1. Życiorys Wandy Sieradzkiej – de Ruig (29.09.1922 – 01.01.2008)
2. Pogrzeb 8 stycznia 2008 r.
3. Wanda – Wielki Przyjaciel Sceny Polskiej
4. Poezja – dwa wiersze
5. Wspomnienia Gienka Brzezińskiego

Pani Wanda była niezwykłą osobą, do końca wierną swoim ideałom i pasji do języka polskiego. Wielka Polka i przyjaciel ludzi kultury, dziennikarzy i wielu Polonusów. Oddana patriotka, osoba o bezmiernej wrażliwości. Spełniała ważną rolę w życiu polonijnym,
dopingowała nas do aktywnej postawy obywatelskiej, dbała o naszą polskość – o nasz język polski. Odeszła w noc sylwestrową 1 stycznia 2008 r.

Dzisiaj przejmuje nas bezmierny żal. Cześć Jej pamięci!
Portal Polonia.NL

1. Wanda Sieradzka – de Ruig (22.09.1922- 01.01.2008)

łączniczka w Kwaterze Głównej AK, autorka, dziennikarka, tłumaczka. Debiutowała w 1945 roku w Szwajcarii w tygodniku „Za naszą i waszą wolność”. Od 1945  roku w służbie dyplomatycznej, od 1950 – dziennikarka. W latach 1960–1988 była redaktorem w Redakcji Programów Rozrywkowych TVP. Autorka licznych scenariuszy telewizyjnych, tłumaczka sztuk teatralnych, filmów fabularnych i rozrywkowych.  Autorka niezapomnianych przebojów: „Nie płacz, kiedy odjadę”, „Nie mów nic”, „Doliny w kwiatach”. Od 1986 r. mieszkała w Holandii, gdzie stała się podporą kwartalnika „Scena Polska” od samego początku jego istnienia. Odeszła w noc sylwestrową 1 stycznia 2008 r.

2. Pogrzeb we wtorek 8 stycznia br.
Skromna ceremonia kremacji będzie miała miejsce we wtorek 8. stycznia w krematorium na terenie cmentarza Westerveld w  Driehuis (blisko Haarlemu) o godz. 10:30.
Adres:
Begraafplaats & Crematorium Westerveld
Duin en Kruidbergerweg 2-6, 1985 HG Driehuis
Urna z prochami zostanie w późniejszym nieco terminie przewieziona przez syna Zygmunta do tak przez pania Wandę ukochanej Polski i tam złożona do rodzinnego grobu.

3. Wanda – Wielki Przyjaciel Sceny Polskiej, specjalna strona, tam posłuchaj jej piosenki „Nie płacz kiedy odjadę…”
Kondolencje, wspomnienia i zdjęcia Wandy Scena Polska prosi przesyłać na adres scenapolska@planet.nl, zamieści je na swojej stronie.

4. Poezja Wandy Sieradzkiej – de Ruig – dwa wiersze

Są w naszym życiu ludzie

Są w naszym życiu ludzie –
jak przelotne ptaki,
co tylko na krótko w gnieździe przysiadają.
Są ludzie – meteory, błyskawiczne znaki,
które raz tylko światłem niebo przecinają.
Są w naszym życiu ludzie – trwający jak drzewa – wsparci korzeniami w ziemie, skąd wyrośli…
To do nich wracamy – kiedy nam potrzeba
otuchy dla serca – kiedyśmy samotni.

Kim tyś – przyjacielu –
przelotnym olśnieniem,
czy cieniem – co wciąż wraca, by odejść ode mnie?
Bo ja – jestem drzewem,
które swe gałęzie do lotu rozpina,
ale… nadaremnie.

Autor: Wanda Sieradzka – de Ruig

B i a ł a  s m u g a

Wysmukła, biała smuga
wydłuża się na niebie –
to odlot samolotu,
który unosi ciebie.

W ponownym oddaleniu
serce gnębi tęsknota,
bo nigdy nie wiadomo –
kiedy cię znowu spotkam.

Teraz masz swoje życie,
to święte prawo – nie ginie,
lecz ja mam inne tradycje:
bo żyło się niegdyś w rodzinie.

Czas darzy nas doświadczeniem…
To zrozumiałe po latach:
nie rodzi się dzieci dla siebie,
dzieci się rodzi – dla świata…

Wysmukła, biała smuga
niknie na nieboskłonie…
Nagle słyszę telefon:
„Mamo – tęsknię, więc dzwonię”.

Autor: Wanda Sieradzka – de Ruig

5. Wspomnienia – Gienek Brzeziński

Nie ma Jej już między nami. Odeszła o 1:30 w sylwestrową noc, w czasie, kiedy większość z nas gdzieś tam, lepiej czy gorzej, się bawiła. Serce, którym po ostatnich badaniach bodaj dwa miesiące temu tak się chwaliła – opuściło Ją nagle w potrzebie.

Miałem ten niewątpliwy zaszczyt należeć przez ostatnie lata do niewielkiego grona osób Jej na co dzień najbliższych, najbliższych fizycznie, bo będących zawsze w pobliżu i starających się śpieszyć z pomocą w sytuacjach, kiedy pomoc ta była potrzebna.  Poznałem Ją też w ciągu tych lat w sposób szczególny, bardziej prywatny, codzienno-domowy. Była mi naprawdę kimś bliskim, Przyjacielem, ale też jakby drugą matką, którą przyszło mi się opiekować w miejsce tej Pierwszej, pozostawionej w Polsce.

Ale była przede wszystkim wspaniałą osobowością; kimś absolutnie „niebanalnym”, by posłużyć się Jej własnym określeniem na rzeczy niełatwo poddające się kategoryzacji. Wszechstronnie artystycznie wykształcona, samą siebie uważała za graficzkę, chociaż sławę zdobyła przecież jako poetka i jako poetkę właśnie wszyscy Ją znamy. Bo Jej
teksty piosenek należą do tego coraz rzadszego gatunku prawdziwej poezji, do której ktoś dorobił muzykę.

Pisanie nie przychodziło Jej łatwo; czasami męczyła się z jakimś pomysłem całymi miesiącami, zanim wykwitła z niego pierwsza zwrotka, potem tworzyła następne, wciąż poprawiając, zmieniając, nieustannie krytyczna wobec własnego tekstu, szukająca ciągle słówka lepszego, zwrotu trafniejszego, rymu ładniejszego.

Ale gotowy już wiersz był zawsze perfekcyjny. Do końca, do ostatnich miesięcy, próbowała tworzyć, bo bez tego Jej życie wydawało się Jej puste, bo polskość dla Niej to był właśnie przede wszystkim język, którego tajniki znała, jak mało kto.

Poprawiała też wszystkich, nie zawsze zresztą zbyt subtelnie, ale przecież zawsze w dobrej wierze, że powinniśmy nauczyć się ładnie wysławiać. Była prawdziwym, chodzącym słownikiem poprawnej polszczyzny i z tego była – słusznie – dumna. Weźcie Państwo do ręki tomik Jej wierszy i piosenek i spróbujcie się zagłębić w ten język, w tę piękną frazę, w te mądre słowa.

Była autentyczną Wielkością w naszym polonijnym środowisku i chyba nie ma wśród nas nikogo, kto nie zapamiętałby Jej filigranowej sylwetki z jakiejś imprezy. Była też prawdziwą ozdobą Sceny Polskiej w Holandii, wnoszącej przez wiele lat nie tylko tę swoją wspaniałą poezję, ale też pewien powiew wielkiego świata, stylu epoki, która gdzie indziej wydawała się być już dawno zapomniana. Posiadła w dzieciństwie wychowanie, tę klasyczną kindersztubę, którą promieniowała całe życie.

Czasem drażniła nas, pouczając kogoś, gdzie ma położyć widelec, jak trzymać serwetkę czy też informując o tym, że filiżankę trzyma się za ucho i to bez odginania małego palca. Dbała o to, byśmy umieli „się zachować” w towarzystwie. A, jako, że w Jej otoczeniu było zawsze mnóstwo ludzi, których przyciągała właśnie tą swoją wielką osobowością, zdarzali się więc i tacy, którzy – przez moment zawstydzeni – szybko stosowali się do Jej pouczeń i przy następnej okazji zwracali więcej uwagi na tzw. etykietę. Bo dobre wychowanie, obok poprawnej polszczyzny, było dla Niej może nie jedynym, ale na pewno bardzo istotnym sposobem oceniania ludzi.

Dzielę się tymi kilkoma uwagami, pisanymi na gorąco, w biegu niemal, bo przecież tak wiele spraw jeszcze trzeba załatwić. Łączę się w bólu po stracie Wandzi przede wszystkim z Jej jedynym synem, Zygmuntem, ale przecież również z tymi wszystkimi, dla których była Ona – jak dla mnie – kimś na stałe zakorzenionym w naszym życiu, tym drzewem z jednego z Jej piękniejszych wierszy, do którego „…wracamy, kiedy nam potrzeba otuchy dla serca – kiedyśmy samotni.” Do kogo będziemy teraz wracać?
Gienek Brzeziński
źródło:
Scena Polska

Opublikowane w portalu Polonia.NL 04.01.2008