niskiej produktywności pracy.
W ten sposób marnowane są szanse po obu stronach. Pracownik na tym traci i także sama firma.
Polecamy: W Holandii masz prawo do odprawy w przypadku zwolnienia nie ze Twojej winy
Co robić? Potrzebujemy konkretnej akcji – sporządzenia kompleksowej oferty szkoleniowej z możliwością przekwalifikowania, dalszego szkolenia, odświeżenia wiedzy zawodowej zdobytej w kraju pochodzenia oraz nauki niderlandzkiego.
Taki program można realizować w ramach wewnętrznego szkolenia w firmie. Dałoby to również dobre perspektywy dla agencji pracy tymczasowej, ponieważ umożliwiłoby agencjom lepsze zaspokojenie nadchodzącego popytu na wykwalifikowanych pracowników.
Najpierw był strach przed utratą pracy przez migrantów z Polski, obecnie brak nowych mieszkań budzi nowe obawy Holendrów. Czy nie byłoby lepiej zmniejszyć rotację i utrzymać obecnych imigrantów zarobkowych zamiast wciąż rekrutować nowych?
Zawsze będzie istnieć jakaś migracja cyrkulacyjna: ludzie wyjeżdżają, gdzieś na jakiś czas do pracy, ale w końcu powracają do swojego kraju. Jednak wspomniane na początku naszej rozmowy uwarunkowania demograficzne tj. starzejące się społeczeństwo Holandii i niedobory siły roboczej, wymuszają rekrutację nowych zagranicznych pracowników.
Poza tym, dopóki Holandia należycie nie doceni zagranicznych pracowników, ludzie będą przyjeżdżać tutaj do pracy i po czasie wracać do siebie.
Zdecydowanie możemy wiele zyskać, inwestując w ludzi, którzy już tutaj w Holandii pracują.
Przyszłość i szanse dla ambitnych
Jak wygląda przyszłość pracy wymagającej niskich kwalifikacji w Holandii? Które sektory jako pierwsze pożegnają się z tanią siłą roboczą? Jak szybko roboty zastąpią na dużą skalę pracochłonne czynności?
Robotyzacja znacznie przyspieszyła w ostatnich latach, zwłaszcza w rolnictwie i ogrodnictwie. Wcześniej miało to już miejsce w niektórych gałęziach transportu i dystrybucji, a zwłaszcza w przemyśle. Nie doprowadziło to jednak do znacznego ograniczenia pracy wymagającej niskich kwalifikacji.
Spodziewam się, że w najbliższych latach na rynku pracy będziemy mieć większą konkurencję między firmami, które stawiają na najniższe koszty płac, i firmami, które stawiają na najwyższą jakość.
Taki rozwój wypadków stworzy szanse dla pracowników, którzy chcą się rozwijać zawodowo.
Dziękuję za rozmowę.
Z dr Janem Cremersem rozmawiała Małgorzata Bos-Karczewska.