Fragment obrazu Rembrandta "Dziewczyna w ramie obrazu" ze zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie

Obrazy najsłynniejszego mistrza malarstwa XVII-wiecznych Niderlandów przyciągają tłumy do Amsterdamu. Czy wiecie, że w warszawskich zbiorach muzealnych są dwa obrazy Rembrandta? Czy znacie dramatyczne losy „polskich Rembrandtów”? Kto był hojnym darczyńcą?

To wielkie skarby ukryte w zbiorach Zamku Królewskiego w Warszawie, o których istnieniu mało kto wie. A są to dzieła sztuki o światowej renomie – samego mistrza Rembrandta van Rijn. Nie trzeba zatem jechać do Amsterdamu, mamy je w Warszawie.

Te dwa obrazy to „Dziewczyna w ramie obrazu” i „Uczony przy pulpicie”.

W 2006 r. oba te dzieła Rembrandta z kolekcji Zamku Królewskiego były zaprezentowane w Amsterdamie na wystawie z okazji 400-letniej rocznicy urodzin mistrza.

Był to rodzaj „coming out”

Oba dzieła mistrza zobaczył wtedy cały świat. „Dziewczyna w ramie obrazu” była na głównym afiszu wystawy.

Obrazy wróciły do Warszawy i cisza. To istny dramat, mieć w zbiorach takie dzieła światowej klasy i tego nie promować.

Dopiero w październiku 2019 r. na Zamku Królewskim w Warszawie można je podziwiać w pełnej krasie na wystawie z okazji Roku Rembrandta, która nosi tytuł „36 x Rembrandt” (trwa od 4 października do 3 listopada 2019). To prezentacja 36 oryginalnych dzieł mistrza, w tym tych dwóch obrazów pochodzących ze zbiorów własnych Zamku.

Więcej o wydarzeniach kulturalnych w Holandii, organizowanych z okazji rocznicy śmierci Rembrandta van Rijn pisaliśmy w artykule 2019: Rok Rembrandta i Złotego Wieku Niderlandów

Dziewczyna i uczony

„Polskie Rembrandty” powstały w tym samym 1641 r. Zostały namalowane także tą samą techniką – farbą olejną na topolowej desce, co holenderski mistrz stosował bardzo rzadko.

O „Dziewczynie w ramie obrazu” tak napisał Bogusław Deptuła na łamach „Tygodnika Powszechnego” (nr 9/2006):

„Dłonie (dziewczyny na portrecie – przyp. red.) „wychodzą” przed lico obrazu, zatrzymując wiele światła, gdy tymczasem twarz dziewczyny, skryta w półcieniu rzucanym przez szeroki kapelusz-beret, oddala się od widzów. Najsubtelniejszym momentem tej kompozycji jest światło na kciuku dziewczyny, odbijające się na krawędzi czarno politurowanej ramy. Zobaczyć ten niewielki blik światła i koloru to złapać mistrza na gorącym uczynku” – cytat za portalem niezlasztuka.net

„Uczony przy pulpicie” to portret starego mędrca, który na chwilę oderwał się od spisywania jakiegoś dokumentu. Ma zamyśloną twarz i oczy sprawiające wrażenie smutnych.

Dramatyczne losy

Historia tych dwóch obrazów Rembrandta jest niezwykle dramatyczna. Jak znalazły się na Zamku Królewskim w Warszawie?

Polecamy także: Rembrandt – geniusz, nieszczęśnik, bankrut

W drugiej połowie XVIII w. dzieła Rembrandta trafiły z Berlina do kolekcji króla Polski Stanisława Augusta. Zostały umieszczone w Galerii Obrazów na parterze Pałacu w Łazienkach. Po śmierci monarchy obrazy odziedziczyła rodzina Poniatowskich (w tym książę Józef Poniatowski).

Kupione w 1815 r., znalazły się w prywatnych zbiorach Kazimierza Rzewuskiego w Wiedniu, a potem – poprzez koligacje rodzinne – w rodzinie Lanckorońskich. Od 1902 r. były wystawione dla publiczności w wiedeńskim pałacu przez Karola Lanckorońskiego, kolekcjonera i znawcę sztuki.

Zdjęcie (1900 r.) dwóch obrazów Rembrandta wiszących w jednym z pokoi pałacu Lanckorońskich w Wiedniu, gdzie były udostępnione szerokiej publiczności. Pałac dzisiaj nie istnieje.

W listopadzie 1939 r. cała kolekcja Lanckorońskich, w tym obrazy Rembrandta, została przejęte przez gestapo, a potem wywieziona z Wiednia. Dzieła holenderskiego mistrza znalazły się w składnicy w Altaussee k. Salzburga, gdzie naziści gromadzili zrabowane skarby sztuki.

W maju 1945 r. magazyn w Altaussee przejęła armia amerykańska. Obrazy Rembrandta trafiły na krótki czas do Central Art Collecting Point w Monachium, ażeby na przełomie 1945/1946 r. ponownie znaleźć się w Austrii.

W rzeczywistości w 1947 r. Antoni Lanckoroński odzyskał obrazy Rembrandta, a trzy lata później zdeponował je w sejfie w szwajcarskim banku. Od tamtej pory nikt nie miał do nich dostępu, uważano je za zaginione.

W 1994 r. trafiły z powrotem do Warszawy na Zamek Królewski, wraz z innymi dziełami sztuki ocalałymi z wojny, z rodowej kolekcji – podarunek dla Narodu Polskiego od  Karoliny Lanckorońskiej.

350 lat wędrówki po Europie

Obrazy wędrowały po Europie przez 350 lat. Ich dramatyczne losy przedstawia holenderska historyczka sztuki Gerdien Verschoor w książce pt. „Het meisje en de geleerde” („Dziewczyna i uczony”). Ukazała się w lutym 2019 r. w Holandii.

Okładka książki G. Verschoor „Het meisje en de geleerde” , 2019

Verschoor przebywała w Warszawie, kiedy w 1994 r. w polskiej prasie ukazała się wzmianka o „polskich Rembrandtach”. Była tym faktem kompletnie zaskoczona, oba obrazy były  jej nieznane.

Uważano je przez historyków sztuki za zaginione od 1945 r.

Miały zginąć w pożarze na zamku w Austrii.

Zaintrygowała ją postać darczyńcy – Karoliny Lanckorońskiej (1898-200), jednej z pierwszych kobiet-historyczek sztuki. Z artykułu dowiedziała się także, że polska hrabianka przebywała podczas wojny w obozie Ravensbrück.

Do tematu wróciła dopiero po 20  latach. Najpierw Verschoor obroniła pracę doktorską na UJ na temat kapistów, pracowała jako attache ds. kultury w ambasadzie Holandii w Warszawie. Napisała dwie powieści.

Do niedawna była dyrektorem CODART – międzynarodowej sieci kuratorów sztuki XVII-wiecznego malarstwa Niderlandów. Obecnie jest dyrektorem muzeum „Miejsca Pamięci Kamp Westerbork” w Holandii.

Praca detektywistyczna

Obraz to nie tylko płótno w muzeum. Za nim kryje się cała historia: jak powstało, jakie były losy jego twórcy, co później z tym dziełem się stało? Dlaczego dzisiaj możemy go podziwiać akurat w kolekcji tego muzeum?

Verschoor, historyk sztuki, pisząc książkę chciała się dowiedzieć, jak oba dzieła Rembrandta z Amsterdamu znalazły się Polsce? Jak przetrwały wojnę? Kim była wielkoduszna hrabina Lanckorońska?

Efektem jej poszukiwań, czasami iście detektywistycznych, w archiwach i w prywatnych kolekcjach – od Berlina, Wiednia i Krakowa, poprzez Warszawę po Lwów, odkrywała co rusz mało znane karty historii obu dzieł.

Czytelnik poznaje także losy arystokratycznej rodziny Lanckorońskich. A także, co istotne, kontekst historyczny: Polskę po rozbiorach, okres II wojny światowej – grabież dzieł sztuki,  po wojnie zaś trudny zwrot prawowitym właścicielom.

Silna kobieta

Autorka pokazuje w drugiej części książki silną Polkę, miłośniczkę sztuki, waleczną kobietę, która w obozie Ravensbrück opowiadała o sztuce Rembrandta, podtrzymując  współwięźniarki przy życiu. O kobiecie, która z miłości do kraju przekazała rodzinną kolekcję.

To Karolina Lanckorońska, ostatnia przedstawicielka znakomitego rodu Lanckorońskich z Brzezia.

U schyłku życia, 96-letnia Karolina Lanckorońska, mieszkająca w Rzymie, jako jedyna dziedziczka gromadzonej w XIX i XX wieku kolekcji rodu Lanckorońskich, w 1994 roku

przekazała rodakom niezwykły dar – dzieła sztuki, których wartość artystyczna i historyczna nie ma sobie równej w Polsce.

Część kolekcji podarowała Zamkowi Królewskiemu w Warszawie, a drugą –  muzeum na Wawelu.  To około 150 dzieł sztuki z rodzinnej kolekcji Rzewuskich i Lanckorońskich. Część z podarowanych obrazów należała do kolekcji króla Stanisława Augusta  Poniatowskiego, a zakupił je pradziadek Karoliny Lanckorońskiej.

Lanckorońska była także działaczką Polonii we Włoszech.

Polecamy 3 książki

  • Gerdien Verschoor, „Het meisje en de geleerde. Kroniek van twee verloren gewaande Rembrandts”, wyd. Atlas Contact, Amsterdam 2019;
  • Joanna Winiewicz-Wolska, „Karol Lanckoroński i jego wiedeńskie zbiory”, Kraków 2010 („Karol Lanckoroński and His Viennese Collection”, 2014);
  • Karolina Lanckorońska, „Wspomnienia wojenne”, wyd. Znak, Kraków 2002 – To doskonały portret kobiety silnej i imponującej swą bezkompromisową postawą wobec zła.
Okładka książki ze wspomnieniami Karoliny Lanckorońskiej

Autorki: Ewa Grochowska i Małgorzata Bos-Karczewska

>> Zapraszamy do wyszukiwania interesujących tematów w naszym archiwum (pole wyszukiwarki). Zawiera mnóstwo cennych informacji, na tyle, że artykuły publikowane na portalu Polonia.nl są archiwizowane przez Królewską Bibliotekę w Hadze jako dziedzictwo cyfrowe Holandii <<