Rzecznicy
holenderskiego ministerstwa spraw socjalnych od ponad roku włamywali
się do sieci komputerowej lokalnej agencji prasowej. Szpiegowali ją,
aby móc lepiej reagować na informacje
– pisze Jacek Pawlicki w Gazecie Wyborczej.

– Rządowe szpiegostwo w prywatnych mediach! Coś takiego zdarzyło się
po raz pierwszy w historii naszej demokracji – mówi „Gazecie”
holenderski politolog Alfred Pijpers. – Na szczęście dla rządu minister zareagował odpowiednio, nie dając opozycji za dużo amunicji.

Zdaniem Pijpersa właśnie dlatego skandal rzucający wielki cień na
ministerstwo raczej nie doprowadzi do upadku rządu. – To nie jest afera
na skalę Watergate, przecież cały rząd nie szpieguje mediów. Gdyby
okazało się, że zjawisko było dużo większe, posypią się ministerialne
głowy.

Podobnie jak i na całym Zachodzie niezależność mediów jest w
Holandii jednym z fundamentów demokracji, więc naturalnie informacje o
szpiegostwie w agencji znalazły się we wszystkich dziennikach
elektronicznych i gazetach.

– To cios poniżej pasa w rolę niezależnego dziennikarstwa – mówi Thomas Brunins, szef Holenderskiego Związku Dziennikarzy.

Inni rozmówcy „Gazety” dodają, że afera może zwiększyć napięcia
między rządem i mediami. A ministrowie premiera Jana Petera
Balkenendego będą musieli bardzo uważać, aby nie narazić się prasie.

Ofiarą szpiegostwa padła działająca od 1937 r. Geassocieerde Pers
Diensten (GPD) dostarczająca informacji 17 lokalnych gazetom w Holandii
i Belgii. W sumie mają one 1,7 mln nakładu. Od tego, co piszą
dziennikarze tych gazet, zależy m.in. odbiór polityki rządu na
prowincji.

Redakcja GPD zaczęła coś podejrzewać pod koniec października.
Światełka alarmowe zapaliły się, kiedy okazało się, że rzecznik prasowy
ministra spraw socjalnych zareagował na tekst, którego nie widział
jeszcze na oczy.

Chodziło o artykuł o planowanej zmianie przepisów pozwalającej na
szybsze i mniej kosztowne zwalnianie pracowników. GPD wysłała do
autoryzacji materiał z prośbą o uzupełnienie go o niezbędne dane. Kiedy
biuro rzecznika nie odpowiadało, redakcja zdecydowała się uzupełnić
materiał sama i przesłać go do druku bez głosu resortu. Wówczas nagle
odezwał się rzecznik, prostując kilka informacji zawartych w wersji już
po poprawkach redakcyjnych.

– Ministerstwo używało skradzionych informacji, aby wpływać na nasze
artykuły – ogłosił przedwczoraj późnym wieczorem Marcel van Lingen,
redaktor naczelny agencji GPD. Na reakcję nie trzeba było długo czekać.
Minister Piet Hein Donner przyznał, że rzeczywiście urzędnicy wchodzili
do wewnętrznej sieci komputerowej agencji. I uderzył się w piersi.

– Żałuję tego, co się stało, i jednoznacznie odrzucam taki sposób działania – napisał w liście do parlamentu min. Donner. – Wszystko to działo się bez mojej wiedzy i zgody.

Minister zarządził wewnętrzne ministerialne śledztwo i zawiesił
odpowiedzialnych za skandal rzeczników. Kategorycznie zaprzeczył
jednak, jakoby resort chciał wpływać na agencyjne informacje.

Kierownictwo GPD nie do końca wierzy jednak w nieświadomość ministra
i bezinteresowne szpiegostwo rzeczników. Tym bardziej że z jej
wewnętrznego śledztwa wynika, że „monitorowaniem” nie opublikowanych
jeszcze newsów zajmowało się więcej niż dwóch urzędników. Posługiwali
się kodami dostępu, które rzecznicy dostali, gdy pracowali jeszcze w
GPD przed przejściem do pracy w ministerstwie.

– Zgłosiliśmy na policji skargę na ministerstwo, dziś rozpoczęło się
śledztwo, które ma odpowiedzieć na kilka kluczowych pytań: kto i jak
dokładnie się włamywał do naszej sieci, po co i na czyje zlecenie –
opowiada nam Jos Timmer, zastępca redaktora naczelnego GPD. –
Zanim zaczniemy domagać się politycznej odpowiedzialności, chcemy
poznać dokładnie krąg podejrzanych – dodaje Timmer.

Timmer wątpi, że minister nie wiedział, co robią jego
najbliżsi współpracownicy towarzyszący mu nieustannie. Jego zdaniem w
każdej normalnej demokracji minister powinien podać się do dymisji.

– Dla nas, dziennikarzy, to bardzo ważna przestroga, że rząd w walce
o informacje nie zawaha się przekroczyć nieprzekraczalnych granic.
Musimy być jeszcze bardziej czujni – mówi z kolei Jos Timmers ze
szpiegowanej GPD.
Źródło: Gazeta Wyborcza 7.11.2007

opublikowane w portalu Polonia.NL 07.11.2007