Ubiegłe dwa dni wyraźnie wskazują, że wielu Holendrów uznało, iż obfite opady śniegu odnotowano w ich kraju jakieś 30 lat temu. I to by było na tyle. A tu zonk! W ciągu minionej niedzieli i poniedziałku na małą Holandię nasypało kilkadziesiąt centymetrów śniegu. No i się zaczęło.

Życie w Niderlandach jest znakomicie zorganizowane, a wszelkie instytucje działają jak w szwajcarskim zegarku. Dopóki nie spadnie jakieś 20 do 40 cm śniegu. Wtedy wszyscy, jak się wydaje, najpierw są zdziwieni. – Takie opady? U nas? Jak to tak?

Ano, tak. Jak zaczęło padać w sobotę, tak skończyło w poniedziałek w nocy. I rozpoczął się chaos. Nic nie działało tak, jak powinno. Nagły atak zimy położył Niderlandy na łopatki.

Tylko u nas OFERTA PRACY: Praca dla monterów w nowoczesnym zakładzie produkcyjnym w Amsterdamie (dodane 23.02.2018)

Kod czerwony prawie wszędzie

Holenderska służba meteorologiczna KNMI wydała ostrzeżenie kodem czerwonym na terenie prawie całego kraju, poza Limburgią i dwoma północnymi prowincjami. A to oznacza „nie wyjeżdżaj na drogę/nie wychodź z domu, gdy nie musisz”. Kod żółty pojawia się w Holandii regularnie, kod pomarańczowy – znacznie rzadziej. Kod czerwony to absolutny wyjątek. To już prawie pogodowy Armagedon.

Na drogi wyjechała cała krajowa flota pojazdów do odśnieżania. 900 jednostek. 1200 dodatkowych drogowców. Ci, co byli na urlopach, zostali z nich ściągnięci do pomocy. Wysypano na trasach kilka milionów ton soli. Nie uratowało to specjalnie sytuacji.

Zdziwieni zimą kierowcy (wielu na letnich oponach, bo po co zmieniać, skoro porządnej zimy tu nie było od lat, prawda?) lądowali dość malowniczo w przydrożnych kanałach, których tutaj bez liku. Wydarzenia transmitowały z przejęciem wszystkie stacje telewizyjne, ze zmarzniętymi redaktorami, rzuconymi na szczególnie trudne odcinki walki ze śniegiem.

Ogółem odnotowano na drogach do poniedziałkowego popołudnia rekordową łączną długość korków – 2.500 km. Wydarzyło się około 350 wypadków i kolizji, w niektórych są cieżko poszkodowani.

Samoloty uziemione, transport publiczny też

Na lotnisku Schiphol udręczeni niepewnością pasażerowie tłumnie gromadzili się przed tablicami informacyjnymi, ażeby głównie dowiedzieć się, że ich lot właśnie został odwołany. I nikt nie wie, co dalej. Bo śnieg nieprzerwanie sypie.

Łącznie nie zrealizowano z tego portu około 600 lotów, a lotniska regionalne, takie jak Eindhoven i Rotterdam zostały okresowo w ogóle zamknięte. Służby obsługujące pasażerów linii KLM w pewnym momencie ogłosiły, że przestają już szukać miejsc hotelowych dla tych, których śnieg uziemił, bo miejsc w hotelach zabrakło. Rozłożono za to 1.300 łóżek polowych, na których noc spędziły osoby oczekujące lepszych nowin. Rano przywitały ich kanapki i kawa.

W poniedziałek wieczorem autobusy w większości Holandii nie wyjechały z baz, albo kursy zostały anulowane. Najgorzej było w Amsterdamie, Hadze i Utrechcie. Nie inaczej na stacjach kolejowych, najgorzej znowu w Utrechcie. Kolejarze rozdawali oczekującym podróżnym kawę i herbatę, ponieważ wiele połączeń zostało odwołanych, albo pociągi miały gigantyczne (jak na Holandię) opóźnienia.

Przez kilka godzin nie było żadnych połączeń kolejowych między Amsterdamem i Utrechtem, dlatego samorząd tego drugiego miasta zdecydował o tymczasowym otwarciu w centrum wystawowym Jaarbeurs punktu pomocy pasażerom, których pociągi nie przyjechały na stacje.

POLECAMY: Kupujesz dom w Holandii – jak to zrobić najmądrzej?

Stoicki spokój

Tysiące osób nie dotarło do pracy, w biurach ogłoszono możliwość pracy online, albo przyjęto poniedziałek jako dzień wolny. Część uczniów nie poszła do szkół, bo odwołano zajęcia.

Jak informują służby meteorologiczne, we wtorek po południu topniejący wszędzie śnieg może zamienić się w lód, bo po zachodzie słońca temperatura spadnie poniżej zera. Rano na drogach wystąpi gołoledź. I tak przez 7 kolejnych dni. W ciągu dnia temperatury będą jednak dodatnie, a śnieg szybko stopnieje.

Natura położyła Holandię na łopatki. Holendrów jednak nie. Zachowali stoicki spokój. Żadnej nerwówy. Nawet u tych, którzy nie bacząc na śniegi i wichry, jak codziennie wskoczyli na swoje rowery.

Najbliższe dwa tygodnie nie zapowiadają się zimowo. Co potem? Przed nami styczeń i luty. Czekamy w napięciu na rozwój wypadków.

Fot. Natalija Mislevica/Pexels