Protest pod rzeźnią w Boxtel. „Nie damy się zamordować”, „Stop Vion nasz głos się liczy”, „Chcemy pracować ale bezpiecznie”, „Vion werkkamp – obóz pracy”. Z takimi transparentami protestowała grupka Polaków. Dlaczego młodzi Polacy się zbuntowali?
Pod rzeźnią w Boxtel troje młodych Polaków protestowało domagając się przestrzegania zasady sanitarnych w największych w Holandii zakładach przetwórstwa mięsnego, należących do firmy Vion.
Protest miał miejsce na początku czerwca br., wkrótce po tym, jak doszło do ujawnienia zakażenia Covid-19 wśród pracowników tej rzeźni. Z 105 przetestowanych pracowników, 18 było zakażonych koronawirusem.
Młodzi Polacy protestowali, obawiali się – jak mówili – o swoje życie, życie znajomych i krewnych zatrudnionych w tej rzeźni. Byli zbulwersowani tym, że „zakład długo utrzymywał w tajemnicy przypadki infekcji w zakładzie. Nawet gdy jeden z pracowników zmarł” – powiedziała Marcelina dziennikarce AD.
Byli wściekli, że o wynikach testu na Covid-19 ich nie poinformowano jako pracowników, podczas gdy holenderska prasa już o tym pisała.
Protest młodych
Początkowo pod rzeźnią Vion w Boxtel protestowało 10 osób.
Po tym jak dyrekcja Vion wezwała policję w związku z niezapowiedzianą demonstracją, na placu boju pozostała troje Polaków.
„Nasi koledzy zrejterowali na widok policji, obawiając się wiadomych konsekwencji – utraty pracy” – mówił portalowi Polonia.nl organizator protestu 21-letni Marek, pracownik Vion.
Dlaczego ci młodzi protestowali?
„Ludzie są zastraszeni, idą do pracy z głową spuszczoną, panuje niepewność sytuacji sanitarnej. Pracują i milczą, bo mają za dużo do stracenia jak np. stale kontrakty. Niektórzy żyją tu już parę dobrych lat, mają dzieci, mieszkania, kredyty” – mówi jeden z rodaków, który nadesłał maila do redakcji.
A młodzi? Nie mają nic od stracenia, honor i zdrowie dla tej dzielnej trójki młodych protestujących były najważniejsze.
Protest był symboliczny.
Jednak o akcji Polaków napisały lokalne media, a krótki reportaż wyemitowała nawet lokalna telewizja Omroep Brabant.
Jak dowiedzieliśmy się niedawno, Marek i jego kolega stracili pracę, ale protestu bynajmniej nie żałują.
Dodajmy, że pod koniec czerwca pod rzeźnią Vion w Boxtel protestowali okoliczni mieszkańcy, domagając się zamknięcia zakładów. Bezskutecznie.