– Dopiero jak grunt pali się pod nogami, nasi rodacy podnoszą larum – Małgorzata Bos-Karczewska, redaktor naczelny portalu Polonia.nl w Holandii.
Z Małgorzatą Bos-Karczewską rozmawia Edyta Hanszke z Nowej Trybuny Opolskiej (19.04.2013)
– Jakie wrażenie zrobiło na pani – gdańszczance, która wyemigrowała z Polski do Holandii w latach 80. – widziane po raz pierwszy Opole?
– To miasto ludzi młodych, bogate, piękne, spokojne, ale – gdy zajrzeć głębiej – niepokoić powinno to, że ci młodzi ludzie chcą stąd zaraz wyjeżdżać za granicę albo choćby do Wrocławia, który postrzegają jako dynamiczny, jako miejsce, gdzie mogą się rozwijać. To rodzi pytania, czemu Opole nie jest dla nich tak atrakcyjne.
– Wyjeżdżają też tłumnie do Holandii, gdzie nie zawsze witani są z otwartymi ramionami. Pamiętamy akcję Geerta Wildersa, twórcy portalu, na którym zachęcał do składania skarg na migrantów zarobkowych z tej części Europy. Jak wygląda obecnie ich sytuacja?
– Ta sprawa odbiła się Holendrom czkawką. Stała się głośna w całej Unii Europejskiej i nie tylko. Duże amerykańskie gazety, które najwyżej raz w roku zamieszczą wzmiankę o tym kraju, rozpisywały się o reakcjach na migrantów. Holendrzy zrozumieli, że to negatywny PR, który im się nie opłaca.
Geert Wilders wrócił do swojego ulubionego tematu, czyli Marokańczyków i ich braku zasymilowania. Holendrzy przestali też tak żywo zajmować się Polakami, bo na pierwsze miejsce wskoczyły inne tematy. Najgorętszy obecnie to otwarcie rynku pracy dla Rumunii i Bułgarii w styczniu przyszłego roku i obawa, że te nacje „zaleją” kraj. To rodzi negatywne nastroje podobne tym przed przyjmowaniem Polaków.
– Agencje pośrednictwa pracy, licznie działające w Opolskiem, zapewniają, że Holendrzy już doceniają polskich pracowników…
– Polacy są zmotywowani, dyspozycyjni, elastyczni i – przede wszystkim – skłonni pracować za stawki, za które Holendrzy nie kiwną palcem, co jest ogromnie ważne.
Holandia, podobnie jak inne kraje europejskie, jest teraz w recesji. Potrzebuje Polaków np. do pracy za 1500 euro w godzinach nocnych. Pracodawcy liczą pieniądze i szukają przede wszystkim ludzi młodych, którym mogą zapłacić niższe stawki, nie chcą zatrudniać ich długo, bo to oznacza konieczność podnoszenia wynagrodzeń. Takie są teraz realia.
– Jak radzą sobie w tym kraju emigranci z Polski?
– To, co zaskakuje Holendrów, to brak odpowiedniego przygotowania do wyjazdu za granicę, które skutkuje problemami. Polacy nie czytają umów, które podpisują, i dopiero na miejscu przekonują się, że pracodawca np. nie gwarantuje im pracy przez cały tydzień, że Polakami są łatane dziury kadrowe w firmie. Dopiero jak grunt pali się pod nogami, nasi rodacy podnoszą larum. Niestety, przysłowie, że Polak mądry po szkodzie, pasuje w tych sytuacjach jak ulał. Wśród niektórych naszych rodaków panuje też przekonanie, że Holandia jest krajem liberalnym, w którym wszystko można. To błąd, który kończy się potem sprawami karnymi.
– Przyjechała pani na Opolszczyznę, żeby poznać problemy regionu i projekt specjalnej strefy demograficznej. Jednym z jego celów jest skłonienie opolskich migrantów do pozostania w regionie. Czy to możliwe?
– Jeśli nie będzie tu atrakcyjnych miejsc pracy, to emigranci, którzy tam się czegoś nauczyli i zarabiają lepsze pieniądze, nie wrócą do byle czego.
autor: Edyta Hanszke
Zródło: Nowa Trybuna Opolska (19.04.2013)
Opublikowane na portalu Polonia.NL 19.04.2013
– Wydawca portalu: STEP – Stowarzyszenie Ekspertów Polskich w Holandii. Czytaj o nas
Odwiedź nas w sieci:
Facebook – bądź na bieżąco, komentuj nasze wpisy
Twitter – śledź nas na Twitterze
Lubisz nas? Kliknij ikonę Facebook w prawym górnym rogu strony