26 listopada br. mija 70. rocznica zatonięcia m/s Piłsudski. Z tej okazji warto przybliżyć historię statku i sylwetkę jego dowódcy – kapitana Mamerta Stankiewicza.

Liniowiec Piłsudski

 

z27600.jpg

Statek zbudowany został we Włoszech w 1935 r. jako „starszy brat” bliźniaczej jednostki m/s Batory. Obsługiwał linię transatlantycką Gdynia–Nowy Jork. Armatorem była spółka akcyjna Gdynia–America Line (GAL). Zabierał na pokład 800 pasażerów, zaś załogę pokładową i hotelową stanowiło 350 marynarzy.

Jak na tamte czasy była to konstrukcją nowoczesną i luksusową. Statek posiadał siedem pokładów oddanych do dyspozycji pasażerów z krytym basenem. Podobnie jak Batory słynął z wyśmienitej kuchni i szeregu rozrywek, co przy dwutygodniowej podróży przez Atlantyk nie było bez znaczenia. Z ramienia armatora nadzorował budowę, a później nim dowodził kpt. M. Stankiewicz.

Dane techniczne:
długość: 160 m,
szerokość: 21,5 m
wyporność: 14.294 ton BRT
prędkość maksymalna: 18 węzłów

Polski Titanic

Z chwilą, gdy wybuch wojny był już nieunikniony, Piłsudski podobnie jak wszystkie polskie statki, otrzymał drogą radiowa rozkaz skierowania się do portu w Wielkiej Brytanii.

Po przebudowie na statek transportowy dla wojska Piłsudski udał się w pierwszy i niestety ostatni, wojenny rejs. 26 listopada 1939 r. o godzinie 5.56 rano w odległości 50 mil od wybrzeży angielskich został trafiony dwiema torpedami z okrętu podwodnego. Fakt ten nie jest jasny do końca, bo mogło to być również wejście na miny morskie. Wrak statku od 70 lat spoczywa 30 m pod powierzchnią morza u brzegów Anglii.

Kapitan Mamert Stankiewicz

mamert_stankiewicz.jpg

Urodzony 22 stycznia 1889 r. w Mitawie koło Rygi, ukończył Morski Korpus Kadetów w Petersburgu i służył w rosyjskiej marynarce wojennej. W czasie I wojny światowej był oficerem nawigacyjnym na flagowym okręcie Floty Bałtyckiej – krążowniku Ruryk podczas operacji w Zatoce Ryskiej, później jego dowódcą.

Od czerwca 1921 w Polsce, zweryfikowany jako komandor podporucznik skierowany do Szkoły Morskiej w Tczewie jako nauczyciel i kierownik Wydziału Nawigacyjnego. Równolegle uczy nawigacji i astronomii w Oficerskiej Szkole Marynarki Wojennej w Toruniu. Dowodził szkolnym żaglowcem Lwowów, transatlantykami Pułaski, Polonia,
i Piłsudski. Żywa legenda i wychowawca pokoleń marynarzy, obiekt dziesiątek anegdot.

„Znaczy Kapitan”
Czy można byłoby poprzestać wyłącznie na lapidarnym przypomnieniu faktów?

Po stokroć NIE!!! Ci którzy znali Go osobiście odeszli na wieczną wachtę, urzeczeni miłością do morza, jak autor książki „Znaczy Kapitan” – wspomnienia o kpt. ż.w. Stankiewiczu, jego uczeń kpt. ż.w. Karol Olgierd Borchardt. Talent i rzetelność autora rozpaliła miłość do morza i szacunek dla Kapitana wielu pokoleń młodych Polaków.

Kpt. Stankiewicz miał powiedzonko „znaczy” – będące rusycyzmem od słowa „znaczit”,
które niekiedy nadużywał, stąd wiadomo, kto jest tytułowym bohaterem książki „Znaczy Kapitan”.

„Pierwszy po Bogu”
Kapitan miał wszelkie cechy niezbędne, by miano „Pierwszy po Bogu” miało właściwy sens, budziło respekt, zaufanie i szacunek, ale również ogromną sympatię.

Respekt, bo wymagał wiele od podwładnych, ale jeszcze więcej od siebie. Zaufanie i szacunek, bo jak mało kto znał się na morskim rzemiośle. Sympatię, a może nawet uwielbienie, za troskę i oddanie dla załogi.

W chwili ostatecznej próby, gdy tonął Piłsudski osobiście doglądał ewakuacji załogi. Zszedł z tonącego statku jako ostatni, mając pewność, że nikt z jego ludzi nie pozostał. Tak jak nakazywał mu morski kodeks honorowy i jego sumienie. Nie uratował się. Umiera z wychłodzenia i udaru serca. Jego ciało podjęte z wody 26 listopada 1939 r., pochowano na cmentarzu w Hartlepool niedaleko Middlesbrough, na wschodnim wybrzeżu Anglii.

 

450px-mamert_stankiewicz_grave.jpg

Kpt. Mamert Stankiewicz zdążył napisać pamiętnik i zatytułował: „Korsarz i Don Kichot”
Z niego dowiadujemy się, ile musiał włożyć trudu, aby pokonać samego siebie, np. lęk przed wodą i inne ograniczenia. Jak pisze „zanim otrzymał tytuł kapitana, stał się kapitanem własnej duszy”. Swoją niezłomną, uczciwą postawą zyskał uznanie wielu pokoleń.

Należał do odległego pokolenia ludzi morza, którzy żegnali erę żaglowców, przejmowali stery parowców i motorowców. Romantyków rozkochanych w morzu. Szanujących i mających respekt dla tego wspaniałego, ale i bezwzględnego żywiołu. Jak pisał, że szczęśliwy jest naprawdę, gdy ląd i jego problemy zostaną daleko za linią horyzontu. Gdy wsłuchany w miarowy rytm pracy silników, spoglądał na niebo i morze, by przewidzieć nadchodzące sztormy lub pochylony nad mapami obliczać pozycje statku. Współcześni marynarze, mają do dyspozycji najnowsze osiągnięcia techniki, ale i oni czują respekt i szacunek dla morza.

Ludzie dobrej roboty

Prof. Tadeusz Kotarbiński napisał „Traktat o Dobrej Robocie” – opasłe dzieło. Kapitan Mamert Stankiewicz zmieścił to znacznie wcześniej w jednym stwierdzeniu:

„Znaczy, każdy swe obowiązki musi wykonywać porządnie. Ci, którzy nie wykonują ich jak mogą najlepiej – to znaczy, na ile ich stać fizycznie i duchowo – niszczą sami siebie”…

To dzięki takim ludziom jak Pan Kapitan, ich uczciwości i pracowitości, Polska po 123 latach niebytu politycznego odradzała się.

W hołdzie wszystkim ludziom dobrej roboty dedykuję ten tekst.

Tomasz Sawicki z Vlissingen

LINKI

Opublikowane w portalu Polonia.NL 23.11.2009